Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Śląsk kupował

Mariusz Wiśniewski
Patryk Klofik to kandydat na transferowy niewypał numer jeden
Patryk Klofik to kandydat na transferowy niewypał numer jeden fot. Paweł Relikowski
Transfery to gorący temat w rozmowach kibiców Śląska Wrocław. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczyna się prawdziwy ruch na rynku.

Co rusz pojawiają się informacje, że ten czy tamten klub zakupił lub bliski jest sprowadzenia jakiegoś piłkarza. Wydaje się, że wszyscy kupują i działają, oprócz Śląska. Jeżeli jednak przeanalizujemy dłuższy okres, okazuje się, że wrocławianie wcale tacy pasywni na rynku nie są.

Od momentu powrotu do ekstraklasy (lato 2008) na Oporowską trafiło 12 nowych piłkarzy. Okres ten obejmuje trzy okienka transferowe, czyli średnio wychodzi po czterech zawodników. Faktem jest jednak, że ostatnio ta średnia spadła, bo latem 2009 roku Śląsk pozyskał trzech piłkarzy, ale warto zwrócić uwagę, że trener Ryszard Tarasiewicz sprowadzał wyłącznie piłkarzy na pozycje, gdzie były największe braki. Ruchy były dokładnie przemyślane i, co najważniejsze, trafne. Może z jednym czy dwoma wyjątkami. Przeanalizujmy...

Sebastian Mila
Najważniejszy nie tylko od czasu powrotu do ekstraklasy, ale od kilku ładnych lat, transfer dokonany przez Śląsk. Mila kosztował niemało (milion złotych), ale wart był tych pieniędzy. Przy trenerze Tarasiewiczu środkowy pomocnik nie tylko się odrodził, ale wyraźnie stał się dojrzalszym graczem. Przerodził się z chłopca w prawdziwego wojownika. Śląsk z Milą to inny zespół niż bez niego.

Piotr Celeban
Transfer również trafny. Znamienne, że w poprzednim sezonie zagrał w lidze we wszystkich meczach. W tym też by było pewnie podobnie, gdyby nie czerwone kartki. Zdarzają się mu jeszcze czasami proste błędy, ale znając profesjonalne podejście Celebana do zawodu piłkarza, na pewno się jeszcze rozwinie.

Mariusz Pawelec
I tu również Tarasiewicz się nie pomylił. Chociaż po pierwszych meczach w barwach Śląska można się było zastanawiać, czy wydając kilkaset tysięcy złotych wrocławianie nie przepłacili. Pawelec szybko jednak wkomponował się w nowy zespół i stał się jego mocnym filarem. I co najważniejsze, to kolejny młody piłkarz, który powinien się jeszcze rozwinąć.

Antoni Łukasiewicz
Trafił do Śląska za darmo i stał się odkryciem. Na początku jednak nawet chyba sam trener Tarasiewicz w niego nie wierzył, bo piłkarz związał się z Wrocławiem zaledwie na rok. Spisywał się jednak na tyle dobrze, że umowa została przedłużona. W tym sezonie Łukasiewicz nieco obniżył loty, ale na pewno jest cennym nabytkiem i Śląsk będzie miał jeszcze z niego wiele pożytku.

Jarosław Fojut
Najgłośniejszy, po sprowadzeniu Mili, transfer Śląska dokonany od czasu powrotu do ekstraklasy. Fojut trafił bowiem na Oporowską z Boltonu z etykietką wychowanka angielskiej fabryki piłkarzy. Środkowy obrońca przeplata doskonałe występy przeciętnymi i kontuzjami. Te ostatnie sprawiają, że trudno go jednoznacznie ocenić. Są jednak podstawy, by przyjąć, że to również był udany transfer.

Amir Spahić
Jedyny transfer, o którym można rzec, że był nieco przypadkowy. Latem trener Tarasiewicz nie szukał graczy defensywnych, ale Spahić na tyle dobrze wypadł w testach, że podpisał kontrakt. Okazał się strzałem w dziesiątkę. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że jest to kolejny uniwersalny gracz, jakiego pozyskał Śląsk. Może grać w obronie, ale i w pomocy. Uniwersalnymi graczami są również Łukasiewicz (pomoc lub obrona) czy Pawelec (środek lub lewa obrona).

Vuk Sotirović
Więcej się leczy, niż gra, ale i tak można jego przyjście na Oporowską oceniać pozytywnie. Kiedy jest zdrowy, jest bardzo pożyteczny dla zespołu. I co najważniejsze, strzela wówczas gole. Wiosna ma być decydująca dla jego przyszłości w Śląsku.

Łukasz Madej
Trafił do Śląska latem i przez duże braki w przygotowaniu do sezonu w zasadzie zdążył się pokazać zaledwie w kilku ostatnich meczach rundy. Ale to wystarczyło, aby się przekonać, że Madej jest piłkarzem z potencjałem. Na pewno nie można żałować, że trafił na Oporowską. A może się okazać, że po przepracowanej zimie wiosna będzie należała do niego.

Ivo Vazgeć
Na razie można czuć lekkie rozczarowanie postawą Szweda. Miał kilka niezłych występów, ale na razie kibice bardziej pamiętają go z kiksów w meczach z GKS Bełchatów czy Dolcanem Ząbki. Pech Vazgecia polega też na tym, że jego potknięcia potrafił wykorzystać konkurent do miejsca w bramce Wojciech Kaczmarek, który może nie jest lepszy, ale ma więcej szczęścia. Nie można jednak Vazgecia skreślać. W końcu nie przychodził na Oporowską z etykietką pierwszego bramkarza i jego czas może jeszcze nadejść. I to bardzo szybko.

Jacek Banaszyński

Miał pełnić rolę drugiego bramkarza i wywiązał się z niej przyzwoicie. Szkoda tylko, że musiał się rozstać ze Śląskiem w takich okolicznościach - rozwiązano z nim umowę po tym, jak został zatrzymany w związku z aferą korupcyjną.

Patryk Klofik
Świetnie spisywał się w Śląsku jeszcze w II lidze. Później wrócił do Zagłębia Lubin, ale trener Tarasiewicz bardzo chciał, aby znów grał na Oporowskiej. Dopiął swego, ale piłkarz jak na razie nie pokłada stawianych w nim nadziei. Wymowne, że przez cały rok rozegrał zaledwie siedem meczów w ekstraklasie. Jeżeli Klofik się nie przebudzi, będzie to transferowy niewypał numer jeden Śląska.

Remigiusz Sobociński
Tu już nie ma kwestii: sprowadzenie Sobocińskiego było błędem. Od samego początku napastnik spisywał się dramatycznie słabo. Na szczęście trafił do Śląska za darmo, a więc wrocławianie nie stracili wiele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak Śląsk kupował - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska