Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W każdym z nas drzemie Kmicic

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, zastępca redaktora naczelnego "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas, zastępca redaktora naczelnego "Polski-Gazety Wrocławskiej" Paweł Relikowski
Czy ktoś lubi, jak do niego strzelają? Gdyby zadać takie pytanie, to domyślam się, że 99 procent badanych odpowiedziałoby: nie.

Oczywiście poza Rambo, Januszem Palikotem i kilkoma podobnie niekonwencjonalnie zachowującymi się osobnikami. Nie lubimy, bo boli i za głośno. Więc zastanawia mnie, skąd tyle ognia w narodzie pod koniec roku. Kto żyw, zbroi się, ile wlezie. Tatusiowie próbują zaimponować swoim pociechom. Podciągnie taki dziarsko pod pachy swój wypchany na kolanach dres i rzecze: - Nie martw się. W tym roku będziemy mieli lepsze fajerwerki niż sąsiad. Tatuś się postara.

I taki pan i władca gotów ściągnąć na balkon baterię haubic, byle tylko zaimponować latorośli i koledze z piętra. W myśl zasady, którą znamy z "Dnia świra" Marka Koterskiego. Pamiętają Państwo, jak Adaś Miauczyński układał kaptur nastoletniemu synowi: "Musisz przyznać, że jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma ch... we wsi!". No właśnie. Tatuś niczym ogniomistrz Kaleń czy Kmicic wysadzający kolubrynę pod Częstochową naściąga materiałów pirotechnicznych i w tę noc daje ognia.

Nieważne, że w powietrze wyleciały również doniczki sąsiadki czy zajęły się kalesony schnące piętro niżej. Pikuś, że kilku bardziej nerwowych współmieszkańców w bloku właśnie wyskoczyło z kapci i zawisło ze strachu na żyrandolach. Jak się bawić, to się bawić. Szkoda tylko, że w tym wszystkim zanika gdzieś instykt samozachowawczy, bo o poszanowaniu spokoju innych już nawet nie wspominam. A czy któryś z tych domorosłych artylerzystów pomyślał, że może synka poparzyć lub nawet ciężko poranić? Obawiam się, że najczęściej logikę i zdrowy rozsądek pokonuje pomroczność jasna. No i wiara we własne siły. W myśl zasady "Ja nie dam rady? Ja?".

Ano nie dasz, tak samo jak i dla Kmicica nie skończyło się to zbyt różowo. Ponieważ pod koniec roku nachodzi mnie chęć cytowania wielkiej literatury, to proszę krótki opis: "Wtem huk straszliwy rozdarł powietrze; ziemia zakolebała się, rozrzucone szczątki drzewa i żelaza, kamienie, bryły lodu, ziemi zaświstały mu koło uszu i tu skończyły się jego wrażenia. Potem rozległy się kolejne wybuchy. To skrzynie z prochem, stojące w pobliżu kolubryny, eksplodowały od pierwszego wstrząśnienia. Lecz pan Kmicic tego nie słyszał, leżał bowiem jak martwy w rowie".

I tyle beletrystyki. Wróćmy do wieku XXI. Nie jestem w stanie pojąć, jak w czasach gdy ludziom opowiada się o szkodliwości palenia papierosów, ogrzewania mieszkań węglem, jedzenia mięsa, smażenia w głębokim tłuszczy czy połykania czipsów nikt jeszcze nie zabronił zabaw materiałami wybuchowymi. OK. Chcemy pokaz sztucznych ogni, bo jestem w stanie zrozumieć, że może to komuś się podoba, to niech to robią specjaliści. Ludzie, którzy są w stanie przewidzieć, w którą stronę poleci mieszanina środków parzącorozrywających. Ludzie, którzy wiedzą, co zrobić, by nie wybuchło to w rękach. Ludzie, którzy zrobią pokaz fajerwerków i go skończą, a nie będą nas jeszcze przez kilka dni po sylwestrze terroryzować niespodziewanym ostrzałem osiedla. Spokoju życzę na ten nowy rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska