Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet Stephen King padł w internecie

Hanna Wieczorek
Eugeniusz Dębski, wrocławski pisarz s.f.
Eugeniusz Dębski, wrocławski pisarz s.f. Tomasz Hołod
Rozmowa z Eugeniuszem Dębskim, wrocławskim pisarzem s.f.

Czy e-booki oznaczają śmierć papierowych książek?

W tej chwili jeszcze nie. Przede wszystkim z powodów technicznych. Przyglądałem się czytnikom i wiem, że nie zastąpią mi zwykłej książki. To nie może być gruby ekranik nieco większy od telefonu, drogi i łatwy do uszkodzenia. Takie urządzenie powinno być lekkie, formatu książki i bardzo tanie. Jak zostawię je w knajpie, to stracę sto złotych, a nie 900. Wtedy dopiero, mając dodatkowe opcje, takie jak zmianę czcionek, wyświetlanie, ułatwienie czytania w mroku, w pociągu, może zacząłbym się tym interesować.

To raczej pieśń dalekiej przyszłości.

Decyduje tak naprawdę rynek, a e-booki są tak znikomą jego częścią, że nie są na razie problemem, przynajmniej polskich autorów.

Zgodziłby się Pan, żeby Pana książki były dostępne w sieci za darmo?

Walczyłem z tym do niedawna. Jeśli gdzieś znalazłem skan swojej książki, to pisałem maile z pogróżkami do administratorów tych stron, i najczęściej zdejmowali te książki. Teraz, kiedy w oficjalnej sprzedaży pojawiły się wersje elektroniczne dwóch czy trzech moich utworów, postanowiłem odpuścić.

Dlaczego?

Między innymi dlatego, że uznałem, iż nie jest to specjalnie groźne. Nikomu nie przysporzy to ani chwały, ani strat finansowych. Kto może kupić e-booka? Może jakiś Polonus z Australii, który nie ma dostępu do księgarni... Może ktoś, kto ma fatalny wzrok, i e-book daje mu możliwość powiększenia czcionki do 20 punktów... Ale to tak znikoma część rynku, że mieści się w granicach błędu statystycznego.

W Polsce rynek e-booków praktycznie nie istnieje.

Ze wszystkich znanych mi osób, a mam dużo znajomych, tylko dwie przyznały się, że czytują e-booki. Jeśli więc z trzystu indagowanych osób dwie przyznają się, że przeczytały coś za darmo, to jest dużo mniej niż liczba czytelników pożyczających lektury od kolegi i niepłacących za to ani grosza albo osób korzystających z bibliotek publicznych. Piratów jest dużo mniej. Stephen King próbował sprzedawać książkę w sieci, ale pomysł nie wypalił. Myślę sobie, że e-book miałby sens wtedy, kiedy nie chcąc się użerać z wydawcami, hurtownikami, księgarzami, otwieram wydawnictwo Dębski i Synowie, które sprzedaje wersję elektroniczną mojej książki np. za dwa złote, a te w całości idą do mnie. W tym widziałbym sens. Jednak Polacy tak rzadko czytają e-booki, że na razie to pieśń przyszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska