Poszukiwaniem pracy nie są zainteresowali, bo pracują na czarno. W ciągu ostatniego miesiąca wyłapano aż 360 takich osób. W Powiatowym Urzędzie Pracy zapewniają, że to nie była nagonka, a naciągactwo wyszło na jaw przypadkowo.
W powiecie dzierżoniowskim jest ponad 8 tysięcy bezrobotnych, wśród nich wielu rzetelnie szukających pracy. PUP ma przede wszystkim im pomagać.
Kiedy w październiku okazało się, że powiat zajął pierwsze, niechlubne miejsce na liście miast z największym bezrobociem w województwie, starosta postanowił zmobilizować PUP. Zaczęto organizować giełdy pracy, szukać zatrudnienie poza powiatem i organizować mnóstwo szkoleń.
Większość bezrobotnych zapraszano telefonicznie, bo nie było czasu, by wysyłać do nich pisma.
- Wtedy okazało się, że wielu pracuje za granicą lub w naszym rejonie, tylko na czarno - wyjaśnia starosta Janusz Guzdek. Jak opowiada, urzędnicy niejednokrotnie mieli do czynienia z sytuacją, że dzwonili do domu bezrobotnego, a w słuchawce słyszeli odpowiedź jego dziecka: "Tatuś właśnie jest w pracy".
- Urząd pracy jest dla ludzi, którzy pracy szukają, a nie tych, którzy rejestrują się tu, a pracą zainteresowani nie są, bo tę mają, tylko na czarno - dodaje starosta i przypuszcza, że ten proceder to wierzchołek góry lodowej. - Nam nie chodzi o poprawę statystyki dla samych liczb, chodzi o wspólne pieniądze. Przecież osoby, które rejestrują się jako bezrobotne, mają płacone ubezpieczenie zdrowotne, a dodatkowo blokują miejsca na szkoleniach.
Urzędnicy zapowiadają, że nadal będą sprawdzać, czy wszyscy zarejestrowani naprawdę nie mają pracy. Zwłaszcza że efekty już widać - bezrobocie zmalało, a powiat przesunął się z 1. na 3. miejsce od końca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?