Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Sztyrlic"

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Stary żart o tym, że w domu rządzi ten, kto ma pilota od telewizora, dawno stracił aktualność, bo dziś w większości domów rządzi telewizor do spółki z komputerem.

I tak jest w świątek, piątek i niedzielę.

Czy ktoś mi uwierzy, że jeszcze pół wieku temu czekałem na święta, nie ze względu na prezenty, czy jedzenie jednak wyjątkowe, ale na zjazd całej rodzinny z różnych stron Polski i na wigilijne opowieści wujów i ciotek. Jeszcze infantylniej i bardziej niewiarygodnie będzie, gdy się przyznam, że opowiadali o Wigiliach i świętach w czasie hitlerowskiej okupacji czy później w ubeckich więzieniach. Dziś samemu trudno mi uwierzyć, że owe opowieści sprawiały, iż miałem wypieki na twarzy. Naturalny dar opowiadania to jedno, drugie to magnes bohaterskich czynów.

Oczami wyobraźni widzę, gdy dziś, któryś z wujów opowiada nastoletnim chłopcom o tym, jak zabił swojego pierwszego Niemca. Kiedy z daleka widział jego twarz, zanim do niego strzelił. Jak potem nie mógł spać i jak do dziś widzi czasem tę twarz w snach. Dzisiejsi nastolatkowie "mają na sumieniu" tysiące trupów w różnych grach komputerowych. Śmierć nie robi na nich wrażenia. W grze jest trochę tak samo, jak było na wojnie. Jeśli ty nie zabijesz wroga, to on zabije ciebie. Do tego stopnia, iż niektórym miesza się wirtualny świat z rzeczywistością.

Kiedy byłem trochę starszy Wigilię, a nawet całe święta, spędzałem nie tylko w rodzinnym domu. Wtedy przy stole porywały mnie różne podróżnicze opowieści. Często mniej lub bardziej egzotyczne, bo paszportu nikt nie nosił w portfelu jak dziś w przegródce obok kart kredytowych. Starania przeciętnego obywatela o paszport dla współczesnych młodych świątecznych biesiadników to mogłyby posłużyć za najbardziej absurdalną opowiastkę. Czy takie opowieści o kupnie wyjątkowej zabawki, pralki czy samochodu można by mnożyć ku wielkiej wesołości.

Problem polega na tym, że niewiele jest rodzin kilkupokoleniowych, które potrafią przy biesiadnym stole ze sobą rozmawiać. Popatrzmy, co się porobiło. Przeważnie wnuka kompletnie nie interesuje to, co porywa czy porywało dziadka, matka nie może się porozumieć z córką.

Popatrzmy, co nas rozdziela... Po pierwsze: mieszkania klitki, po drugie czas, a po trzecie radykalne zmiany obyczajowe. Kto zna taką rodzinę, w której pod jednym dachem mieszkaliby dziś dziadkowie, rodzice i ich dzieci oraz wnuki. Ja się w takiej rodzinie wychowałem. W takiej gromadzie człowiek mimowolnie uczy się wielu rzeczy, od życzliwości, tolerancji i cierpliwości poczynając.

Miałem zamiar napisać taki rodzinny kawałek, a wyszedł mi, jak mówiono ze dwadzieścia lat temu - "sztyrlic", czyli materiał do przemyślenia. Nie najlepszy, jak na świąteczną porę. Max Otto von Stierlitz, to był pseudonim rosyjskiego arcyszpiega, bohatera serialu emitowanego w godzinach największej oglądalności. Ów bohater każdy problem długo trawił w myślach.

I tak życzę Państwu miłych świąt nie tylko w licznej rodzinie i dobrego trawienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska