Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karpiowi mówią "nie"

Małgorzata Kaczmar
Grzegorz Cyganiuk: - Tradycyjne święta z barszczem i opłatkiem? Nie! Lepsze są w klubie, przy szklance piwa...
Grzegorz Cyganiuk: - Tradycyjne święta z barszczem i opłatkiem? Nie! Lepsze są w klubie, przy szklance piwa... Janusz Wójtowicz
Gardzą "Szklaną pułapką", "Kevinem samym w domu" i śpiewaniem kolęd na całe gardło. Nie dzielą się opłatkiem, nie jedzą barszczu z uszkami, karpia, kutii i nie dekorują świątecznego drzewka bombkami. O tych, którzy mają dość tradycji Świąt Bożego Narodzenia spędzanych w rodzinnym gronie.

- Wigilia to koszmar - mówi Paweł Gajewski, absolwent dziennikarstwa. Ostatnie święta z rodziną spędzał sześć lat temu, na pierwszym roku studiów. Pochodzi z niewielkiego miasteczka koło Świdnicy, ale od pięciu lat mieszka w stolicy Dolnego Śląska.
- Co roku ten sam scenariusz: dwa dni sprzątania w mieszkaniu i awantur, trzy godziny sztucznych uśmiechów i wystudiowanych min przy stole, jedzenie ton pierogów, rozpakowywanie prezentów i oglądanie telewizji - wspomina Boże Narodzenie, które spędzał z rodziną. - A potem obowiązkowo wszystkie części "Kevina" i "Szklana pułapka" - wzdryga się.

Postanowił się zbuntować. W 2004 r. był na II roku studiów. Przyjechał do rodziców tydzień przed świętami i oznajmił, że na wigilię mama może przygotować o jeden talerz mniej.
- Popatrzyła na mnie zdziwiona. Myślała, że żartuję - wspomina. Ale był śmiertelnie poważny. Wcześniej wszystko sobie przemyślał. Kupił prezenty rodzicom, babci i młodszemu bratu, by w Wigilię bliscy mogli je włożyć pod choinkę.

Próbowali go namawiać. Babcia mówiła, że grzeszy i będzie się smażył w piekle, ojciec tłumaczył, że to jeden z niewielu dni w roku, kiedy mogą spędzić wspólnie czas, mama nie mówiła nic, tylko patrzyła na niego z wyrzutem. Nie pomogły żadne argumenty. Paweł od sześciu lat spędza święta Bożego Narodzenia we Wrocławiu. Dlaczego?
- Nie mam zamiaru brać udziału w przedstawieniu, jakim jest Wigilia - opowiada.

Pierwsze święta Bożego Narodzenia "po nowemu" spędził w domu sam jak palec. Przez trzy dni przeczytał cztery książki. Czterokrotnie spędzał Boże Narodzenie samotnie. A potem poznał swoją dziewczynę, Agatę.
- W Wigilię Bożego Narodzenia poszliśmy do kina - opowiada.
A gdy ich rodziny dzieliły się opłatkiem, próbowały karpia w galarecie i piły kompot z suszu, oni zjedli tosty.

Ludzi takich jak oni jest coraz więcej. Rezygnują ze świąt z różnych powodów. Jedni uświadamiają sobie, że są ateistami, inni twierdzą, że tradycyjny model spędzania Bożego Narodzenia po prostu im nie odpowiada, jeszcze inni buntują się przed komercjalizacją świąt.
- Mam uczulenie na mikołaje w biało-czerwonych czapkach, piosenkę "Jingle Bells", kolędy, które słychać w każdej stacji radiowej i reklamy z reniferami - opowiada 26-latka Ada. To będą drugie święta Bożego Narodzenia, których nie spędzi z rodzicami. Jest ateistką.
- Święta to piękna idea, ale jak mogę iść z rodzicami na pasterkę, modlić się przed wieczerzą wigilijną i śpiewać "Bóg się rodzi", skoro ja nie wierzę w Boga? - pyta dziewczyna.

W tym roku święta zamierza spędzić u swojej przyjaciółki w Londynie. W zeszłym pojechała do znajomych do Warszawy. Wszyscy to ateiści. Jak spędzają ten dzień?
- Jak każdy inny. Nie śpiewamy kolęd i nie dzielimy się opłatkiem. Gramy w scrabble, jemy spaghetti bolognese i pijemy piwo - opowiada Ada.

Czy nie brakuje jej świąt, rodzinnej wigilii?
- To piękna idea. Dzień, w którym wszyscy się godzą, spędzają razem kilka godzin, dzielą się opłatkiem. Ale trzeba pamiętać, że obchodzą ją tylko ci, którzy wierzą w narodziny Jezusa - opowiada dziewczyna.

Piotr Miszczyk miał 18 lat, gdy zdecydował, że nie będzie spędzał Wigilii ze swoją rodziną. Zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia to była impreza ze znajomymi w klubie Agawa w parku Południowym. Powód?
- Mam dość biernego spędzania świąt. Lubię, gdy wokół mnie coś się dzieje - tłumaczy.

To dlatego zamienił pierogi i karpia w galarecie na piwo i pogaduchy z przyjaciółmi.
- Daleko mi od tradycjonalisty. Święta mógłbym równie dobrze spędzić na drugiej półkuli. Na przykład leżąc na plaży w Australii - twierdzi chłopak.

Brak śniegu kompletnie by mu nie przeszkadzał.
- Mieszkając we Wrocławiu, przyzwyczaiłem się do tego, że święta nie są białe, lecz szare - śmieje się Piotr. Ale nie jest ateistą. - W Wigilię zawsze chodzę na pasterkę - podkreśla.

Także Mateusz Czeczotko, student mechaniki i budowy maszyn na Politechnice Wrocławskiej, od kilku lat nie je tradycyjnych wigilijnych potraw i nie dzieli się z bliskimi opłatkiem.
- Wolę bardziej niekonwencjonalne święta - twierdzi.
Już na początku listopada zbiera grupę znajomych i wspólnie planują wypad na narty. 24 grudnia są już zazwyczaj w jakiejś zasypanej śniegiem górskiej miejscowości w Czechach, Austrii czy Francji.
- Organizujemy tam taką miniwigilię. Zamiast pierogów i barszczu na naszym stole znajdują się zazwyczaj konserwy, zupki w proszku czy makaron z sosem z torebki - opowiada chłopak. I wcale mu nie brakuje rodzinnych świąt.

Po raz pierwszy nie przyszedł na rodzinną wigilię, gdy miał 19 lat. Rodzice na początku potraktowali jego zachowanie jak kaprys.
- Ale szybko zrozumieli, że każdy ma swój własny przepis na szczęśliwe święta. I do niczego mnie nie zmuszali - opowiada chłopak.

Dlaczego zrezygnował ze świąt z rodziną?
- Siedzenie przy zimnym karpiu to marnowanie czasu - twierdzi Mateusz. Denerwowała go też sztucznie tworzona świąteczna atmosfera.
- Oświetlone galerie handlowe, kuszące promocjami, agresywne reklamy w telewizji i co drugi krok Święci Mikołajowie na ulicach - mówi. Trochę tęskni za czasami, gdy wierzył, że jest tylko jeden Święty Mikołaj. W dalekiej Laponii.

Choć jest wielbicielem zimowych sportów, przyznaje, że chciałby któreś ze świąt Bożego Narodzenia spędzić w Argentynie. Marzy o podróżowaniu na motocyklu, niczym młody Che Guevara.
Jeszcze inny przepis na udaną Wigilię Bożego Narodzenia ma Grzegorz Cyganiuk. 24 grudnia idzie zazwyczaj do któregoś z klubów w pasażu Niepolda. Otwarte są prawie wszystkie.
- Tylko ludzi jest dużo mniej - zaznacza Grzegorz. - Można spokojnie usiąść i pogadać, a nie tak jak zawsze przepychać się w tłumie - opowiada.

Dodaje, że ludzie spędzają Wigilię tradycyjnie nie dlatego, że ją kochają, lecz dlatego, że taki model mają utrwalony od pokoleń. Z drugiej strony nie potrafiłby w Wigilię wypić za dużo.
- Najwyżej jedno, dwa piwa. Ten dzień zobowiązuje - uśmiecha się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska