Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejski autobus ze szrotu

Marcin Torz
Pojazd kursujący po Wrocławiu okazał się wrakiem. Kierunkowskaz był przylepiony taśmą
Pojazd kursujący po Wrocławiu okazał się wrakiem. Kierunkowskaz był przylepiony taśmą Janusz Wójtowicz
Rozsypujący się autobus kursował po Wrocławiu. Okazało się, że to kiepsko zrobiony składak.

Całkowicie zdezelowany autobus linii 908 woził wczoraj pasażerów z Dworca Nadodrze do podwrocławskiego Szymanowa. Gdy po sygnale od jednego z pasażerów kontrolerzy z Inspekcji Transportu Drogowego zatrzymali pojazd na pętli - oniemieli.
- Podczas postoju właściwie nie dało się kręcić kierownicą pojazdu - opowiada inspektor Adam Lepak.
Oznacza to, że kierowca autobusu nie miał szans na swobodne manewrowanie, np. przy ruszaniu z przystanku.
- Dopiero, gdy we dwóch chwyciliśmy za kierownicę, udało się ruszyć koła - dodaje Lepak.

Lista usterek jest o wiele dłuższa: marne hamulce, wycieki paliwa i oleju, brak świateł cofania, niesprawne amortyzatory, trzykrotnie przekroczona norma emisji spalin, luzy w kierownicy. Nie było też młoteczków umożliwiających wybicie szyb w razie ewakuacji. Inspektorzy zauważyli również, że kierunkowskaz był przylepiony taśmą klejącą. A przedniej szyby nie można było oczyścić w czasie jazdy, bo... nie miała spryskiwaczy.

Z dowodu rejestracyjnego wynika, że rozlatujący się autobus ma zaledwie rok! Nie miał jednak żadnej marki. Szybko okazało się, że jest składakiem.
- Można powiedzieć, że to pojazd marki Szrot - ponuro żartowali kontrolerzy.
Inspekcja drogowa natychmiast wycofała autobus z ruchu. Trefna samoróbka została odwieziony do stacji kontroli przy ul. Pięknej. Tam funkcjonariusze założyli blokadę na koła - tak, aby nikt nie mógł nim ruszyć.

Autobus kursował po Wrocławiu na zlecenie magistratu. Należy do świdnickiej firmy PWHD. Jej właściciel nie odbierał wczoraj telefonów. Ale w Inspekcji Transportu Drogowego kojarzą go z innymi przypadkami w różnych zakątkach Dolnego Śląska.
- Kilka razy zabraliśmy dowody rejestracyjne autobusów tego pana - przyznaje Mariusz Bukowski, inspektor z Kłodzka.
Kontrolerzy pamiętają też doskonale pracującego dla tej samej firmy kierowcę maratończyka, którego przed rokiem zatrzymali za kółkiem autobusu kursującego między Wałbrzychem a Wrocławiem. Tachometry wykazały, że - pomijając małą przerwę - chorujący na serce mężczyzna kursował z pasażerami od godziny 6 rano nawet do 23.
Do tego odpoczywał zaledwie przez pięć-sześć godzin i nazajutrz ruszał w kolejną trasę.
Współpraca: JK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska