Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejsze to zachować ciągłość idei

Tomasz Ossowicz
Tomasz Ossowicz
Tomasz Ossowicz Tomasz Hołod
Studium pilnuje najważniejszych dóbr miasta i jest zbiorem dopuszczalnych zmian.

Rozmowa z Tomaszem Ossowiczem, dyrektorem Biura Rozwoju Wrocławia.

W zeszłym tygodniu odbyła się publiczna debata nad "Studium uwarunkowań Wrocławia". Ten dokument to...

Praca zespołowa, w którą w drugiej połowie lat 90. wpisano plan działań w przestrzeni Wrocławia. Dla nas to taka szachownica, przykrawana z nadmiarem, na której staramy się zgrać różne pola. Studium pilnuje najważniejszych dóbr miasta i jest zbiorem dopuszczalnych zmian. Rzeczywiste przedsięwzięcia urbanistyczne podejmowane są w oparciu o naszą wizję na następne pięć lat, a precyzyjniej, o wizję tego, co chcielibyśmy zmienić w ciągu najbliższych pięciu lat. Te działania muszą się jednak mieścić na szachownicy.

Dlaczego w ciągu pięciu?

Studium pilnuje najważniejszych dóbr miasta i jest zbiorem dopuszczalnych zmian.

Bo w Polsce nie da się prognozować na dłuższy okres. Amerykanie liczą budżety miast na 15 lat do przodu. My możemy ogłosić, że w naszych działaniach, w tym w wieloletnim planie inwestycyjnym, najważniejsze obszary rozwoju i zmian to centrum Wrocławia, okolice Hali Stulecia i rejon stadionu na Pilczycach. Oczywiście wszystkie plany muszą być elastyczne - przyznanie nam Euro 2012 oznaczało zmianę polityki miejskiej w obszarze inwestycji.

Podczas debaty wytknięto, że place coraz częściej są placami tylko z nazwy, a nie z funkcji społecznej.

Polemizowałbym z tym zarzutem. Plac Wolności, na którym obecnie powstaje Narodowe Forum Muzyki, rzeczywiście zawężamy, ale przed wojną też stały wokół niego budynki, przede wszystkim jednak pełnił on funkcję defiladową. Czy rzeczywiście dzisiaj potrzebujemy placu pod defilady? Place Bema czy Dominikański historycznie były małe, teraz są zdominowane przede wszystkim przez komunikację miejską i od tej funkcji nie ma ucieczki. Ale podejmujemy wiele wysiłków, żeby wykreować nowe place jako miejsce spotkań.

Wrocławianie uważają, że w najbliższym otoczeniu nie mają miejsc, którymi mogliby się pochwalić.

Cieszą te głosy. Studium zawiera diagnozę niedorozwoju przestrzeni publicznych określanych też jako przestrzenie hierarchicznie ważne, w większości 250 zespołów urbanistycznych, z których składa się Wrocław. Oczywiście możemy w pierwszej kolejności zapytać, jak definiujemy termin "przestrzeń publiczna". W 1976 roku broniłem dyplom z galerii handlowej, jako takiej przestrzeni, choć wtedy nikt jeszcze o galeriach nie myślał.

Galeria handlowa to centrum kulturotwórcze i życia społecznego?

Galerie to osobny temat. Trudno je uznać za prawdziwą przestrzeń publiczną. A w kwestiach związanych z jej kształtowaniem najistotniejsza jest idea zrównoważonego rozwoju. Walczymy, by plany miejscowe uwzględniały miejsca, w których tzw. potoki ludzi będą się mieszały, skupiały czy zatrzymywały.

Czyli takie minirynki?

Tak, ale przykład mieszkańców Wojnowa pokazuje, że nasze pomysły mogą być negatywnie odbierane. Chcemy wprowadzić tam zabudowę rodzinną, bo w przestrzeni samych domków jednorodzinnych minicentrum stworzyć się po prostu nie da.
A może nie chcą minirynku?

Tego wykluczyć nie można, choć przykład Biskupina pokazuje, że takie miejsca integrują ludzi. Taką rolę spełnia np. ciąg handlowy na Olszewskiego. Ludzie skutecznie oprotestowali plany, by zamiast rzeźnika otwarto tam bank. To pokazuje, że miejsca, gdzie ludzie spotykają się, robią zakupy, rozmawiają ze sobą, scalają daną społeczność.

Miastu zarzuca się też, że zbyt mało troski poświęca terenom zielonym.

Rocznie zalesiamy ok. 50 hektarów. To dużo. Ale to ważne, dlatego chcemy sporządzić plan miejscowy pod park Milenijny.

Nie brakuje głosów, że wizja rozwoju Wrocławia sprowadza się do zasady - sprzedać działki, a co na nich stanie, to już nie nasza sprawa.

To nieprawda i ta teza jest krzywdząca.

A Centrum Południowe? Hiszpański inwestor kupił grunt pod wysokościowce i ogłosił, że jest kryzys, więc wysokościowców nie będzie.

Na razie nic się tam nie stawia. Prace projektowe są prowadzone, więc piłka jest w grze. Czekamy, aż kryzys minie i wtedy zobaczymy.

Dbamy o ciągłość i nie miotamy się co kilka lat od ściany do ściany, zmieniając kierunki rozwoju.

Ale wpływu na to, co tam stanie, już nie macie.

Wyznacza go miejscowy plan zagospodarowania, ale rzeczywiście nie mamy.

Śpi Pan spokojnie?

Tak.

Nie boi się Pan, że kiedyś ktoś powie, że "zniszczyliście miasto"?

Wszystko można zrobić lepiej. Nas ograniczają fundusze, brak podatku katastralnego powodujący, że w Polsce jest fatalny system zarządzania przestrzenią. Ale dbamy o ciągłość i nie miotamy się co kilka lat od ściany do ściany, zmieniając kierunki rozwoju.

Rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska