18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Paruzel. Życie na motocyklu

Anna Gabińska
Konstruował rakiety i bomby. Prowadził dyskoteki. Zbierał truskawki i odnawiał stare auta w Szwecji. Na motorze przejechał pół Afryki. Umie przyszyć rękę i wie wszystko o pijawkach.

Jak to się jedzie w rajdzie Paryż - Dakar? - zastanawiał się Maciej Paruzel, mikrochirurg ze szpitala imienia Świętej Jadwigi w Trzebnicy w przerwach pisania pracy doktorskiej o zbawiennym wpływie pijawek na zdrowie człowieka. I wychodząc po wielogodzinnych operacjach, w których wraz z kolegami przyszywał ręce i nogi pacjentom, chciał poczuć żar Sahary na własnej skórze. Znalazł więc do kompanii Piotra Rembikowskiego ("Sam bym nie pojechał, wariatem nie jestem"), dyrektora sprzedaży Peugeota we Wrocławiu, ucałował rodzinę i wyruszył w stronę Hiszpanii.

Nawet nie marzył, że jadąc od Maroka aż do Senegalu przeżyje najprawdziwszą burzę piaskową w Mauretanii, z której go uratuje sześciu czarnych jeźdźców z przygotowaną do strzału bronią typu Kałasznikow. A potem w Casablance zepsuje mu się motocykl i będzie musiał go dopchać do Europy.
- No nie, wcześniej przez pół roku do tego wszystkiego się przygotowywałem - śmieje się Paruzel, szpakowaty, wysoki czterdziestolatek. - W końcu motor ważył z bagażem pół tony, a ja w razie potrzeby mogłem zrobić na środku pustyni operację wycięcia wyrostka robaczkowego. Nawet sobie, bo zabrałem też butelkę whisky.

***
Mama - stomatolog, ojciec - inżynier elektronik. Mieszkali na Górnym Śląsku, w Tarnowskich Górach.
- Nigdy nie chciałem być dentystą, bo kojarzyło mi się to z zadawaniem bólu - opowiada doktor. Medycyna mogła być, ale chodziło o zauważalny, natychmiastowy efekt. I adrenalinę. Dlatego wybrał chirurgię.

Przez swoje pomysły, które dla kolegów były jak rzucanie się z motyką na słońce, dostał ksywę Mad Max.

Nie pasjonował się jednak specjalnie biologią. Funkcjonowanie ciała ludzkiego widział raczej przez pryzmat chemii, fizyki i elektroniki. Grał też na pianinie i gitarze, malował obrazki, wygrywał międzynarodowe zawody strzeleckie w ówczesnej NRD. Pływał też z sukcesami.
- Jak miałem 13 lat, skonstruowałem niewielką maszynę parową - wspomina lekarz. Nigdzie nie można było dostać do niej tłoka, więc ojciec z kolegą odlali go w hucie.

Puszczał też muzykę na potańcówkach. Zwały się już wtedy dyskotekami, od najmodniejszego wówczas stylu italo-disco. Dziś dr Paruzel gustuje w mocniejszych brzmieniach. W komórce ma ustawiony dzwonek z "Whiskey in the Jar" Metalliki. Przez swoje pomysły, które dla kolegów były jak rzucanie się z motyką na słońce, dostał ksywę Mad Max - od bohatera filmu, w którym grał Mel Gibson. Teraz przyjaciele mówią na niego po prostu Maks.
Po maturze papiery złożył do Szczecina. Bo bliżej do Niemiec i Szwecji - a chciał zobaczyć, jak wygląda Europa. Do Gdańska trudniej było się dostać, a nie chciał odpaść. Na weekendy jeździł pociągiem pełnym przemytników zwiedzać Berlin. Na pół roku wyjechał do Szwecji, gdzie najpierw zbierał truskawki i ziemniaki. Potem zatrudnił się w warsztacie, gdzie odnawiał samochody. Zarobił tyle, że mógł sobie kupić pierwszy japoński motocykl z prawdziwego zdarzenia: Suzuki GS 450E. Nim pojechał na Słowację i Węgry. Ale jak już wrócił z zagranicy, wstawił go do garażu, bo postanowił przyłożyć się do studiów.

Po studiach okazało się jednak, że młodemu lekarzowi wcale nie jest łatwo znaleźć sobie miejsce. Dopiero w Brzegu Dolnym chętnie go przyjęli, ale pod warunkiem, że rozpocznie specjalizację z pediatrii. Rozpoczął, ale po dwóch latach się poddał. Stwierdził, że leczenie katarków i lekkich infekcji oskrzeli to nie dla niego.

- Byłem tak zdesperowany, że wysłałem w ciemno 35 podań do wszystkich znanych mi szpitali na Dolnym Śląsku, gdzie mogłem być chirurgiem - wspomina. Został zaproszony na rozmowę do Trzebnicy, gdzie szefem Instytutu Replantacji Kończyn był sam prof. Ryszard Kocięba. Ten sam, który ze swoim zespołem przeprowadził w 1971 roku pierwszą w Europie udaną operację przyszycia ręki.

Po dwóch latach pracy stwierdził, że leczenie katarków i lekkich infekcji oskrzeli to nie dla niego.

- Co pan umie z chirurgii? - zapytał prof. Kocięba młodego doktora Paruzela i zamienił się w słuch, a wraz z nim inni członkowie licznie zebranej komisji rekrutacyjnej.
- Nic, ale chciałbym się tu nauczyć dobrej chirurgii - uśmiechnął się Maciej szeroko.
- A co pan w ogóle umie? - groźnie zmarszczył brwi prof. Kocięba.
- Wędkować - odparł promiennie niedoszły pediatra. No i niespodziewanie się okazało, że miejsca, w które od pięciu lat Paruzel chodzi na szczupaki, liny i miętusy, są w ogóle nieznane profesorowi.
- Koniec rekrutacji - ogłosił po chwili. - Wpiszcie mu zatrudnienie na czas nieokreślony. Teraz choćby płakał, to ja już go nauczę posługiwania się skalpelem - zapowiedział.

Potem wielokrotnie wędkowali razem, nawet w górskich strumieniach, a profesor okazał się wspaniałym nauczycielem mikrochirurgii.

W ten sposób doktor Maks Paruzel odnalazł swoje miejsce zawodowe na ziemi. Zrobił specjalizację z chirurgii pierwszego i drugiego stopnia, teraz pisze doktorat - z pijawek. Dowiedział się o leczeniu nimi przypadkowo na zagranicznej konferencji naukowej, gdy lekarz z Indii zapytał go, czy w Polsce stosuje się te pierścienice przy replantacji palców.

Szybko się okazało, że niepozorny krwiopijca jest stosowany w medycynie od lat na całym świecie: w USA, Kanadzie, Francji. Pijawka wcale nie leczy tym, że po przepiłowaniu skóry ściągnie z człowieka złą krew, bo utoczy jej nie więcej niż 5 mililitrów. Chodzi o 60 związków, które robak wpuszcza do naczyń krwionośnych. Wśród nich są substancje przeciwzakrzepowe, przeciwobrzękowe, przeciwzapalne. 13 stycznia, jako największy specjalista w Polsce, ma wystąpić z wykładem na pierwszym ogólnopolskim zjeździe hirudoterapeutów.
***
Do Afryki najpierw miał pojechać z żoną.
- Już na pierwszą randkę przyjechałem motorem, bo chciałem zobaczyć, jak zareaguje - wspomina lekarz. Nic głupiego nie powiedziała. Od roku sama jeździ motorem.

Starszy syn, ośmiolatek, pięknie sobie radzi na na motocyklu crossowym.
- Bez takiej żony nie miałbym wspaniałego życia rodzinnego - podkreśla Paruzel. Nie zdecydowała się na niebezpieczną wyprawę przez Saharę do Dakaru, ale zachęcała go, że skoro chce, powinien pojechać, by zrealizować swoje marzenia.
- Pół roku przygotowań było równie dobre, jak sama podróż.

Lubi ruch. W domu właściwie nie ma telewizora.
- Wolę pociągnąć kilka odcinków któregoś z seriali we własnym życiu - śmieje się.

Serial afrykański rozpoczął się 1 sierpnia i miał 25 odcinków. Paruzel razem z kolegą najpierw pojechali na przegląd swoich motocykli do Berlina. Wszystko grało w nich, jak należy, więc obrali kierunek: Hiszpania. I musieli odpocząć po 3 tysiącach kilometrów w dwa i pół dnia, a był to dopiero początek wyprawy. Prom do Maroka. Pierwsze afrykańskie miasto Nandor, w którym dochodziło do 48 stopni C. Na pustyni - o 10 więcej.

Serial afrykański rozpoczął się 1 sierpnia i miał 25 odcinków.

W Mauretanii zaskoczyła ich burza piaskowa. Nic nie było widać, mimo włączonych świateł. Motory zabuksowały w piachu, była noc.
I znienacka pojawili się mężczyźni z karabinami.
- Miałem duszę na ramieniu, bo nie wiedziałem, czy to żołnierze, rebelianci, czy zwykli zbóje - opowiada doktor. Okazało się, że to żołnierze, którzy pomogli przepchać motocykle do najbliższej oberży o standardzie zupełnie bezgwiazdkowym.

Udało im się dojechać do Dakaru. W drodze powrotnej lekarz spędził trzy dni w Casablance, gdzie motocykl odmówił mu posłuszeństwa.
- Nikt nie potrafił go naprawić, więc wepchałem gadzinę na pociąg towarowy, potem na prom - opowiada.

Do Hiszpanii chcieli przyjechać przyjaciele i zabrać go do domu.
- Ale ja mam dwóch synów, jak by to wyglądało? - pyta lekarz. - Ojciec pojechał do Afryki motorem, a do domu go na lawecie przywieźli? Naprawionym motocyklem wrócił z tarczą, a nie na tarczy.
A teraz?
- No, w końcu licencję pilota zrobię - śmieje się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska