Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wrocławskie wędrówki przez stulecia" - nowa książka Wojciecha Chądzyńskiego

Katarzyna Kaczorowska
Most Uniwersytecki na widokówce z 1934 roku
Most Uniwersytecki na widokówce z 1934 roku Zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu
Lubię poznawać historię miasta, w którym się urodziłam. Tym razem z pomocą najnowszej książki Wojciecha Chądzyńskiego, która trafiła właśnie do księgarń.

Goethe narzekał, że Wrocław cuchnie. Był sierpień 1790 roku. Już uznany niemiecki poeta zatrzymał się w zajeździe Czerwony Dom. Dom stoi do dzisiaj przy obecnej ulicy Ruskiej. Nic dziwnego, że Goethe miał powody do irytacji i okrzyk "więcej powietrza" mógł co najwyżej wznosić do niebios obojętnych na stan wrocławskiego klimatu - niedaleko płynęła Oława Miejska, która bardziej przypominała zamulony ściek niż rzekę.

Nie on jeden zresztą utyskiwał na smród w mieście, którego nie były w stanie przesłonić najpiękniejsze zabytki. Dał się on we znaki przyszłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, który również zawitał do Wrocławia. I był widomym znakiem zagrożenia epidemiologicznego, które zbierało wielkie żniwo, nie oszczędzając nawet sławnych - w czasie epidemii cholery w 1831 roku we Wrocławiu zmarło pięć tysięcy osób. Wśród ofiar zarazy był generał Carl Phillip Gottlieb von Clausewitz, słynny taktyk wojskowy, autor traktatu "O wojnie".

O zarazie, jaka wybuchła 22 lata później, w lutym, wrocławski korespondent "Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego" donosił swoim czytelnikom: "Od 23 do 24 bm. zachorowało 37 osób, a jedenaście umarło. Od 24 do 25 liczba ofiar była daleko większa, w przeciągu 24 godzin w samym klasztorze urszulinek umarło jedenaście osób. (...) Cholera wciąż się wzmaga. Epidemia ta tym jest okropniejszą, że na małej przestrzeni skupiła swą siłę. W ostatnim czasie panowała w okręgu miasta około Schuhbruecke (ulicy Szewskiej) i na ulicy Urszulinek (Uniwersyteckiej). W innych częściach miasta pokazała się tylko w niektórych domach. Na Przedmieściu Świdnickim z powodu dochodzącego świeżego powietrza i zdrowych zabudowań dotąd się nie pokazała. Najwięcej cholera sprząta ofiar po ciasnych i brudnych zaułkach Starego Miasta".

Kilka lat później w mieście pojawiła się ospa (dziennikarz "Kuriera Warszawskiego" ostrzegał, że szczególnie choroba napastuje panny), a kolejna epidemia cholery przyczyniła się do rozwoju niewielkiej wsi Oborniki - bogaci wrocławianie uciekali przed niebezpieczeństwem do uzdrowiska zbudowanego w 1835 roku przez Karola Wolfganga Schauberta.

Ale nie tylko o zarazach pisze Wojciech Chądzyński. Z jego "Wrocławskich wędrówek przez stulecia" dowiadujemy się mnóstwa ciekawostek, które każdy miłośnik historii miasta znać powinien - i to nie tylko po to, by od czasu do czasu błysnąć wiedzą w towarzystwie. No bo ilu z nas wie, że w rejonie dzisiejszego placu Hirszfelda uprawiano... kapustę? Dworek był jedną ze wsi położonych na południe od Przedmieścia Świdnickiego i aż do sekularyzacji majątków kościelnych przez Fryderyka Wilhelma III należał do joannickiej komandorii.

Wieś była niewielka - pod koniec XVIII wieku mieszkały tu zaledwie 73 osoby w 14 zagrodach. Ale na żyznych ziemiach uprawiały białą i włoską kapustę, szpinak, kalafiory, rzepę, marchew, cebulę, buraki, ogórki, zioła, ba, były też drzewa owocowe, karczma i kuźnia. Wrocławianie lubili tu urządzać letnie wycieczki, bo z pagórka, na którym stał wiatrak, przy dobrej pogodzie rozpościerał się wspaniały widok na Ślężę, Góry Sowie i Sudety. Konia z rzędem temu, kto dzisiaj z okolic placu Hirszfelda wypatrzy choćby ich cień.
Chądzyński prowadzi nas przez historię miasta szlakami, na których nie brak zabytków, ciekawych ludzi i skandali. Poznajemy więc gorszący całą ówczesną Europę spór pomiędzy opatami kanoników regularnych Na Piasku i norbertanów na Ołbinie. Papież Klemens VI przyznał temu pierwszemu w 1351 roku prawo do noszenia mitry, pierścienia i pastorału wraz z prawem kroczenia na czele procesji podczas uroczystości kościelnych i z udziałem władców.

Sęk w tym, że dokładnie takim samym przywilejem szczycił się opat norbertanów i nie zamierzał z niego rezygnować. Ambicje dwóch przewielebnych szybko stały się powodem wielkiego zgorszenia maluczkich i wielkich - na Ostrowie Tumskim dochodziło do regularnych bójek pomiędzy stronnictwami dwóch opatów, w których ponoć nie brakowało co bardziej krewkich braciszków. Skandal szybko stał się znany w Europie, skłóceni dostojnicy zwrócili się do Watykanu po sprawiedliwy wyrok, ale papież uznał ich prośbę za oburzającą i scedował decyzję na biskupa wrocławskiego Wacława. Ten zaś wydał iście salomonowy wyrok - procesję jednego roku poprowadzi opat z Ołbina, a kolejnego z Piasku i tak na zmianę.

Albo opowieść o profesorze Otfridzie Foersterze, osobistym lekarzu przywódcy rewolucji październikowej, prekursorze mikrochirurgii, znawcy czerwonego wina, uzależnionym od angielskich cygar. Zdradzę tylko, że Foerster na leczenie Lenina dostał zgodę uczelni, na której pracował - Uniwersytetu Wrocławskiego, a i honorarium oferowane przez Rosjan było nie do pogardzenia: 30 tysięcy marek w złocie. Foerster nie uratował swojego pacjenta. Jak napisał w jednym ze swoich sprawozdań: "Dwa lata ciągnęła się choroba, skradała niepostrzeżenie i rozwijała powoli. I właśnie wtedy, gdy następująca poprawa wzbudziła nadzieję na dalsze przezwyciężenie choroby, trwający prawie godzinę atak (kolejny wylew - przyp. red.), przy jednoczesnym porażeniu dróg oddechowych, spowodował zgon".

Lekarz z Wrocławia na prośbę władz radzieckich sporządził akt zgonu i protokół z sekcji zwłok. Cóż, miał szczęście - śmierć Lenina była na rękę Stalinowi, więc Foerster nie zapłacił głową za brak efektów swojej terapii.

Takich historii w książce Wojciecha Chądzyńskiego jest znacznie więcej. Autor, wrocławski dziennikarz niegdyś związany ze "Słowem Polskim" i "Magazynem Tygodniowym Gazety Wrocławskiej", już po raz czwarty oddaje wrocławianom tom, w którym przybliża wrocławianom historię ich miasta. Na półce miłośnika Wrocławia to pozycja obowiązkowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska