Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Paluszek: Każdy chce zarobić

Mariusz Wiśniewski
Janusz Wójtowicz
Rozmowa z Krzysztofem Paluszkiem, trenerem koordynatorem w piłkarskim Śląsku Wrocław.

Wrócił Pan właśnie z Paragwaju, gdzie szukał zawodników dla Śląska. Coś się udało znaleźć konkretnego?
Tak jak mówiłem wcześniej po powrocie z Peru, to nie jest tak, że się tam jedzie i od razu wraca z piłkarzem. Szukamy, badamy rynek i sprawdzamy, jakie musimy spełnić warunki, aby dany piłkarz do nas trafił. Chodzi między innymi o finanse, czy stać nas na danego piłkarza i ewentualnie, na jakiego nas stać.

Ale pojechał Pan obserwować konkretnego zawodnika?

Konkretnego zawodnika, ale także szukaliśmy nowych piłkarzy. Dużo się działo. Nawiązaliśmy kontakt z menedżerami, zostaliśmy zaproszeni do Brazylii na turnieje, gdzie będzie także można obserwować kolejnych graczy. Generalnie wyjazd był bardzo pożyteczny. Teraz spotkam się z prezesem i trenerem Ryszardem Tarasiewiczem i przeanalizujemy materiał i postanowimy, co dalej.

A jeżeli chodzi o tego konkretnego zawodnika? Jest szansa, aby trafił do Śląska?

Temat raczej upadł. Chodziło o Samudio z Libertad, najbogatszego klubu w Paragwaju. W ogóle, jeżeli chodzi o transfery, to w tej chwili w Paragwaju nie jest to łatwy temat. Po awansie do mistrzostw świata i losowaniu grup, w Paragwaju wszyscy liczą na sukces i tym samym ceny za piłkarzy wzrosną. Są w grupie z Włochami, Nową Zelandią i Słowacją i mają ogromną szansę przynajmniej na wyjście w grupie. Od włodarzy Libertad usłyszałem, że możemy złożyć ofertę, ale oni nie są zainteresowani sprzedażą Samudio w tej chwili. I tak w ogóle mają już propozycje transferów z klubów z Argentyny, Brazylii i z Europy. Sądzę, że nie jesteśmy w stanie ich przebić finansowo, bo tutaj chodzi o kwoty liczone już w milionach dolarów.
To wyjazd się nie udał?
Jedne tematy upadły, ale narodziły się inne. Tak jak wspominałem, nawiązaliśmy kontakty, mamy zaproszenia i dużo materiału. Poza tym należy też pamiętać, że rynek piłkarski w Ameryce Południowej wygląda inaczej niż w Europie. Tam są jakieś grupy, pełno menedżerów i każdy chce zarobić. To nie jest tak, że dany piłkarz ma kontrakt ważny jeszcze rok i wiadomo o co chodzi. Piłkarz ma ważny kontrakt, ale za dwa miesiące może być już wolnym graczem, bo mu klub nie płaci. Trochę wygląda to jak wolna amerykanka. Nawiązaliśmy też kontakt z ludźmi z Brazylii, a tam rynek jest dziesięć razy większy niż ten w Paru i Paragwaju razem wzięte.

To może warto zatrudnić kogoś tam na stałe?
To już nie do mnie pytanie, ale do prezesa. Na razie zatrudnimy scouta, który będzie dla nas penetrował rynek Czech, Słowacji i byłych krajów Jugosławii. Z tego, co słyszałem, warunki już są ustalone i być może w grudniu albo w styczniu taki człowiek będzie już dla nas pracował.

Rozumiem, że nie jest wykluczone, że zimą ktoś do nas trafi z Ameryki Południowej, ale możliwe, że na przykład dopiero latem.
Mamy zrobioną taką naszą listę życzeń, na której jest z ośmiu, dziesięciu zawodników i teraz będziemy przygotowywali zapytania i konkretne oferty. Działamy wielotorowo. Jak upadnie jeden temat, mamy kolejny. Może się tak zdarzyć, że już zimą uda się kogoś sprowadzić, ale może tak być, że dopiero latem albo za rok. Nasz plan jest rozłożony na trzy, cztery okienka transferowe, w których chcemy sprowadzać po dwóch, góra trzech graczy. Nie ma potrzeby, aby nagle wymienić całą drużynę. Zresztą nigdy tak nie stawialiśmy sprawy. Działamy długofalowo. Poza tym cały czas penetrujemy rynek lokalny i krajowy pod kątem zawodników do gry w zespole Młodej Ekstraklasy. I jest jeszcze Europa. Mamy co robić i nad czym się zastanawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska