Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław: Koszmar powróci wiosną?

Mariusz Wiśniewski
Z Cracovią, podobnie jak w innych meczach, Śląsk nie potrafił sforsować defensywy rywali
Z Cracovią, podobnie jak w innych meczach, Śląsk nie potrafił sforsować defensywy rywali Andrzej Banaś
W świecie piłki nożnej istnieje pewna niepisana prawidłowość, która mówi, że "spada się na swoim stadionie, a mistrzostwo zdobywa na boisku rywala".

Należy to rozumieć w ten sposób, że jeżeli nie wygrywa się nawet u siebie, to trudno myśleć o utrzymaniu w lidze. Jeżeli jednak jakiś zespół ma większe ambicje, mierzy w mistrzostwo, musi wygrywać na własnym boisku, ale także zdobywać komplety punktów na terenie rywala. Śląsk spełnia pierwsze kryterium, ale jeżeli chodzi o drugie, to w tej chwili w ekstraklasie należy obok Odry Wodzisław do najsłabiej grającej drużyny poza swoim stadionem.

- Dlaczego nie radzimy sobie na wyjeździe? Wszyscy nam zadają to pytanie i nawet my sami sobie je zadajemy i nie znajdujemy odpowiedzi. Po prostu, nam nie idzie - odpowiada Krzysztof Ulatowski. Dalej dodaje: - Przed wyjazdem mówimy sobie, że teraz to już na pewno wygramy. Wychodzimy na boisko, jakiś jeden błąd, tracimy gola i później walimy głową w mur.

Statystyki meczów wyjazdowych Śląska są zatrważające. Wrocławianie ostatni raz wygrali 17 maja w Gliwicach z Piastem. Po kolejną wygraną trzeba się cofnąć do listopada 2008 roku (z Ruchem Chorzów 2:1). W ekstraklasie dłuższą passą bez wygranej na boisku rywala może się pochwalić tylko Jagiellonia, która ostatni raz na wyjeździe wygrała jesienią 2007 roku (31 meczów bez wygranej).

Statystyki meczów wyjazdowych Śląska są zatrważające.

- To jest trudne pytanie, dlaczego nam nie idzie na wyjazdach - zastanawia się Sebastian Mila. - Na boiskach rywali sprawiamy wrażenie spiętych, sparaliżowanych i nie gramy swobodnie. Nie wypracowujemy sytuacji i stąd też nie strzelamy goli. A bez bramek nie można myśleć o wygrywaniu meczów - analizuje piłkarz.

Wrocławianie w spotkaniu z Cracovią oddali zaledwie jeden celny strzał. I to dopiero w 90 minucie. Wcześniej niby posiadali przewagę, lepiej operowali piłką, ale absolutnie nic z tego nie wynikało.
- W drugiej połowie chcieliśmy odrobić straty, ale zagraliśmy za mało ofensywnie - komentował po spotkaniu trener Ryszard Tarasiewicz.
Nie chodzi jednak chyba tylko o samą ofensywną grę, ale o atuty w ofensywie. Tomasz Szewczuk stara się w ataku jak może, ale nie jest to jednak Vuk Sotirović, który potrafi gola strzelić z niczego. Poza tym wrocławianie już dawno zostali rozszyfrowani i kiedy muszą gonić wynik i przedzierać się przez szczelną defensywę rywali, nie mają czym przeciwnika zaskoczyć.

- Brakuje nam też trochę szczęścia - zauważa Ulatowski. - Jestem pewien, że gdybyśmy nie stracili tego gola tuż przed przerwą, na pewno nie przegralibyśmy z Cracovią. My nie mieliśmy sytuacji, ale oni przecież też nie. A mecz z Polonią Warszawa. Przecież do 90 minuty prowadziliśmy, a później jakieś dwa błędy i porażka - dodaje zawodnik.

Nie chodzi jednak chyba tylko o samą ofensywną grę, ale o atuty w ofensywie.

Następny mecz Śląsk na wyjeździe na szczęście zagra dopiero w rundzie wiosennej 27 lub 28 lutego z Polonią Bytom. Będzie to pierwsza kolejka po przerwie zimowej, a więc fantastyczny moment na przełamanie złej passy. Aby jednak tak się stało, Śląsk musi zmienić swoją grę na boiskach rywali, bo w przeciwnym wypadku koszmar wróci wiosną i znowu trzeba będzie liczyć na łut szczęścia i może jakiś remis.

- Mamy teraz dużo czasu, bo aż do wiosny i na pewno zajmiemy się sprawą meczów wyjazdowych. Przeanalizujemy, co jest nie tak i na pewno przełamiemy tę złą passę. Przecież nie możemy tak grać wiecznie - kończy Sebastian Mila.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska