Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjantka trzy lata płaciła fałszywkami

Marcin Rybak
Wrocławska policjantka, zatrzymana we wtorek w domu handlowym Renoma przy ul. Świdnickiej z fałszywymi pieniędzmi, została w piątek aresztowana na trzy miesiące.

Za próbę wprowadzenia do obrotu falsyfikatów grozi jej nawet 10 lat więzienia. Przyznała się do postawionych jej zarzutów.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń śledztwa, policjantka od trzech lat robiła zakupy posługując się fałszywkami. Na jaką kwotę? Tego na razie nie wiadomo.

Wiadomo jednak, że fałszywe banknoty, a nawet monety były dowodami w sprawach, które prowadziła. Alicja Z., 40-letnia funkcjonariuszka wydziału dochodzeniowego Komendy Miejskiej Policji, zajmowała się przesyłaniem fałszywek do Narodowego Banku Polskiego.

Do Alicji Z. trafiały banknoty i monety z całego miasta - wszystkie, jakie wydały się podejrzane kasjerom w bankach i sklepach. Zgodnie z obowiązującą procedurą każdy podejrzany pieniądz trafia do ekspertów NBP, którzy szczegółowo go opisują. To oni wydają ostateczny werdykt, czy mamy do czynienia z falsyfikatem. Podczas przeszukania w domu policjantki znaleziono dokumenty ze spraw dotyczących fałszywych pieniędzy. Dlatego - oprócz zarzutów wprowadzania do obrotu podrobionych monet i banknotów - funkcjonariuszka jest też podejrzana o niedopełnienie obowiązków.

Jak to możliwe, że aresztowana w piątek policjantka tak długo nie wpadła? Czy fałszowała protokoły? A może w miejsce przesłanych jej banknotów podkładała inne, zeskanowane i wydrukowane na dobrej, kolorowej drukarce? Tę drugą możliwość sugeruje wrocławski policjant, z którym rozmawialiśmy.
- Inaczej nie dałoby się ukryć, że czegoś brakuje - twierdzi.

Jednak gdyby okazało się, że kobieta podmieniała fałszywki na inne, własnej roboty, groziłoby jej od pięciu do 25 lat więzienia. Byłoby to bowiem produkowanie fałszywych pieniędzy. A to jedno z najpoważniejszych przestępstw, jakie zna polski kodeks karny. Prokuratura nie postawiła jednak takiego zarzutu Alicji Z.

Jak to się więc stało , że przez trzy lata nikt się nie zorientował, że nie wszystkie zabezpieczone we Wrocławiu podróbki trafiają do speców z NBP? Dlaczego wcześniej nie ujawniono, że część z nich wraca do sklepów i banków? Oprócz prokuratorów sprawę wyjaśniać będzie też kontrola w policji.
O procederze, do którego policjantka przyznała się wczoraj na przesłuchaniu, nikt nie wiedział. Nie wytropili go funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Powołani do łapania przestępców w policji.

Alicja Z. w piątek przez kilka godzin opowiadała o swoim procederze na przesłuchaniu w prokuraturze . Śledczy znają więc już odpowiedź na te pytania. A przynajmniej wersję, jaką podaje sama podejrzana.

- Nie możemy ujawnić szczegółów z przesłuchania - odpowiada krótko Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej. - Mogę powiedzieć, że funkcjonariuszka tłumaczyła, że pieniądze potrzebne były jej na życie.

Alicja Z. wpadła w centrum handlowym Renoma. Robiła zakupy w sklepie z elegancką odzieżą. Próbowała kupić bolerko, bluzkę, spodnie, torebkę i pierścionek.
Miała 500 złotych: trzy stuzłotówki i banknot dwustuzłotowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska