Legnicę zalewają automaty do hazardu

W Legnicy każde miejsce jest dobre na otworzenie saloniku z automatami. Już nie wystarcza, że jednoręcy bandyci zajmują miejsce w sklepach spożywczych. Są też na targowiskach, w dawnych kioskach z gazetami, a nawet w samym środku rynku, tuż pod biurem poselskim i siedzibą legnickiego SLD.
- Ten świecący neon nie przystaje do zabytkowej Kamieniczki pod Przepiórczym Koszem - przyznaje zdegustowany szef legnickiego SLD Sławomir Skowroński.

Jednak skarg na kasyna nie ma, przynajmniej od dwóch lat. Ostatnie było na miejsce hazardu na rogu ul. Działkowej i Św. Elżbiety. Lokatorzy skarżyli się na hałas i na zanieczyszczane przez klientów kasyna bramy. W końcu sam właściciel punktu poprosił policję o zwiększenie patroli, a toaletę w punkcie udostępnił klientom.

Wśród 20 inwestorów, którzy postawili punkty z maszynami, tylko dwóch jest legniczanami.
- Są tańsze w utrzymaniu niż kioski z gazetami - uważa Marek Pospieszyński, który utworzył swój punkt właśnie w miejsce dawnego kiosku.

Na razie klientów ma niewielu i głównie przychodzą po południu.
- Nie gram codziennie, ale przedwczoraj grałem, wczoraj i dziś też mi się zdarzyło - mówi legniczanin Marcin Kowalczyk. - Wczoraj miałem 5 złotych i ugrałem 50 złotych. Coś sobie kupiłem i znowu wrzuciłem 5 złotych i wygrałem. Z tych 5 złotych zrobiło się 120.

Marek Pospieszyński: Są tańsze w utrzymaniu niż kioski z gazetami

- Wydaje mi się, że powinniśmy już o tym zjawisku zacząć rozmawiać na komisjach - przyznaje Ewa Szymańska, przewodnicząca rady miejskiej.

Na razie nie widzi potrzeby wprowadzania restrykcji, jakie zrobili w listopadzie świdniccy radni - odebrali kasynom ulgi podatkowe. Powód jest prosty - legnickie miejsca hazardu takich ulg nie dostają.
Legnica straż miejska zasłynęła w Polsce wytykając luki prawne w przepisach o hazardzie. Przy automatach nie mogą grać dzieci, ale nie ma za żadnej sankcji. Uczniowie złapani hazardzie są odwożeni do szkoły.