Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listkiewicz i długi Widzewa

Marcin Rybak
Były prezes PZPN Michał Listkiewicz czuje się niewinny w sprawie działania na szkodę wierzycieli Widzewa
Były prezes PZPN Michał Listkiewicz czuje się niewinny w sprawie działania na szkodę wierzycieli Widzewa Wojciech Barczyński
Były szef PZPN usłyszał we Wrocławiu zarzuty od prokuratora. Podejrzanemu grozi teraz od pół roku do ośmiu lat więzienia.

Były prezes PZPN Michał Listkiewicz jest podejrzany o działanie na szkodę wierzycieli Widzewa Łódź.

Na jego polecenie pieniądze z PZPN, które powinny były trafić do ścigających Widzew komorników, zostały wysłane na konta prywatnej firmy należącej do jednego z właścicieli łódzkiego klubu Andrzeja G. Chodzi o przeszło 7 milionów złotych.

Takie są ustalenia wrocławskiej Prokuratury Apelacyjnej. Śledztwo dotyczące oszukiwania wierzycieli to jeden z wątków wielkiego futbolowego śledztwa, prowadzonego już piąty rok we Wrocławiu.

Wczoraj były prezes PZPN usłyszał zarzuty popełnienia przestępstwa. Grozi mu nawet osiem lat więzienia. Po przesłuchaniu został zwolniony do domu. Musi tylko wpłacić 60 tysięcy złotych kaucji.
- Czuję się niewinny - powiedział nam wczoraj Michał Listkiewicz. - O szczegółach rozmawiać nie mogę, bo prokuratura mi zabroniła.

Według naszych informacji Listkiewicz wczoraj nie chciał składać wyjaśnień. W najbliższych dniach przyjedzie do wrocławskiej prokuratury jeszcze raz na przesłuchanie, razem ze swoim obrońcą.
Zdaniem prokuratury Michał Listkiewicz w 2000 roku wydał polecenie, by pieniądze należne Widzewowi Łódź przekazywać firmie Andrzeja G. - dziś również jednego z podejrzanych we wrocławskim śledztwie.

W tamtych latach Widzew był zadłużony na miliony złotych. O należnie im pieniądze upominały się m.in. ZUS i urząd skarbowy. Konta klubu były zablokowane przez komorników.
Liczyli oni przede wszystkim na pieniądze za prawa do telewizyjnych transmisji, jakie płaciła klubom telewizja Canal Plus. Pieniądze z Canal Plus trafiały do klubów za pośrednictwem PZPN. Związek miał informacje o działaniach komorników i zablokowanych kontach. Mimo to pieniądze za prawa do transmisji do komorników nie trafiły.
Zdaniem prokuratury to przestępstwo utrudniania egzekucji.
- Nie znam dokumentów, na podstawie których Michał Listkiewicz usłyszał zarzuty - mówi jego obrońca mecenas Jacek Kryszczuk. - Jednak znając relacje w PZPN wiem, że Michał Listkiewicz uchylał się od podejmowania jakichkolwiek decyzji w sprawach gospodarczych.

Co ciekawe, mecenas Kryszczuk to też były działacz piłkarskiej centrali. Był przed kilkoma laty wiceszefem wydziału dyscypliny Związku. Na początku śledztwa w sprawie korupcji w futbolu został wydelegowany jako przedstawiciel PZPN do kontaktów z prokuraturą.

- Nie widzę konfliktu interesów ani niczego nieetycznego w tym, że podjąłem się obrony Michała Listkiewicza - powiedział nam wczoraj mecenas Kryszczuk. - Byłem pełnomocnikiem do spraw kontaktów z prokuraturą, ale wyłącznie w wątku korupcyjnym. I chociaż miałem wiele propozycji podjęcia się obrony osób podejrzanych o handlowanie meczami, zawsze odmawiałem i będę odmawiał.

Przypomnijmy, że Michał Listkiewicz to niejedyny wysoko postawiony piłkarski działacz, który usłyszał zarzuty związane z utrudnianiem komorniczych egzekucji. W sprawie rozliczeń z Widzewem zarzuty usłyszał już były sekretarz generalny PZPN Zdzisław K.
Były wiceszef związku Eugeniusz K. miał za to pomagać w utrudnianiu egzekucji na rzecz wierzycieli GKS Katowice. On też jest podejrzany o popełnienie przestępstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska