Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Koniec badań dzieci

Eliza Głowicka
We Wrocławiu wstrzymano jedyne duże profilaktyczne badania dzieci z podstawówek. Prof. Alicja Chybicka: Są pieniądze, ale zabrakło nam lekarzy do badania najmłodszych.

Od tego roku szkolnego dzieci z wrocławskich podstawówek nie będą już badane w szkołach przez pediatrów. Po tym jak kilkanaście lat temu w szkołach zlikwidowano gabinety lekarskie, teraz urząd miejski wstrzymał jedyny w mieście duży program przesiewowych badań uczniów.
Od 2004 roku prowadziła go klinika hematologii i onkologii dziecięcej.
- Niestety, nie mamy już wystarczająco dużo lekarzy. Czterech wyjechało za granicę - wzdycha prof. Alicja Chybicka, szefowa kliniki.

W ramach badań przesiewowych co roku badano od tysiąca do kilku tysięcy uczniów podstawówek. Choć teoretycznie badania dotyczyły wykrywania nowotworów, w praktyce lekarze wychwytywali też inne problemy ze zdrowiem.
- Wyszło na jaw, że ogólny stan zdrowia dzieci jest fatalny. Połowa ma próchnicę lub wady zgryzu, większość ma wady postawy, sporo dzieci cierpi na alergie, niektóre miały początki cukrzycy lub wymagały wizyty u specjalisty - wylicza prof. Chybicka.

Program prowadzony przez klinikę prof. Chybickiej był jedynym, w którym lekarze odwiedzali dzieci w szkołach. Teraz to rodzice muszą zadbać o regularne wizyty u lekarzy rodzinnych. A specjaliści alarmują: wiele dzieci trafia do lekarzy za późno, bo ich rodzice nie mają na to czasu lub chęci.

Tylko od rodziców zależy, czy wrocławskie dzieci będą regularnie badane przez pediatrów.

Teraz tylko od rodziców zależy, czy wrocławskie dzieci będą regularnie badane przez pediatrów. Miasto zawiesiło prowadzone od kilku lat badania przesiewowe w szkołach.
Choć program badań prowadzonych przez klinikę hematologii i onkologii dziecięcej miał na celu przede wszystkim wykrycie u najmłodszych nowotworów, to przy okazji stwierdzano też wiele innych chorób i kłopotów zdrowotnych. Tylko w 2007 roku u 711 dzieci wykryto niedowagę, u 584 - alergie, około 600 miało zepsute zęby, a ponad 500 - problemy z kręgosłupem lub wady postawy. W wielu przypadkach przed badaniami rodzice nic nie wiedzieli o kłopotach swoich dzieci.

Wyniki badań zaskakiwały nawet lekarzy. - Były fatalne. Nie chodzi o pojedyncze przypadki podejrzenia nowotworu. Niemal każde dziecko miało jakieś zaniedbania: popsute zęby, słaby wzrok, krzywe łopatki, niewykryte alergie i wady serca. Tylko 3 proc. dzieci było zdrowych - przyznaje profesor Alicja Chybicka, szefowa kliniki hematologii i onkologii dziecięcej.
W magistracie nie wiedzą jeszcze, czy i kiedy badania wrócą do szkół. Pieniądze na nie są. - Szukamy pomysłu, jak zastąpić ten program. Zaczęliśmy rozmowy z lekarzami rodzinnymi - mówi Anna Szarycz, dyrektor wydziału zdrowia w urzędzie miejskim. A prof. Chybicka przyznaje, że opieka pediatryczna w kraju od lat kuleje.

- W Polsce nie ma przymusu badań. A szkoda, bo wielu rodziców dobrowolnie nie pójdzie z dzieckiem do lekarza, odbierając mu szansę na prawidłowy rozwój. Pamiętam, że ja sama jako młody rodzic dostawałam ponaglenia, by przyjść z dzieckiem do przychodni, nie wspominając o szczepieniach - przyznaje Chybicka.

Jej zdaniem jest tak źle, bo w szkołach nie ma też już stałej opieki medycznej. Lekarze zniknęli ze szkół na początku lat 90. ubiegłego wieku. Taki lekarz miał obowiązek profilaktycznie badać wszystkie dzieci raz w roku, a nie tylko wtedy, gdy uczeń źle się poczuł.

Miasto finansuje obecnie pięć różnych programów zdrowotnych (wykrywania wad słuchu, wzroku, postawy, zapobiegania i leczenia próchnicy, a ostatnio zapobiegania chorobom zakaźnym poprzez szczepienia dzieci z rodzin wielodzietnych). Żaden jednak program nie jest kompleksowym badaniem i w żadnym z nich dzieci nie są badane w szkołach.
Barbara Rotte, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 118 przy Bulwarze Ikara, potwierdza, że to właśnie badania w szkołach były szczególnie cenne.

Jest tak źle, bo w szkołach nie ma też już stałej opieki medycznej.

- Gdy lekarz był u nas, na miejscu, z badań korzystało o wiele więcej dzieci. Od kiedy badania są poza szkołą, jak ostatnio przy badaniach wzroku i słuchu, przychodzi połowa klasy - mówi z żalem.
- Najczęściej przychodzą do nas rodzice z małymi dziećmi, do 7 lat. Później, z wiekiem dziecka, zainteresowanie rodzica jego zdrowiem maleje. Musimy namawiać rodziców, by zaszczepili dziecko przeciw grypie - dodaje Barbara Orzechowska, pediatra z poradni zdrowego dziecka w Dolmedzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska