Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Krzyżowej nie padły puste słowa

Małgorzata Moczulska
Małgorzata Moczulska, dziennikarka "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Małgorzata Moczulska, dziennikarka "Polski-Gazety Wrocławskiej" Dariusz Gdesz
Nie pamiętam mszy pojednania sprzed 20 lat. Byłam wtedy nastolatką i inne rzeczy miałam w głowie. Dlatego trudno było mi początkowo zrozumieć podniosłość tamtej uroczystości, a nawet to, co tak naprawdę dała ona Polakom i Niemcom.

Pewnie również dlatego, że nigdy nie odczułam, iż pomiędzy naszymi narodami są jakieś antagonizmy. II wojna światowa to dla mnie historia i do głowy mi nie przyszło, by dziś szukać winnych tej tragedii za naszą zachodnią granicą. Bo przecież winni zostali już ukarani, faszyzm został potępiony. Nie noszę urazy za przeszłość do swoich niemieckich rówieśników. Bo i o co mam mieć do nich żal? Są tacy sami jak ja. Dla nich czasy II wojny światowej to historia, pewnie inna niż dla nas, Polaków, bo my byliśmy ofiarami, ale jednak historia.

Wiem, że wielu ludzi nie potrafi wybaczyć, a politycy nieraz zamiast łagodzić konflikty jeszcze je podsycają. Dlatego mamy jako oba narody szczęście, że 20 lat temu szefami rządów byli ludzie świadomi potrzebny pojednania, potrafiący wznieść się ponad wątpliwości, narodową dumę - Tadeusz Mazowiecki i Helmut Kohl. Niemiecki kanclerz przyjechał do Krzyżowej, mimo że w tym samym czasie w jego kraju burzono mur berliński. Przyjechał, bo widział sens pojednania, bo wiedział, że od czegoś trzeba zacząć, dać przykład, przeprosić i poprosić o wybaczenie.

Msza pojednania miała zatem ogromne znacznie dla polityków i osób, które wybaczyć nie potrafią. Kiedy w czwartek, podczas 20 rocznicy tej uroczystości, arcybiskup Alfons Nossol mówił o potrzebie przebaczania, bo ono daje człowiekowi wolność i nie oznacza wcale zapomnienia, pomyślałam, że Krzyżowa dała im również naukę. Nie tylko naukę historyczną, ale też lekcję pokory, zrozumienia dla innych. - To, co złe, minęło, a sąsiadów się nie wybiera. Trzeba za to umieć obok nich i z nimi żyć - to znów słowa arcybiskupa.

Przypominał on również o najważniejszej rzeczy. Nie zawsze Niemcy byli naszymi wrogami, a nawet i w czasach wojny nie wszyscy stali po stronie Hitlera. Miejsce mszy pojednania - dawny majątek rodziny von Moltke to nie przypadek, a symbol. Mieszkający w nim w czasie wojny hrabia Helmut James von Moltke dostrzegał zło, jakie niesie za sobą nazizm. Jako adwokat wspierał ofiary reżymu, pomagał Polakom i Żydom wyjechać za granicę. Pałac w Krzyżowej był miejscem zebrań niemieckiej opozycji antyhitlerowskiej, zwanej Kręgiem z Krzyżowej. To więc miejsce, które pokazuje historię Niemców, którzy bronili wolności, godności i praw człowieka, niejednokrotnie ryzykując nawet własne życie.

W czwartek tę podniosłość było czuć. Były wielkie słowa, symbole i gesty. Pewnie niektórzy powiedzą - tylko słowa i gesty, ale myślę, że jeśli takie słowa padają na mszy, padają z ust ludzi, którzy mają w naszym kraju wciąż ogromny autorytet, to przestają być tylko słowami. Zwłaszcza że to mądre słowa.
- Przebaczenie naszych narodów wciąż trzeba budować, tak byśmy w końcu przezwyciężyli uprzedzenia, odtruli myśli i uzdrowili naszą pamięć. Wiem, jesteśmy tylko ludźmi i różnie nam to wychodzi, ale niech nikt w dobrą wolę obu narodów nie wątpi - mówił arcybiskup Nossol.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska