Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłuczone szkło zbudziło wrocławian

Marcin Torz
Jedyne, zachowane do dzisiaj, zdjęcie płonącej synagogi we Wrocławiu
Jedyne, zachowane do dzisiaj, zdjęcie płonącej synagogi we Wrocławiu Z archiwum Muzeum Miejskiego Wrocławia
W nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku w całej III Rzeszy zamordowano 91 Żydów, zniszczono 500 synagog i splądrowano ponad 7 tysięcy sklepów należących do Żydów. W 71. rocznicę nocy kryształowej piszemy o przyczynach pogromu i o tym, jak wyglądał on we Wrocławiu.

Sierpień 1938. Władze hitlerowskiej III Rzeszy anulują wszystkim obcokrajowcom prawo stałego pobytu na terenie Niemiec. Każdy cudzoziemiec musi wystąpić o odpowiednie zezwolenie raz jeszcze. Dla tysięcy Żydów mieszkających w Rzeszy, którzy nie mają obywatelstwa niemieckiego, oznacza to jedno: czas, kiedy mieszkali w Niemczech, minął.

Wśród nich jest kilkanaście tysięcy osób, które miały wcześniej obywatelstwo polskie, ale w 1938 roku pozbawiła ich go Warszawa: za to, że przez wiele lat nie utrzymywali kontaktów z Rzeczpospolitą. W tej trudnej sytuacji Polska deklaruje, że przyjmie Żydów pochodzenia polskiego, ale najpóźniej do listopada. Dlatego też gestapo zwozi Żydów do Zbąszyna, niewielkiej miejscowości na pograniczu obydwu państw. Tam rozpoczyna się dramat wyznawców judaizmu.

Około 12 tysięcy ludzi koczuje w prymitywnych warunkach i czeka na wjazd do Polski: są pozostawieni sami sobie. Z pomocą co prawda przybywa Polski Czerwony Krzyż, ale granic nikt nie otwiera. Wiele osób umiera...

W trudnej sytuacji Polska deklaruje, że przyjmie Żydów pochodzenia polskiego, ale najpóźniej do listopada.

***
Herszel Grynszpan, młody Żyd i syn przebywających w Zbąszynie Zendela i Rywki, niepewnym krokiem wchodzi do ambasady niemieckiej w Paryżu. Wciąż ma w pamięci dramatyczny list od swojej rodziny, która opisywała ich straszną sytuację. Napotkanego w środku pracownika prosi o widzenie z ambasadorem Johannesem von Welczka. Tego jednak nie ma na terenie placówki dyplomatycznej.

Herszelowi Grynszpanowi zostaje wskazany Ernst von Rath (wrocławianin, który wcześniej mieszkał przy obecnej ul. Akacjowej), sekretarz ambasady. Żyd obrzuca go spojrzeniem, po czym wyciąga z kieszeni rewolwer i pięć razy strzela do Niemca. Krzyczy przy tym: "To za 12 tysięcy Żydów". Von Rath ginie, a Grynszpan oddaje się w ręce francuskiej policji.

***
Na efekty tego, co się stało w Paryżu, nie trzeba długo czekać. Początek listopada 1938 roku. Na terenie całych Niemiec rozpoczynają się wiece antyżydowskie. Są inicjowane przez hitlerowską partię. W nocy z 9 na 10 listopada dochodzi do pogromu, zwanego nocą kryształową. Nazwa pochodzi od tłuczonego szkła, które nad ranem zalegało na ulicach niemieckich miast.
W całej Rzeszy plądrowane są żydowskie sklepy, dokonywane są aresztowania i niszczone synagogi. Nie inaczej jest we Wrocławiu. Mieszka tu przecież ponad 20 tysięcy Żydów. Część jest obywatelami III Rzeszy, ale też sporo pochodzi z Polski. Hitlerowcy nie rozróżniają swoich ofiar. Nie dzielą ich na biednych i bogatych, zasłużonych dla kraju. Żyd dla nich był wtedy tylko wrogiem III Rzeszy.
Profesor Abraham Ascher miał wtedy 10 lat (wywiad z profesorem poniżej). Tamtej nocy obudziły go krzyki. Niemcy plądrowali sklep jego rodziców. W kilka minut dorobek życia Ascherów przestał istnieć. Takich sytuacji w samym Wrocławiu było setki.

O nocy pisze także Żyd, który wtedy mieszkał we Wrocławiu, Walter Tausk, autor książki "Dżuma w mieście Breslau": "Im dalej wjeżdża się w miasto, tym bardziej widać gorzkie obrazy bezsensownego zniszczenia: obrabowane sklepiki z cygarami, w których wyposażenie leży zniszczone na podłodze. W innych sklepach obrabowane i zdemolowane regały z zawartością lub puste. Ulice pełne gapiącego się i namiętnie dyskutującego tłumu, częściowo ludzie starzy, jak i młodzi, są zachwyceni. Ale pomimo to, dławienie u wszystkich".

Dla band hitlerowców nie było tej nocy żadnych świętości.

Jednak bojówki nie poprzestały jedynie na rabunku. Dla band hitlerowców nie było tej nocy żadnych świętości. Rozszalali w nienawiści Niemcy wpadli do synagogi Pod Białym Bocianem przy ul. Włodkowica. Chcieli ją spalić. Jednak musieli zadowolić się demolowaniem świątyni. Ognia podłożyć nie mogli, bo do synagogi przylegały inne budynki: mogły zająć się ogniem, który rozprzestrzeniłby się na okolicę.

Inaczej było u zbiegu Podwala i ul. Łąkowej. Tam stała potężna, jedna z największych w Niemczech, Nowa Synagoga. Charakteryzowała się wielką kopułą. Była tak duża, że w środku naraz modlić się mogło blisko 2 tysiące osób. Niemcy podłożyli pod nią ogień.
- Znamienne, że wszystko działo się w bezpośrednim sąsiedztwie gmachu niemieckiej policji - opowiada Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocławia.

Walter Tausk opisywał: "Była za kwadrans dziesiąta, kiedy doszedłem do Schlossplatz (obecnie plac Wolności), aby skręcić w Wallstrasse (obecnie ul. Włodkowica). Nowa Synagoga była już tylko dymiącą ruiną. Kopuła była silnie przechylona i dlatego musiano ją po południu między drugą i czwartą wysadzić w powietrze".

Już 11 listopada "Schlesische Tageszeitung" umieściła na swojej pierwszej stronie artykuł pt. "Jak Wrocław rozliczył się z Żydami". Niżej można było przeczytać: "Obcy wyzyskiwacze trafieni w najczulszy punkt: po kieszeni - po ich synagodze zostały tylko ruiny".
Noc kryształowa to nie tylko niszczenie i rabunek. W następnych dniach do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie trafiło ponad dwa tysiące Żydów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska