Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Małaszyński: Wrocław znam jak własną kieszeń

Małgorzata Matuszewska
Paweł Małaszyński
Paweł Małaszyński Z archiwum Impresariatu Artystycznego "As/Toruń"
Czy ciąży mu wielka popularność, którą zdobył w serialu "Magda M.", w których wrocławskich knajpach był stałym bywalcem oraz dlaczego nie chciał po studiach zostać dłużej w stolicy Dolnego Śląska.

Andrzej Rozhin, reżyser spektaklu "Perfect Day" Teatru Kwadrat, który obejrzymy 16 listopada w Operze Wrocławskiej, powiedział o Panu, że gra Pan "przystojniaka".

Można tak to ująć (śmiech). Gram Jamesa Steela, młodego chłopaka. James ma 29 lat, mieszka z przybranymi rodzicami w Australii i odkrywa, że został adoptowany. Postanawia przyjechać do Anglii i odszukać prawdziwych rodziców. Udaje mu się: spotyka matkę, a przy okazji zakochuje w jej najlepszej przyjaciółce, z którą ma burzliwy romans.

Nie było dla Pana stresujące "romansowe spotkanie" z panią Ewą Kasprzyk?

Nie, dlaczego?

Pan Rozhin pisze na stronie internetowej: "niewykluczone, że część piękniejszej widowni pędzi do teatru na Małacha". Tak na Pana mówią przyjaciele?

Tak, to prawda. Często się spotykam z tym skrótem, zwłaszcza w Warszawie.

Osiem lat temu w obsadzie jednego z filmów Pana nazwisko napisano "Małoszyński", czyli błędnie. Dziś jest Pan bardzo popularny, więc chyba to już się nie zdarza?

Trudno powiedzieć, nie śledzę, co dokładnie pisze się o mnie i mówi.

Skończył Pan wrocławską szkołę teatralną. Jak Pan wspomina życie we Wrocławiu?

Mieszkałem na ulicy Sudeckiej na Krzykach, bo szukaliśmy mieszkania taniego i blisko szkoły. Wcześniej mieszkałem przy Sienkiewicza. Kolejne trzy lata spędziłem na Sudeckiej, blisko szkoły, co się chwali, szczególnie jeśli ma się szermierkę na ósmą rano.

Pamięta Pan Wrocław?

Studenckie wieczory spędzałem w Kredce i Ołówku przy placu Grunwaldzkim.

Pewnie, jak każdy były student, myśląc o tym czasie, powiedziałbym: "To najpiękniejsze lata mojego życia". Pamiętam dobrze Wrocław, znam miasto jak własną kieszeń. Mieszkając w nim cztery lata, spędzałem - nie licząc świąt - praktycznie każdą chwilę. Pamiętam knajpkę Szalony Koń, jej nazwę zmieniono jeszcze za czasów moich studiów. Bardzo ją lubiłem, słuchało się tam rocka i świetnie się w tej knajpce odnalazłem. Ale potem zmieniła nazwę, a razem z nazwą zmienił się klimat. Początkowo studenckie wieczory spędzałem w Kredce i Ołówku przy placu Grunwaldzkim. Bardzo, bardzo daleko od mieszkania na Krzykach, więc wspominam trudne dojazdy. Pamiętam też nieśmiertelne Jatki. Tam spędzaliśmy najwięcej czasu, kiedy zlikwidowano Szalonego Konia.

Proszę przypomnieć, jakich profesorów miał Pan we Wrocławiu?

Panie: Bożenę Baranowską, Genę Wydrych, panów: Andrzeja Makowieckiego, Krzysztofa Kulińskiego, Wojciecha Kościelniaka. To z nimi miałem zajęcia. Remigiusz Brzyk robił z nami dyplom "Księżniczka na opak wywrócona", w którym grałem Fisberto, małą rolę.
Ma Pan dziś kontakty z kolegami z roku?

Studiowałem z Krzysztofem Boczkowskim, był dyrektorem naszego roku. On i Tomasz Orpiński zostali w Teatrze Współczesnym. Bogna Woźniak, która zawsze dobrze śpiewała, pracuje w Capitolu. Zawsze wiedziałem, że Krzysiek zostanie we Wrocławiu, bo kochał to miasto i nie wyobrażał sobie miejsca poza nim. Ostatnio mieliśmy zjazd z kolegami z roku, były fajne wspomnienia. Jesteśmy rozrzuceni po całym kraju, trudno się spotkać. Ale jeśli znajdziemy wspólną chwilę czasu, na pewno się spotkamy... na Jatkach, oczywiście.

Nie chciał Pan zostać po studiach we Wrocławiu?

Nie o to chodzi, że nie chciałem. Po prostu dostałem propozycję z innego teatru - Kwadrat, w którym jestem do tej pory.

Zaczął Pan sześć lat temu rolą Trufaldina w "Słudze dwóch panów".

Tak, to moja pierwsza rola w Kwadracie. Wcześniej dublowałem Andrzeja Nejmana w "Szalonych nożyczkach", "Nie teraz kochanie" i we "Wszystko w rodzinie". W styczniu 2003 roku pan dyrektor zaproponował mi etat i jestem w tym teatrze do tej pory.

W Teatrze Telewizji grał Pan Svena w "Pamiętniku z Powstania Warszawskiego". Lubi Pan Białoszewskiego?

Czytałem go wcześniej i bardzo lubię. Ucieszyłem się, że zagram z Adasiem Woronowiczem, który pochodzi z Białegostoku, chodziliśmy do tego samego liceum. W Teatrze Telewizji zagrałem później w spektaklu "Tajny agent" w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego. To było wspaniałe doświadczenie, do tej pory nie miałem dużo propozycji z Teatru Telewizji. Każda rola w nim jest fajnym wyzwaniem, to zupełnie inne granie, inna rzeczywistość.

Widzowie chyba najczęściej kojarzą Pana z rolami filmowymi. Czym jest dla Pana teatr?

W szkole teatralnej nikt nie uczył nas, jak się gra w filmach. Tego musiałem sam się nauczyć, doświadczając różnego rodzaju spotkań z różnymi reżyserami i projektami. W szkole uczono nas grania na deskach teatralnych. Dopiero w szkole, tak naprawdę, pokochałem teatr i zobaczyłem, z czym to się je. W teatrze są prawdziwi ludzie, wszystko jest naprawdę prawdziwe i niczego nie jesteś w stanie oszukać, jak trochę oszukuje się w filmie. W teatrze co wieczór człowiek staje przed żywą publicznością. Bardzo to lubię, to jest zupełnie innego rodzaju doświadczenie, inne emocje niż w filmie.
Chyba najbardziej jest Pan znany z roli Piotra Korzeckiego w serialu "Magda M.".

Nie wiem, być może.

Ciąży Panu popularność?

Nie, dlaczego? Nauczyłem się z nią żyć. Trzeba było w pewnym momencie złapać do tego dystans. Nigdy nie przypuszczałem, że tak szybko po szkole stanę się osobą publiczną, popularną. Na początku nie było to łatwe, ale przyjąłem tę popularność z dobrodziejstwem inwentarza. Mam nadzieję, że daję sobie z tym radę.

W szkole nie uczono Pana stania przed kamerą. Gdyby miał Pan wybierać szkołę w świecie, wybrałby Pan specjalizację teatralną czy filmową?

Nie wiem, czy są szkoły aktorskie uczące stricte grania w filmie. Zaczyna się od sceny, dopiero potem przychodzą rzeczy związane z filmem. We Wrocławiu też ostatnio, z tego, co słyszałem, wprowadzono zajęcia z kamerą. Nie wiem, na czym polegają takie zajęcia. W Łodzi młodzi reżyserzy do swoich etiud najczęściej wybierają aktorów ze szkoły łódzkiej. Oni mają więc chyba większą możliwość zaistnienia w filmie od początku i nauczenia się pracy przed kamerą niż aktorzy w innych szkołach.

Partneruje Pan Ewie Kasprzyk w "Perfect Day". Pamięta Pan ją z wcześniejszych ról? Które jej role lubił Pan najbardziej?

Ewka mnie zabije, jak to opowiem (śmiech). Jako młody chłopak najbardziej lubiłem ją w "Koglu-moglu". Tam jest po prostu do zjedzenia. Oczywiście, będąc w szkole, zobaczyłem "Bellissimę" i Ewę w roli matki głównej bohaterki, zachwyciła mnie. To było aktorstwo na światowym poziomie, wybitna rola. Ale z młodych lat najlepiej pamiętam "Kogel-mogel" i - jak tylko film pojawi się w telewizji - zawsze go oglądam i to ze względu na Ewkę.

Jak się staje na deskach obok osoby, którą się wcześniej podziwiało?

Znaliśmy się wcześniej, bo Ewa grała moją teściową w "Magdzie M.". Razem pracowaliśmy w Kwadracie, choć nigdy nie mieliśmy ze sobą kontaktu na deskach. Pierwszym naszym prawdziwym scenicznym kontaktem był właśnie "Perfect Day". Bardzo szybko się porozumieliśmy na scenie, złapaliśmy dobry kontakt. Potem był wspólny spektakl "Berek, czyli upiór w moherze". Pracujemy na podobnych falach, dobrze nam się razem współpracuje i przede wszystkim dialoguje. Dopuszczamy do siebie możliwość improwizacji, nauczyliśmy się improwizować, a co najważniejsze, słuchać samych siebie. Ewa jest fantastyczną aktorką i cieszę się, że mogłem doświadczyć spotkania z nią czy na scenie, czy też przed kamerą.

Paweł w operze
Wszystkie fanki Pawła Małaszyńskiego będą go mogły zobaczyć na żywo już 16 listopada w Operze Wrocławskiej. Wystąpi w spektaklu Liz Lochhead pt. "Perfect day" (godz. 17.30 i 20.00). Małaszyński przyjedzie na gościnne występy razem z innymi artystami warszawskiego Teatru Kwadrat. Na deskach opery wystąpią obok niego m.in. Ewa Kasprzyk (znana z filmu "Kogel-mogel"), Ewa Ziętek (występująca w "Złotopolskich"), Teresa Lipowska (seniorka rodu w "M jak miłość") i Andrzej Grabarczyk (gra w telewizyjnym "Klanie" jedną z głównych postaci).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska