Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrycja Popławska. Galopem do sukcesu

Katarzyna Kroczak
Patrycja Popławska z Bellą Bonitą - jednym z trzech koni treningowych
Patrycja Popławska z Bellą Bonitą - jednym z trzech koni treningowych Tomasz Hołod
Trener: "Pani Patrycjo, łokcie niżej. Rozluźnić lejce. Wolniej, wolniej! ". Czas to pojęcie kluczowe. Zwłaszcza gdy wychowuje się samotnie pięcioro dzieci, zarządza dużą firmą kosmetyczną i zdobywa wicemistrzostwo w ujeżdżaniu koni.

- Ma Pani ten magiczny przyrząd z "Harry'ego Pottera", dzięki któremu można być w dwóch miejscach jednocześnie? - pytam podczas pierwszego spotkania.
- Nie - odpowiada ze śmiechem. - Jestem normalną kobietą - dodaje po chwili, ale to nie do końca prawda. Bo Patrycja Popławska, prezes wrocławskiej firmy kosmetycznej Clarena, wstaje codziennie o 6 rano i zajmuje się pięciorgiem dzieci, z których najmłodsze, bliźniaczki, mają 2,5 roku. Już o godzinie 8 jest w stajni. Trenuje kolejne 2-3 godziny, potem prysznic i do pracy. Tam zarządza ponad setką pracowników i podejmuje kluczowe decyzje w sprawie rozwoju firmy. Później wraca do domu, by czytać bajki i dać każdemu z maluchów chwilę sam na sam z mamą.

Z facetami do tej pory jej nie wyszło. Miała trzech mężów. - Ale nie jestem uprzedzona. Do końca życia nie zamierzam trwać w celibacie - mówi.
Mężczyzn fascynuje, wielu ją podziwia, ale nie są zgodni w jej postrzeganiu.
- Patrycja to zamknięta w sobie, tajemnicza kobieta - opisuje Wojciech Dąbrowski, aktor wrocławskiego Teatru Komedia, zapalony koniarz. - Taka, która, jak to określam, nie ma w zwyczaju rechotać - dodaje.

Z kolei Paweł Mazurek, jeden z największych w Polsce hodowców koni, który zna Patrycję Popławską od lat, podkreśla jej ciepło.
- To prawdziwa kobiecość. Potrafi być z jednej strony niesamowicie konsekwentna w dążeniu do celu, ale i wie, co to kompromis. Umie słuchać i potrafi się uczyć.
Mazurek podkreśla, że tak samo było z ośrodkiem jeździeckim Absolut w jej rodzinnych Wilczycach. - Wyśniła go sobie, wymarzyła, dbała o każdy szczegół, nawet o to, by drzwi otwierały się tak, aby konie się nie płoszyły. To jedno z tego typu najlepszych miejsc, jakie znam - stwierdza hodowca koni.

W Absolucie jest miejsce dla blisko setki zwierząt.
- Dzięki nim odrywam się od ziemi i tam zostawiam wszystkie problemy - mówi, nagradzając kostką cukru Bellę Bonitę, piękną karą klacz, która jest jednym z jej trzech koni treningowych.

W jej rodzinie konie były od zawsze. Ojciec, weterynarz, miał kilka rekreacyjnych. Ona sama pierwszy raz wsiadła na konia, gdy miała cztery lata. Ile razy spadła? Nie liczy.
- Jeśli coś jest pasją, nie można się przed tym wzbraniać. Zawsze wiedziałam, że po kolejnym upadku wsiądę z powrotem - mówi. - Podziwiam ją - mówi Paweł Mazurek. - Treningi zaczęła jako dorosła kobieta. Wie, że nigdy nie wystartuje na olimpiadzie, ale sukcesy odnosi. Liczy, że jeszcze większe będzie miała jej córka Ola.
No właśnie, Ola. Szesnastolatka.
Mama: - To wspaniała dziewczyna. Dużo rozmawiamy. Wiem, co się u niej dzieje, co w szkole, co z chłopakami.
Córka: - Nasze relacje wykraczają poza standardowy układ mama - dziecko. Fajnie, jak mama jest też najlepszą przyjaciółką. Na pewno wpływ na to miał fakt naszej wspólnej pasji, czyli koni.
Ola jest już na tyle duża, że może zostawać z maluchami, kiedy mama... ma ochotę potańczyć. Idzie do Maniany i jest szczęśliwa.

A nie zawsze tak bywało. Zanim założyła Clarenę:
- miała sklep z kosmetykami: ("Miałyśmy z koleżanką taki pomysł na biznes - Centrum Polskich Kosmetyków. 16 lat temu, kiedy wszyscy byli pod wrażeniem zagranicznych produktów, było to dość odważne");
- szyła spodnie: ("Z pierwszym mężem pracowałam w jego późniejszej firmie Twins. To były czasy, kiedy dużo łatwiej robiło się biznes. Rynek był głodny. Na pniu sprzedawało się dosłownie wszystko");
- prowadziła rzeźnię: ("Tu, nieopodal, moi rodzice mieli gospodarstwo. Byłam po technikum rolniczym. Na złość ojcu nie poszłam na weterynarię");
- nie jeździła konno: ("To był dla mnie jeden z najgorszych okresów w życiu").

Clarena ją odmieniła. Pozwoliła sfinansować Absolut.
- Nadal dzięki niej go utrzymuję - podkreśla.
Czasem wyjeżdża w interesach, odwiedza fabryki na całym świecie i wyszukuje nowinki, które mogą odmienić kobiece oblicza. Nie chce zakładać własnego laboratorium.
- Nie łudzę się, że polskie osiągnięcia są na takim samym poziomie, jak te zagraniczne. Taka strategia pozwala mi wybierać tylko to, co najlepsze. Mogę pojechać do Francji i kupić tam nowy krem, a w Stanach balsam. Moje klientki mają tak samo, bo sprowadzam je dla nich. Zadowolone są obie strony. Tak powinien funkcjonować biznes - tłumaczy.

Biznes biznesem, ale jej podejście do pracowników jest dość specyficzne. Sama pracuje ciężko, ale kiedy jest we Wrocławiu, tylko 4-5 godzin.
- Pracowałam po 15, ale na początku firmy. Teraz, sama z dziećmi, nie dałabym rady. Nie wymagam tego również od swoich pracowników. Każdy ma prawo do spędzania czasu z rodziną.
Dlatego wpadła na pomysł, by otworzyć przedszkole pracownicze.
- Na razie mamy jeszcze za mało maluchów. Ale ostro nad tym pracujemy - śmieje się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Patrycja Popławska. Galopem do sukcesu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska