Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska jak Francja

Bożena Kończal
Bernhard Brasack
Bernhard Brasack Tomasz Hołod
Rozmowa z Bernhardem Brasackiem, konsulem generalnym Niemiec we Wrocławiu.

Guido Westerwelle, nowy wicekanclerz i minister spraw zagranicznych RFN, inauguracyjną wizytę zagraniczną w dwa dni po zaprzysiężeniu rządu złożył w Polsce. Jak Pan to skomentuje?

Nie jest to przypadek, ale świadoma decyzja. Do tej pory już tradycyjnie ministrowie spraw zagranicznych swoją pierwszą zagraniczną wizytę składali we Francji.
Skoro minister Westerwelle na miejsce inauguracyjnej wizyty wybrał Polskę, to w ten sposób wyrażone zostało życzenie, żeby stosunki polsko-niemieckie zyskały rangę zbliżoną do rangi stosunków niemiecko-francuskich.

Jak Pan sądzi, dlaczego 20 lat temu historyczna msza pojednania, która rozpoczęła nowy etap stosunków polsko-niemieckich, odbyła się właśnie na Dolnym Śląsku, w Krzyżowej?

Myślę, że nie był to przypadek. Po przemianach politycznych w Polsce Krzyżowa uchodzi za miejsce bardzo znane, miejsce spotkań. To jasne, jakie znaczenie historyczne ma dla Niemiec Krzyżowa i osoby z nią związane - jakie punkty odniesienia wiążą się z tym miejscem.
Historyczna msza pojednania w Krzyżowej może być porównana do innej historycznej mszy, która, jeśli się nie mylę, odbyła się w 1958 roku, a uczestniczyli w niej kanclerz Niemiec Konrad Adenauer i Charles de Gaulle. Było to wtedy istotne wydarzenie dla późniejszych kontaktów niemiecko-francuskich. Był to pewien punkt zwrotny, od którego zaczęły się rozwijać i umacniać stosunki między tymi krajami.
Jestem pewien, że kanclerz federalny Helmut Kohl świadomie wybrał to miejsce na mszę pojednania dwóch narodów. Uważam, że podobny rodzaj myślenia reprezentuje obecny wicekanclerz Guido Westerwelle. Towarzyszy temu myśl, aby stosunki Niemiec z państwami po wschodniej stronie Europy wzmacniać i aby były one równie dobre, jak z Francją.

Czy podczas Dolnośląskiego Forum Politycznego i Gospodarczego odwiedzi Pan Krzyżową po raz pierwszy?

O, nie. W ciągu pierwszych dwóch tygodni pracy we Wrocławiu pojechałem zobaczyć Krzyżową. Jestem członkiem komitetu honorowego Dolnośląskiego Forum i jako konsul generalny zasiadam w radzie Fundacji Krzyżowa.
Krzyżowa ma dla nas podwójne znaczenie, to sprzed 20 lat i jeszcze wcześniejsze.
Nie ma praktycznie drugiego takiego miejsca, nawet w Niemczech, w którym regularnie spotykałaby się opozycja antyhitlerowska. Tę działalność wielu wspaniałych ludzi przypłaciło życiem.

20 lat, które upłynęły od spotkania w Krzyżowej, to sporo czasu. Niemcy stały się silnym, zjednoczonym państwem, a Polska członkiem Unii Europejskiej. Jakie sprawy z obszaru współpracy polsko-niemieckiej udało się przez ten czas załatwić, a jakie wymagają jeszcze wzmożonego wysiłku polityków i dyplomatów?

Myślę, że w zakresie współpracy polsko-niemieckiej wiele udało się zdziałać. Od 1989 roku mamy tutaj do czynienia z bardzo ścisłą wymianą dwustronną. Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. W latach 90. rząd federalny Niemiec aktywnie działał, aby tak się stało. Polska jest członkiem strefy Schengen, co oznacza, że nie istnieją kontrole graniczne, w codziennym życiu mamy wiele ułatwień. Polska jest też partnerem w NATO.

Jeśli patrzymy w przyszłość, na to, nad czym będziemy pracować, to dużą rolę we wzmacnianiu naszej współpracy będą miały zagadnienia dotyczące transportu kolejowego, lotniczego, samochodowego i rzecznego.
Do tego dochodzą kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Przypominamy sobie sytuację, która miała miejsce na początku ubiegłego roku, kiedy to zostały ograniczone dostawy energii.
Myślę, że jest wiele powodów ku temu, aby z sobą współpracować. Część z tych zagadnień wzajemnej współpracy będzie odbywać się na poziomie Unii Europejskiej.

Szczyt klimatyczny w Kopenhadze poruszy kwestie ochrony klimatu i uzmysłowi, że to nie pojedyncze państwa muszą zadbać o te kwestie, a wiele problemów musi być rozwiązywanych wspólnie. Temat współpracy pojawi się również na Forum w Krzyżowej.
I jeszcze jeden ważny przyczynek do tego tematu. Minister Guido Westerwelle powiedział, że teraz, kiedy istnieją perspektywy, że traktat lizboński może wejść w życie, potrzebne są nowe siły napędowe Europy. Do tej pory taką rolę odgrywały Niemcy i Francja. Mamy nadzieję, że teraz nasze kraje, Polska i Niemcy, staną się takim motorem napędowym Europy.
To budujące podejście do roli Polski, tym bardziej że mamy wiele wspólnych problemów, jak np. energetyka.

Myślę, że jest to również zamysł naszego obecnego federalnego ministra spraw zagranicznych, który podkreśla, że mentorem w tych sprawach był dla niego Hans Dietrich Genscher.
Wskazuje się, że kontakty Niemiec nie powinny ograniczać się tylko do Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, lecz także obejmować bezpośrednich sąsiadów. Takie założenie było receptą na sukces w latach 80. Wielu Niemców uważa, że Trójkąt Weimarski stracił w ostatnich latach na znaczeniu i teraz trzeba go ożywić.

W polityce europejskiej kluczowe znaczenie ma dla Polski pojęcie solidarności, niedopuszczanie do podziałów. Dotyczy to zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, które, jak twierdzi Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, nie tylko dla Polski ma fundamentalne znaczenie. Czy zanosi się na zacieśnienie współpracy energetycznej obu krajów?

W Niemczech jesteśmy przekonani, że jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa energetycznego, to nie możemy działać przeciwko Rosji, lecz z Rosją. Jednak nie możemy koncentrować się tylko i wyłącznie na Rosji, lecz korzystać z możliwości, które istnieją w tym obszarze.
Wiemy, że w Europie Zachodniej jest dość dobrze rozbudowana sieć, która zabezpiecza dostawy energii do poszczególnych krajów. W perspektywie długofalowej cała Europa potrzebuje takiej gęstej sieci, która zapewni bezpieczeństwo energetyczne. Jestem przekonany, że współpraca polsko-niemiecka będzie intensyfikowana. Problematyka energetyczna będzie tematem wewnętrznym Unii Europejskiej.

Mówimy o wielkiej polityce, ale czy Pana zdaniem zwykli ludzi po obu stronach Odry odczuwają na co dzień te wszystkie zmiany w stosunkach polsko-niemieckich?

Kiedy spaceruję ulicami Berlina, rozpoznaję język polski. Mam wrażenie, że wielu młodych ludzi znakomicie wykorzystuje możliwości, które daje zjednoczona Europa i szybkie przemieszczanie. Z Berlina do Warszawy można pojechać pociągiem już za 29 euro. W sierpniu w Berlinie, w Zeughaus, była wystawa obrazująca polsko-niemiecką historię. Widziałem, że przyjechało ją obejrzeć sporo osób z Polski. Wiele dzieje się też w Polskim Centrum Kultury położonym tuż przy Wyspie Muzeów.

Czy zanim objął Pan obowiązki konsula generalnego RFN we Wrocławiu, był Pan w Polsce?

Nie. Żaden z moich przodków nie pochodzi z Dolnego Śląska. Ale moi antenaci - sięgając 400 lat wstecz - mieszkali w czeskiej Pradze. Nasze nazwisko rodowe brzmiało wtedy Praçak. Po wojnie pod Białą Górą w 1618 r. mieli wybór: przechodzą na katolicyzm albo muszą opuścić kraj. Tak trafili do Niemiec i z czasem nazwisko zyskało formę Brasack.
Rodzina ze strony mamy wywodzi się z rejonu Gdańska. Ojciec urodził się w szpitalu w Szczecinie. Ja pochodzę z Kilonii. Szlezwik-Holsztyn to obszar, którego ludność w 40 proc. stanowili przesiedleni statkami mieszkańcy rejonu Gdańska. Jako dziecko mieszkałem dosłownie 100 metrów od Bałtyku.

Jak pracuje się we Wrocławiu? Jak podoba się Panu to miasto?

Jest tu dużo parków, dużo zieleni. Atmosferą przypomina Waszyngton, który chętnie odwiedzałem, kiedy pracowałem w Nowym Jorku. W życiu kulturalnym Wrocławia bardzo dużo się dzieje, powiem, że więcej niż w Genewie. Macie tu wspaniałych twórców, ludzi sztuki.
To, że Wrocław jest ważnym ośrodkiem akademickim, powoduje, że wszędzie widać młodych ludzi.
Wie pani, co ich różni od ich niemieckich rówieśników? To ich uśmiech i optymizm.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska