Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konopnicką czytaliśmy nad obierkami ziemniaków

Tomasz Woźniak
Jadwiga Kuśmicz, najstarsza nauczycielka tajnego nauczania na Dolnym Śląsku
Jadwiga Kuśmicz, najstarsza nauczycielka tajnego nauczania na Dolnym Śląsku Piotr Krzyżanowski
Sześćdziesięciu dwóch nauczycieli i uczniów związanych z tajnym nauczaniem podczas II wojny światowej spotkało się w ubiegłym tygodniu w Legnicy. - Ryzykowaliśmy życiem, bo gdyby nas złapano, wyrok był jeden: śmierć przez rozstrzelanie - wspominają uczniowie i nauczyciele z Tajnej Organizacji Nauczycielskiej.

Godzina 7.30 rano. Na podwórze wbiegają esesmani. - Ty nas kiedyś zgubisz - mówi matka do Jadwigi, gdy na korytarzu słychać tupot wojskowych butów. Pukają, ale do innych drzwi, do innego nauczyciela. Wyglądają jeszcze przez firankę. Widzą, jak Niemcy prowadzą nieszczęśnika do bramy. Kilka chwil później słychać strzał. Potem drugi, trzeci.

Jadwiga, mimo strachu, wybiega z domu. Bierze z sobą kartki na chleb, by się wytłumaczyć Niemcom. Na skrzyżowaniu stoi esesman z karabinem w ręce. W pełnym pogotowiu. Kątem oka kobieta widzi na chodniku ciało nauczyciela. Wchodzi do sklepu. Gdy zrobi zakupy, ciała już nie będzie. Żona nauczyciela do końca wojny nie mogła wybłagać u Niemców oddania zwłok.
- Wtedy zaczęłam się bać tego, co robię - przyznaje Jadwiga Kuśmicz, dziś najstarsza nauczycielka tajnego nauczania na Dolnym Śląsku.

W tym roku skończyła 98 lat, ale czasy wojny pamięta w najdrobniejszych szczegółach. Szczególnie dzieci, które z zeszytami pod kurtką lub pod sukienką przychodziły na lekcje, a ich mamy, które na skrzyżowaniach ulic udawały, że plotkują, patrzyły, czy Niemcy nie idą.
- Nigdy na dzieci nie musiałam krzyczeć, nawet przed wojną - wspomina Jadwiga Kuśmicz, obecnie mieszkanka Jeleniej Góry. - Wchodziłam do klasy i wszystkie dzieci cichły. Do tej pory tak mam. Niedawno zaproszono mnie do szkoły, ale nauczycielka nie mogła uspokoić młodzieży. Powiedziałam do uczniów, że jak ich nie interesuje lekcja, to droga wolna. Uspokoili się. Ale dziś to w życiu nie chciałabym zostać nauczycielką. Jak ta młodzież się odzywa, żadnego szacunku. Tragedia. O mnie zawsze mówiono "nasza pani" - dodaje z rozrzewnieniem.

Zaczęła uczyć w 1932 roku w Białymstoku i w okolicznych wioskach. Często walczyła z rodzicami, którzy woleli, by ich pociechy pasły kozy i pilnowały krów, niż chodziły na lekcje. Same dzieci wolały jednak szkołę. Nawet jeśli w cztery lata musiały przerabiać program, który w mieście był rozkładany na siedem lat.

Jadwiga Kuśmicz w tym roku skończyła 98 lat, ale czasy wojny pamięta w szczegółach.

- Te same dzieci przychodziły na tajne lekcje w czasie okupacji - dodaje pani Jadwiga.
- Chętnie słuchały i chłonęły język polski, geografię, historię - wspomina legniczanka Jadwiga Sklepkiewicz, która w czasie wojny uczyła potajemnie dzieci z podlwowskich i bieszczadzkich wsi. - Jak im czytałam nowelki Prusa, to często płakały. Miałam kilko-ro utalentowanych uczniów. Marszałek, który na moje lekcje każdego dnia szedł 5-6 kilometrów ze Smolnika, czy córka pani Kukurowskiej.

Właściwie to najpierw przyszli Niemcy. Eleganccy, przystojni, przemaszerowali przez Białystok, a kilka dni później odeszli. Wtedy na stację przyjechały wagony towarowe z obszarpanym wojskiem - Armią Czerwoną. Zgodnie z paktem Ribbentrop - Mołotow Kresy Wschodnie aż po Białystok przypadły w łupie Stalinowi.

- Wyglądali fatalnie, ale byli dobrze zorganizowani - mówi Jadwiga Kuśmicz. - Razem z wojskiem przyjechały gotowe podręczniki z ich bohaterami i ich wersją historii. Kazali nam uczyć dzieci z tych książek. A rosyjskiego my ni w ząb, bo z języków obcych to albo francuski, albo angielski znaliśmy.
Większość lekcji prowadzono pod nadzorem. Siedziała albo sekretarka, albo ktoś z dyrekcji lub nawet z NKWD. Śledzono każdą wypowiedź, nawet uczniów.

- Opowiadałam im historię Rosji, która przez wiele lat była pod tatarską okupacją. Wtedy zerwało się dziecko z klas 1-4 i pyta: "To tak jak my teraz?". Zaskoczyło mnie to błyskotliwe skojarzenie, ale maluch drogo za nie zapłacił. Wywieźli go następnego dnia z całą rodziną. Bo oni mówili, że nas "wyzwolili od Niemca", a nie okupowali.
Jadwiga Sklepkiewicz przed wojną zdała maturę. Od 1 grudnia pracowała w ukraińskiej szkole, ale rodzice chcieli, by uczyła po lekcjach także polskiego. Spotykali się w małych grupkach, w tartaku. Dzieci przychodziły tam pod pozorem obierania ziemniaków. Tak uczyła też dwa lata później, gdy przyszli Niemcy i przenieśli ją na pisarkę do nadleśnictwa.
Stalina i Hitlera łączyła chęć wytępienia polskiej kultury. Pierwszy chciał stworzyć radziecki naród niewolników, drugi chciał wytępić polską oświatę. "Polacy będą niewolnikami rasy niemieckiej" - grzmiał w październiku hitlerowski gubernator Hans Frank. Ruszyła akcja "Tannenberg", czyli likwidacja polskiej inteligencji i naukowców. Zaczęto od wymordowania profesorów krakowskich. Lwowskich rozstrzelano kilka dni po zajęciu miasta. Potem tępiono nauczycieli do końca wojny. Powstały kadłubkowe szkoły, a naziści uważali, że Polacy powinni umieć liczyć do 500, podpisać się i wykonywać proste czynności manualne. Czytać nie musieli.
***
Emisariuszka Związku Walki Zbrojnej dotarła do Jadwigi Kuśmicz w pałacu Branickich. Niemcy zamienili go w szpital polowy, a polskim nauczycielkom kazali opiekować się rannymi. Pani Jadwiga trafiła do kuchni, a emisariuszka szukała zaufanych ludzi.
- Mam wiadomość z Warszawy, że mamy stworzyć Tajną Organizację Nauczycielską - powiedziała. - Znajdź dwóch zaufanych nauczycieli, a oni niech znajdą też po dwóch.
Tak to się zaczęło. Dzieci też tylko zaufane, głównie te, które pani Jadwiga pamiętała sprzed wojny, gdy prowadziła w szkole drużynę harcerską. One też mogły z sobą przyprowadzić dwóch zaufanych kolegów. Do końca wojny nie wpadła.

Stalina i Hitlera łączyła chęć wytępienia polskiej kultury.

- Lwów to nie Warszawa, tu nie było wsyp - przyznaje Tadeusz Panaś, 85-letni dziś lwowiak, dziś jeleniogórzanin. Z jego nauczycieli nie żyje dziś nikt. Nawet z rówieśników niewielu zostało. Jego ojciec był lotnikiem. Latał na słynnym bombowcu szturmowym Karaś. Po klęsce dołączył do wojsk polskich tworzonych we Francji. Tadeusz z matką był pod stałą obserwacją gestapo. W 1942 roku Niemcy otwierają we Lwowie liceum zawodowe. Szukają kolejarzy. Tadeusz chce pracować i zdać maturę. Ta możliwa była tylko w tajnym nauczaniu.

- Jak się dostałem do tajnego nauczania? Byłem starostą klasy i dyrektor wezwał wszystkich na korytarz. Tam nam powiedział - idziecie na tajne kuplety. Mnie przydzielono do pani Marii. Z mojej klasy było jeszcze czterech kolegów i jeden z zewnątrz. Lekcje mieliśmy u niej lub w domu moich wujków, którzy uciekli na Zachód. Matury nie zdążyłem zdać, bo Rosjanie zbombardowali Lwów.
Egzamin dojrzałości zdał w 1946 roku. Pani Maria przesłała do powojennej szkoły jego "podziemne" oceny. Po wojnie był pracownikiem naukowym na wydziale chemii Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Jadwiga Sklepkiewicz przez długi czas nie zdawała sobie sprawy, że bierze udział w wielkiej, podziemnej akcji tajnego nauczania. Uważała, że dzieci muszą znać ojczysty język, literaturę. Wszyscy w tartaku, a potem w nadleśnictwie wiedzieli, czym się zajmuje. Nigdy nie wpadła. Uczyła przez trzy godziny dziennie, gdy w lesie była przerwa w pracy, a dzieci przychodziły pod pretekstem odwiedzin rodziców lub pomagania w kuchni. U nadleśniczego, nad kotłem z ziemniakami uczyły się czytać i pisać.

- Raz tylko policja ukraińska wywaliła mi drzwi i przeszukała mieszkanie - wspomina. - Ja akurat uczyłam, więc byłam w nadleśnictwie. Gdyby mnie wtedy znaleźli, pewnie by zabili. Ale już po mnie nie wrócili.
Większość jej uczniów zginęła w czasie wojny - 17 lipca 1944 roku banda UPA weszła do wioski i wymordowała prawie wszystkich mieszkańców. Panią Jadwigę i część leśników ewakuowano dzień wcześniej do Jordanowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska