W jego gospodarstwie rybnym w Ostaszowie koło Przemkowa rozpoczął się już intensywny odłów, który potrwa do końca listopada. Ale, jak dodaje Gucma, w tym sezonie ptactwo wyrządziło w jego hodowli wyjątkowe szkody. Szczególnie w narybku (do 10 dag) i kroczku (do 0,5 kg).
Ornitolodzy, którzy prowadzą monitoring na stawach, naliczyli około 700 kormoranów i prawie tyle samo czapli. A dziennie potrafią one zjeść w sumie do 500 kg ryb. Pociechą dla hodowcy jest duży przyrost, bo większość karpi osiągnęła wagę od ponad dwóch do trzech kilogramów. A na takie właśnie czekają odbiorcy z Niemiec. Jeden tir już odjechał z transportem za zachodnią granicę.
- Ze zbytem na nasz rynek jest mały problem, bo Polacy wolą karpie mniejsze, 1,5-kilogramowe - mówi Jerzy Gucma. I bez cienia wahania obala rodzime stereotypy: - A właśnie najsmaczniejsze są te większe, do tego jeszcze pełnołuskie ryby. To prawda, że podczas przygotowania jest przy nich trochę więcej pracy, ale za to mają delikatniejszą skórkę.
Po odłowieniu ryby (poza karpiem jest też amur, lin, szczupak) trafiają do specjalnych zbiorników - magazynów wodnych. Do czasu sprzedaży już nie żerują. A przebywają tam po to, by pozbyć się zapachu mułu.
Co prawda handel powoli rusza i pojawiają się pierwsze zamówienia, ale i tak około 80 proc. karpia opuszcza magazyny dopiero w ostatnim tygodniu przed świętami. Jego cena, jak twierdzi hodowca z Ostaszowa, wyniesie około 10 zł za kg, podobnie jak w zeszłym roku. Między innymi dlatego, że zboże było tanie. - O smaku karpia decyduje jakość wody, w jakiej jest hodowany, i ostatni okres jego przechowywania - twierdzi Gucma.
Hodowca doradza, by nie trzymać tych ryb w domowych wannach czy miskach z chlorowaną wodą.
Hodowca doradza, by nie trzymać tych ryb w domowych wannach czy miskach z chlorowaną wodą. Zmienia ona smak, a do tego mięso staje się kwaśniejsze. Jeśli ktoś zrobi wcześniej zakupy, to lepiej już zabić karpia i włożyć mięso do lodówki lub zamrażalnika.
Gucma martwi się o przyszłość stawów. - Niestety, ptactwa rybożernego stale przybywa - zauważa. - Nie można go odstrzelić, bo stawy są w rezerwacie przyrody.
Ale po raz pierwszy hodowca będzie się starać o zrekompensowanie strat w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Dlatego na stawach trwa monitoring ptactwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?