18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spektakl "Sło". Peszek śmieszy i bulwersuje

Krzysztof Kucharski
Sławomir Przepiórka (na zdjęciu) i Tomasz Maśląkowski zagrali sznytem Jana Peszka - poza wszelką konwencją.
Sławomir Przepiórka (na zdjęciu) i Tomasz Maśląkowski zagrali sznytem Jana Peszka - poza wszelką konwencją. Tomasz Kmiecik
Teatr, który zaskakuje i prowokuje. Aktorzy wykonali kawał dobrej roboty.

Wychodząc z najnowszej premiery Wrocławskiego Teatru Lalek pod tytułem "Sło" (co jest nowomodnym skrótem od nazwiska Słowacki), popatrzyłem w oczy starszym teatralnym bywalcom i niemal jednocześnie wyrzuciliśmy z siebie dwa wyrazy: po peszkowemu.

Cóż to znaczy? Znaczy to, że istnieje coś takiego jak styl aktora i reżysera Jana Peszka. W skrócie: teatr Peszka.

Peszek nigdy nie grał jak wszyscy aktorzy, zawsze wyróżniał się oryginalnym sposobem ekspresji. Z pewnością wpływ na to miało spotkanie z krakowskim zespołem MW2 i tekstami Bogusława Schaeffera w roku 1965, po które jako aktor i reżyser sięgnął jako pierwszy. Potem były kolejne, coraz bardziej twórcze spotkania ze scenariuszami krakowskiego kompozytora i teoretyka sztuki.

Schaeffer specjalnie dla Peszka napisał grany przez aktora od trzydziestu trzech lat monodram "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego". Punkty pokazujące jego inność wyznaczały też role Saint-Justa w "Thermidadorze" Przybyszewskiej i postać Jeszua Ha-Nocri na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu w latach siedemdziesiątych, ale przede wszystkim kilka interpretacji roli Gonzala w "Trans-Atlantyku" Gombrowicza - zawsze w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Wreszcie autorska "Bula Bula", w której wystąpiła aktorska rodzina Peszków (prawie w komplecie) pod sam koniec ubiegłego wieku.

Wypisałem to wszystko, gdyż obaj aktorzy - Tomasz Maśląkowski i Sławomir Przepiórka - grają jakby jego sznytem. Innego wyjścia nie mają, bo głos i usta Peszka na maleńkim ekranie dizajnerskiego telewizorka cały czas ich instruują, kontrolują i dyscyplinują. Jeśli ktoś nigdy nie widział niczego, co Peszek zrobił, to ten spektakl może dziwić. Ruch, sytuacje, aktorskie relacje czy zaczepianie publiczności nie mieści się w żadnej konwencji teatralnej. Poza Peszkową.

Aktorzy grają pysznie, choć uwiarygodnić te wszystkie szaleństwa wydaje się wręcz niemożliwe. W tych dziwactwach nie ma ani jednego fałszywego momentu. Za to bywa śmiesznie, prowokacyjnie, zaskakująco, irytująco i filozoficznie.
Mateusz Pakuła, młody dramaturg, jeszcze student krakowskiej PWST, wpisał "Sło" w konwencję gry komputerowej. Bohater tej sztuki, Gracz - Tomasz Maśląkowski - może sobie wybrać dowolną postać występującą w grze. Tyle że wszystkie są już zajęte i pozostał tylko Juliusz Słowacki, o którym Gracz niewiele wie.

Scena testu i wchodzenia w skórę wieszcza, zagrana bardzo brawurowo i niekonwencjonalnie, zapadnie w pamięć pewnie nie tylko mnie. Tak samo jak zabawna scena pokazująca, że autor "Balladyny" był gruźlikiem. Gdyby nie aktorska i reżyserska przewrotność, reagowalibyśmy na nią co najmniej z lekkim obrzydzeniem, bo aktor połyka płyn przypominający krew i nim wymiotuje.

Najbardziej prowokująca bez wątpienia jest parodia jednej z kluczowych scen "Księcia Niezłomnego" Calderona w przeróbce Słowackiego, a reżyserii wielkiego maga światowego teatru Jerzego Grotowskiego. To, co wyczynia genialnie Sławek Przepiórka, biczując się prześcieradłem, wywołuje niepohamowane kaskady śmiechu, nawet,gdy ktoś nie wie, że ta scena jest bardzo ironiczną parodią i pochodzi z legendarnego przedstawienia Teatru Laboratorium.

Autor Pakuła nie próbuje nas przekonywać, zgodnie ze szkolną normą, że Słowacki wielkim poetą był. Raczej pokazuje nam, jak dalece zakłamany mamy obraz postaci nie tylko z panteonu naszej literatury. To, że jesteśmy obserwatorami komputerowej gry, przypomina nam scenografia Thomasa Herzema i akcentująca ważne momenty muzyka Dominika Strychalskiego.

Wiem, że przy najbliższej okazji popędzę do wrocławskich lalkarzy raz jeszcze, bo jestem pewien, że nie odczytałem wszystkich utkanych w tym przewrotnym przedstawieniu aluzji.

"Sło", Wrocławski Teatr Lalek, premiera 23.10.2009, następne spektakle: 18, 25-29.11.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska