Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotnisko się zatkało

Małgorzata Rabenda, Tomasz Sierpiński
Pasażerowie odwołanych lotów kilka godzin czekali na zastępcze połączenia
Pasażerowie odwołanych lotów kilka godzin czekali na zastępcze połączenia Michał Pawlik
Trzygodzinne kolejki, zniecierpliwieni pasażerowie, chaos i dezorientacja, to poniedziałkowy obraz hali odlotów wrocławskiego portu lotniczego.

Powód? 24-godzinny strajk ostrzegawczy pilotów niemieckiej linii lotniczej Lufthansa. Z Frankfurtu, Düsseldorfu i Monachium nie startowały samoloty. Trzy z nich miały wylądować we Wrocławiu i stąd wrócić do Niemiec. Loty jednak odwołano. A wrocławskie lotnisko stanęło.

Ostatecznie pechowi pasażerowie polecieli z LOT-em, ale ze sporym opóźnieniem. Na przykład ci, którzy mieli ruszyć do Monachium o godz. 9.20, polecieli dopiero o 17.25.
Lotnisko nie było przygotowane na obsłużenie 150 nadliczbowych pasażerów z odwołanych rejsów. Problemy zaczynały się już na parkingu. Brakowało miejsc postojowych.
Na dodatek policja wyjątkowo skrupulatnie pilnowała, by kierowcy nie parkowali gdzie popadnie.
- Zaraz dostanie pani 500 zł mandatu - pokrzykiwał jeden z mundurowych na kobietę, która chciała zostawić swojego fiata przed wejściem do hali. Nie pomogły tłumaczenia, że na parkingu nie ma miejsc. Policjant tylko wzruszył ramionami.

Narzekali też ci, którym udało się znaleźć miejsce postojowe.
- Przyjechaliśmy po kuzyna z Düsseldorfu. Czekamy już trzecią godzinę, a rachunek za parking rośnie - narzekali Maciej i Katarzyna Jarkowie z Wrocławia. Każda dodatkowa godzina na parkingu kosztowała ich 4 złote.
Dariusz Kuś, prezes wrocławskiego portu lotniczego, obiecuje, że w przyszłości postawienie auta przy lotnisku będzie łatwiejsze, bo parking zostanie powiększony.
- Jednak dopóki nie dostaniemy gruntów od wojska, zawsze będziemy borykać się z tym problemem - przyznaje Kuś.

Nie tylko parking nie zdał wczoraj egzaminu. Kolejny raz okazało się, że także budynek lotniska wymaga natychmiastowej rozbudowy. Pasażerowie godzinami tłoczyli się przed okienkami LOT-u, gdzie mogli zmienić rezerwację. Kolejki blokowały prawie cały hol.
- Tutaj nikt niczego nie wie - denerwowała się Maria Wolna, która wybierała się z córkami przez Niemcy za ocean. - Obsługa wskazała nam wprawdzie, gdzie mamy stać, ale nic więcej - narzekała.

Na zmianę biletu czekało ponad 150 niezadowolonych pasażerów. Każdy był obsługiwany przez kilkanaście minut, dlatego kolejka przesuwała się w żółwim tempie.
- Otwarte są tylko trzy okienka LOT-u. Działa tam zaledwie jeden faks. Czekamy już prawie trzy godziny, żeby przebukować bilet - denerwował się Jerzy Markiewicz.

Prezes lotniska twierdzi, że port pomagał podróżnym jak mógł.
- Należy pamiętać, że obowiązki względem pasażerów, takie jak zapewnienie im noclegu i wyżywienia, zmiana rezerwacji czy odszkodowanie, należą do przewoźnika - tłumaczył.
I zastrzegał, że o strajku dowiedział się w ostatniej chwili. Z kolei warszawskie biuro Lufthansy utrzymuje, że wiadomość z Berlina przyszła dopiero w poniedziałek rano.

Takie sytuacje mogą zdarzać się częściej, a wrocławskie lotnisko najwyraźniej nie jest na nie dobrze przygotowane.
Słabe punkty naszego portu wytknął najnowszy raport UEFA, która sprawdzała nasze przygotowania do Euro 2012. Czytamy w nim, że przepustowość nowego terminalu we Wrocławiu będzie za mała. Zdaniem ekspertów, powinien w ciągu 10 godzin obsłużyć 20 tysięcy pasażerów, a planowana przepustowość wrocławskiego portu będzie o 500 osób mniejsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska