Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Smuda: Żaden mężczyzna własną żoną dzielić się nie będzie

Michał Sałkowski
Franciszek Smuda
Franciszek Smuda Piotr Krzyżanowski
Rozmowa z Franciszkiem Smudą, trenerem Zagłębia Lubin i najmocniejszym kandydatem na selekcjonera polskiej kadry

Parę dni wstecz mówił Pan, że pewne dobrze poinformowane wróble ćwierkają, iż polskiej kadry Pan prowadzić nie będzie. A podobno wiceprezes PZPN Antoni Piechniczek już Pana na selekcjonera namaścił. Czyżby trenerskie oczko w głowie - kadra - nabierało realnych kształtów?

Mówiłem, że ćwierkają, i niech sobie ćwierkają nadal. Dopóki nic nie zostało podpisane, to wszystko jest możliwe. Dziesięć lat temu też już w jedną noc byłem selekcjonerem, a potem stało się inaczej [w 1999 r. wybrano Jerzego Engela - red.].

Konkurs na trenera to dobry pomysł? Przysyłane hurtowo trenerskie CV. Trener Orest Lenczyk, na przykład, powiedział ostatnio, że jakby miał być selekcjonerem i CV wysyłać, to sobie może takie rzeczy zrobić, ale w Bangladeszu. W Polsce o trenerach mówią warsztat i wyniki.

Można to różnie rozpatrywać, czy konkurs jest zły, czy dobry. Jest komisja, która spośród kandydatur ma wybrać najlepszą. I niech tak się stanie. A czy to będzie na zasadzie konkursu, czy nie, to drugorzędne.

A jak się Panu podoba koncepcja duetu trenerów za sterem kadry?

Ja jestem taki, że jako trener biorę wszystko na siebie. I jakby przyszło co do czego, to odpowiedzialność za wyniki też biorę. Za organizację pracy też odpowiadam. I działamy. To tak jak w małżeństwie. Żaden mężczyzna swoją żoną się z innym dzielić nie będzie. Żona - mężczyzną tym bardziej. Tak właśnie jest w dobrych małżeństwach.

Ja jestem taki, że jako trener biorę wszystko na siebie. I odpowiedzialność za wyniki też biorę.


Praca będzie wzorowana na niemieckiej solidności? Nigdy Pan nie ukrywał i znajomości z niemieckimi fachowcami, i jakiegoś podziwu dla ich trenerskiej myśli, W Niemczech na trenerskich konferencjach bywa Pan regularnie...

Ja mam taką zasadę: bierzemy te najlepsze wzorce, z każdego po trochu. Wrzucamy do jednego worka. Dodajemy większą część własnych. No i mamy program, według którego pracujemy. Powtarzam, pracujemy. Czyli nie zamykamy się na jakieś wartościowe koncepcje, ale swoje zdanie trzeba mieć i je realizować.


"Zaraz pierwszy lepszy sprzedawca z egipskiego bazaru, co powie: - dzień doply, jak siemas, będzie brany do kadry". Tak Pan podsumował naturalizowanie obcokrajowców i włączanie ich do polskiej kadry. W potencjalnej reprezentacji Smudy obcokrajowców nie będzie?

Ja jestem za Polakami. To w końcu polska kadra. Ale też musimy sobie dwie rzeczy rozdzielić. Co innego, ludzie, którzy z Polską za wiele nie mają wspólnego, co innego młodzi Polacy, których, dajmy na to prababcia, wujek czy rodzice, z Polski musieli wyjechać. Albo oni sami w wieku czterech, pięciu lat musieli tak zrobić, z przyczyn losowych. Przecież to są Polacy! Taki Obraniak miał dziadka Polaka, coś go z Polską na pewno łączy. W Niemczech jest sporo młodych Polaków, którzy wyjechali za młodu z kraju. Jakby Podolski chciał grać dla Polski, tobyśmy mu odmówili?!

Praca w klubie a praca w kadrze to dwie biegunowo różne historie?

Nie można tak powiedzieć. Tu i tu jest drużyna. Jedenastu piłkarzy wychodzi na boisko. Tak samo przekazuje się swoją koncepcję gry na treningach. Niby okres z zawodnikami krótszy, ale można sobie dobrać takich ludzi, jakich się chce - najlepszych i realizować z nimi swój plan taktyczny. I szybko złapać kontakt. Układankę dopasować. Więc to nie są dwie różne bajki. Nawet trudniejszą sztuką jest praca w klubie. Przychodzi człowiek, ma określony materiał, rękawy trzeba zakasać i robić zespół z tych, których się ma. I koniec. W kadrze wybór większy. No i 2,5 roku spokojnej pracy to dużo. Można wiele zdziałać.

A młodzież? Stawiamy na dwudziestolatków i ogrywamy ich pod kątem Euro, nawet biorąc pod uwagę większe ryzyko niepowodzenia? Czy obracamy się w znajomym kręgu?

Ja mam jedną twardą zasadę. Biorę piłkarzy, którzy najlepiej w danym momencie grają w piłkę. Oni zasługują na kadrę. W nich inwestujemy. To jest kryterium. I żadnego kumoterstwa, układów, brania nazwisk po znajomości. Nic z tych rzeczy. Grają najlepsi.

A co z Zagłębiem? Zostawi Pan klub, tak jak było zakładane? Do lutego praca, a później czas na zmiennika?

Jakby przyszedł czas na kadrę, to wszystko jest odpowiednio zapisane w kontrakcie. Profesjonalnie zawsze się dogadamy. Jest klauzula. Ale ja z Zagłębiem cały czas pracuję! Do derbów się przygotowujemy pełną parą. I pracować z Zagłębiem będę!

Pytanie, jak długo. I kto potem będzie śmietankę spijał. Przewrotnie. Swego czasu zostawił Pan Wisłę Henrykowi Kasperczakowi - on zdobył mistrzostwo. Po Panu przyszedł do Zagłębia Czesław Michniewicz... i tytuł. Następca będzie szczęściarzem...

Powtarzam, w Zagłębiu pracuję cały czas. I nawet jak mnie kadra wezwie, to zawsze sercem będę z tym klubem i z samym Lubinem. I jakby kiedyś - hipotetycznie - przyszedł czas, żeby po kadrze objąć jakiś polski klub - to biorę tylko Zagłębie. Z żadnym innym klubem pracować nie chcę. Rozmawiałem z ludźmi z KGHM i oni mnie zapewnili, że chcą zrobić tu klasowy zespół. I nad tym pracujemy. I ja mam do nich szacunek. I do kibiców mam. Bo oni zawsze tu byli z drużyną. I dopóki praca trwa, trzeba odpowiednio poukładać klocki. Ta drużyna ma dobrze funkcjonować.

Nawet jak mnie kadra wezwie, to zawsze sercem będę z tym klubem i z samym Lubinem.


Derby ze Śląskiem Wrocław już w sobotę. To idealna okazja, by rywala na ich boisku pogrążyć. WKS wydaje się być w małym dołku formy...

A ja wcale nie uważam, że oni są w dołku. To są bardzo solidni gracze. Jak grają u siebie, to ciężko ich pokonać. A te drużyny, którym to się udało, są rzeczywiście klasowe. Ja już brałem udział chyba we wszystkich derbach w Polsce: warszawskich, krakowskich czy łódzkich. I spodziewam się, że żadnej ze stron mobilizować nie trzeba na takie mecze. Oni sami się nakręcają. Agresja już jest teraz. I piłkarze nogi nie odstawią. I kibice nie będą się oszczędzać.

Druga połowa meczu z Jagiellonią wyglądała ze strony Zagłębia naprawdę dobrze. Tylko Wasza skuteczność była na bakier i Sandomierski w bramce rywali wyczyniał cuda...

Zagraliśmy dobrze. Jednak w kilka tygodni na treningu nie nauczy się piłkarza, żeby nie obstrzeliwać słupków czy poprzeczek. To musi przyjść na boisku, podczas meczu. Sytuacje są, potrzebna zimna krew. Ważne jest, że każdy ma dużą chęć poprawy, chce grać zdecydowanie lepiej. Ambicji piłkarzom nie można odmówić. Harujemy. Jak się przełamiemy ze skutecznością, będzie dobrze. Ja jestem optymistą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska