Gdyby nie te pieski

Schodzimy do słynnej w historii światowej chirurgii piwnicy wrocławskiej kliniki, którą 120 lat temu kierował profesor Jan Mikulicz. Jego asystent, Ferdynand Sauerbruch, otwierał tu klatki piersiowe poddanym narkozie psom. Robił to pod szklanym cylindrem, z którego gumowym wężem laboranci wysysali powietrze, aby wytworzyć podciśnienie. W ten sposób chciał zapobiec zapadaniu się płuc, których otwarcie u chorego pacjenta kończyło się w tamtych latach zgonem z powodu odmy.

Profesor Mikulicz zamierzał operować chore przełyki właśnie przez klatkę piersiową, a podczas tych zabiegów płuca nie mogły nie funkcjonować. Po doświadczeniach Sauerbrucha, już w odpowiednio dużej komorze ciśnieniowej, dokonali w 1903 roku pierwszej operacji usunięcia guza śródpiersia u pacjenta, a potem w podobny sposób zoperowali czternastu innych. Odkryto mechanizm zmiany ciśnień - i to był przełom w chirurgii klatki piersiowej.

Profesor Jerzy Kołodziej, kierownik Wrocławskiego Ośrodka Torakochirurgii, uważa, że historia tej specjalności medycznej zaczęła się właśnie w piwnicy wrocławskiego budynku kliniki przy ul. Curie-Skłodowskiej. Dwadzieścia lat temu rozmawiał z dziennikarzem "Słowa Polskiego" o operacjach na zwierzętach, które poprzedzały te u ludzi. A teraz?

- Teraz torakochirurdzy czują się w sali operacyjnej jak piloci w boeingu z niezawodną aparaturą badawczą, sterowniczą i pomiarową. Pokorny wobec historii medycyny, dobry chirurg nie podąża drogą od sukcesu do sukcesu, lecz wyciąga wnioski z klęsk, doskonaląc siebie i ciągle coś ulepszając w swojej pracy - mówi prof. Jerzy Kołodziej.

Dziś w przyziemiach słynnej kliniki trudno wyobrazić sobie, że nastąpił tu wielki przełom w dziejach medycyny dzięki pieskom. Aparatura najnowszej generacji i lśniący błękitną glazurą ciąg sal to sterylnie czysty oddział supernowoczesnej chirurgii endoskopowej.