Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Mroczkowska: Mięso? Dziękuję, nie jadam

Wojciech Koerber
Katarzyna Mroczkowca
Katarzyna Mroczkowca Janusz Wójtowicz
Rozmowa z Katarzyną Mroczkowską, siatkarką Impel Gwardii Wrocław

Kolejny ciekawy sezon za pasem, początek 24 października, ale za Panią - zdaje się - nie mniej ciekawe wakacje.

Zawsze bardzo chciałam zobaczyć Indie i marzenie się spełniło. Wspólnie z Violą Szkudlarek spędziłyśmy miesiąc na północy tego kraju, w miejscowości McLeod Ganj. Tam właśnie mieści się centrum życia społeczności tybetańskiej na wygnaniu. Spotykałyśmy różnych ludzi. Część była niepiśmienna, a część mówiła po angielsku, więc dowiedziałyśmy się kilku ciekawych rzeczy. Jedna pani sprzedawała plecione bransoletki na rękę, a przy sobie miała wypisaną po angielsku kartkę, z której wynikało, że uciekła z Tybetu, a rozprowadzaniem tych bransoletek zarabia na życie. Jedna kosztowała 20 rupii, na nasze 1-1,5 zł, a więc można sobie wyobrazić, w jakich warunkach się tam żyje. Mnie ten Tybet bardzo interesuje i będę pisała pracę magisterską o wydarzeniach, które miały miejsce przed igrzyskami w Pekinie.

Nie myślała Pani, żeby kiedyś nie wrócić z takiej eskapady?

Chyba nie, ale jarzy mi się w głowie taki pomysł, by wyjechać raz na dłużej. Np. na rok.

Trzeba by zakończyć, albo chociaż zawiesić, karierę.

Mam nadzieję, że kiedyś znajdę w sobie tyle odwagi, by wyjechać na dłużej.

No właśnie. To jest bycie poza normalnym życiem. Tym bardziej, że jedzie się na pół roku, a wraca np. po czterech latach. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę w sobie tyle odwagi, by to zrobić. Że poczuję - tak, to jest właśnie ten moment.

Pytam, bo już chyba przed rokiem rozważała Pani taki krok?

Po każdym sezonie nadchodzi czas rozważań. Wtedy faktyczne miałam może więcej wątpliwości, ale zostałam i nie żałuję.

Trener przekonał?

Trochę trener, a trochę górę wziął mój zdrowy rozsądek. Niełatwo jest wszystko rzucić i zacząć życie od nowa. Znaleźć dobrze płatną pracę, którą się lubi.

Z siatkówki można chyba żyć lepiej niż z tych plecionych bransoletek.

Albo z pracy w supermarkecie. Zgadza się.

Jak kosztowne są takie wycieczki?

Bilet lotniczy do Indii kosztuje 2 tys. zł. Sam pobyt jest już tani. 10 zł wystarczy na nocleg i tyle samo na dzienne wyżywienie. Ja od kilku lat jeżdżę z Violą, bo stanowimy zgrany zespół. To ważne podczas tak długich podróży.
A sportem się Pani interesuje?

Siatkówki nie oglądam, bo rok temu pozbyłam się telewizora. Pochłaniał czas. Ale gdy przechodzę przez Rynek i widzę jakąś relację, to rzucę okiem. Mam tyle różnych zajęć, że dawka sportu w postaci treningów i meczów mi wystarcza. Dlatego gazet sportowych nie czytam, ale na portale siatkarskie, jak siatka.org, czasami zaglądam.

I nigdy nie jada Pani mięsa. Długo już tak?

Jakieś pięć lat. Kiedy byłam kontuzjowana, miałam więcej czasu, żeby się sobą zająć. No i postanowiłam spróbować wegetarianizmu. Trochę ze względów etycznych, a trochę z religijnych, bo interesuję się buddyzmem. Zaczęłam dużo czytać o żywieniu i myślę, że jestem dużo bardziej świadoma tego, co dobre.

Nie ma z tego tytułu kłopotliwych sytuacji przy okazji meczów wyjazdowych?

Zazwyczaj pan Darek Gintowt albo Ewa Naryniecka dzwonią, by zamówić dla mnie danie wegetariańskie. Bywa jednak, że czeka na mnie ryba, która takim daniem nie jest i wtedy kuchnia się dziwi. Raz było tak, że wegetariański posiłek nie został chyba zamówiony, więc dostałam normalny, mięsny. Poprosiłam o coś wegetariańskiego i po 20 minutach przyniesiono mi... rybę. Zjadłam więc coś dopiero po upływie kolejnych 20 minut.

Siatkówki nie oglądam, bo rok temu pozbyłam się telewizora. Pochłaniał czas.

Czyli to Pani ostatnia wskakuje zawsze do autokaru!
Może nie zawsze, ale na pewno najdłużej czekam na jedzenie. Na szczęście dzięki temu swojemu czuję się o wiele lepiej. Mięso zastępuję najczęściej jajkiem, bo tak najprościej. Poza tym przeszłam na jogurty naturalne, unikam słodyczy, chipsów, coli, jem dużo warzyw - im więcej, tym lepiej - orzechy, ziarna. Jest mi też dużo lżej na sercu, gdy chodzi o względy etyczne.

A z czego czerpie Pani energię?

No właśnie węglowodanów dużo nie jadam. Ale czuję się dobrze i niczego mi nie brakuje.

Czego dowodem ostatni sezon. Była Pani najlepiej punktującą zawodniczką PlusLigi Kobiet (510 pkt w 27 meczach).

I fajnie, choć szczegółów nie śledziłam. W pewnym momencie pan Darek uświadomił mi jednak, że prowadzę w tym zestawieniu. Gdy mieliśmy klubowe zakończenie sezonu, dostałam koszulkę z numerem 510. Miło.

Grała Pani w ostatnich ME (2001), w których Polki nie dostały się do czwórki. Dlaczego wtedy nie wyszło? W składzie była przecież m.in. Małgorzata Glinka.

Zajęłyśmy szóste miejsce, a czemu? Trudno powiedzieć. Wtedy jeszcze polska siatkówka może nie była w ogonie, ale gdzieś pośrodku europejskiej hierarchii. Wtedy dopiero zaczęłyśmy się pojawiać na wielkich imprezach. W 2002 roku na MŚ (15. miejsce - WoK) grałyśmy pierwszy raz po długiej przerwie.

No a teraz, po 5-letniej przerwie, Gwardia zagra w europejskich pucharach. Z Azerrailem Baku.

Do dziś dostaję zaproszenia na liczne imprezy w Jaworze.

Byłam już w Baku z Centrostalem Bydgoszcz na Pucharze Top Teams. Bardzo bym chciała wygrać ten dwumecz, by Wrocław jakoś zaistniał, bo gry zespołowe tu kuleją. Coraz więcej drużyn wypada z obiegu.

Czyli jednak czyta Pani gazety...

Aż takim ciemniakiem sportowym to nie jestem. Szkoda tylko, że kiedy mamy podjąć Azerrail, na początku grudnia, nie ma we Wrocławiu wolnego obiektu. W Orbicie jest rewia lodowa, Hala Ludowa też jest zajęta. Nie wiem, gdzie wylądujemy.

Na pewno nie w Jaworze, którego jest Pani honorową obywatelką. Jak do tego doszło?

Uczyłam się jeszcze w liceum (dziś Katarzyna Mroczkowska ma 29 lat - WoK). W 1997 roku zdobyłam brąz ME kadetek, a później byłam także najlepszą przyjmującą MŚ kadetek w Tajlandii. No i stałam się pierwszą siatkarką z Jawora, która wypłynęła na wierzch i grała w jakiejś reprezentacji. Stąd to wyróżnienie. Do dziś dostaję zaproszenia na każdą imprezę organizowaną przez burmistrza lub urząd miasta. Niestety, z wiadomych powodów na żadnej jeszcze nie byłam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska