18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kompletnie pijany maszynista wykoleił pociąg (zdjęcia)

Jerzy Wójcik
Katastrofa kolejowa pod Wrocławiem. Rozpędzony pociąg łamał słupy trakcji kolejowej jak zapałki.

Trzy osoby zostały lekko ranne w katastrofie kolejowej, do której doszło w nocy z poniedziałku na wtorek pod Wrocławiem. Kwadrans po godz. 1 pociąg pospieszny z Krakowa do Świnoujścia rozpędził się do 100 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do czterdziestki.

Na jednym z rozjazdów we wsi Szewce, kilkanaście kilometrów za Wrocławiem, pociągiem nagle mocno zarzuciło. Wagony wyleciały z torów i zaczęły kosić słupy trakcji kolejowej jak zapałki.
Na szczęście w tym miejscu tory biegną po równym terenie, a nie po nasypie. Tylko dlatego rozpędzony skład utrzymał się na kołach i nie wywrócił na bok. Gdyby tak się stało, prawdopodobnie nie obeszłoby się bez ofiar śmiertelnych. Pociągiem jechało 240 osób.

- W środku nocy usłyszeliśmy nagle potężny huk - opowiada Krystyna Baranowska, która mieszka w budynku położonym 50 metrów od miejsca wypadku. - Cała rodzina zerwała się na nogi, wybiegliśmy sprawdzić, co się stało i czy pociąg nie wjechał w budynek. Z wagonów zaczęli wychodzić zaspani, przerażeni ludzie - dodaje.

Pasażerowie pociągu, który składał się głównie z wagonów sypialnych, opowiadali, że ze snu wyrwało ich nienaturalne kołysanie. W rzeczywistości, zamiast po szynach, przez kilkaset metrów sunęły one po kamieniach.

Okoliczni mieszkańcy jako pierwsi pomagali pasażerom. Zaraz potem zajęły się nimi straż pożarna i policja. Przez cztery godziny pasażerów przewożono autobusami na wrocławski Dworzec Główny, by tam przesiedli się do innych pociągów. W tym czasie trwała pogoń za maszynistą, który zniknął z miejsca wypadku.

To cud, że tylko trzy osoby zostały ranne - oceniają świadkowie.

Straż Ochrony Kolei znalazła go schowanego w pobliskich krzakach. Badanie alkomatem pokazało, że 34-letni maszynista Artur K. miał 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

- Został już dyscyplinarnie zwolniony z pracy - mówi Paweł Ney, rzecznik prasowy PKP InterCity. - Dodatkowo po tym wypadku zdecydowaliśmy, że każdy maszynista przystępujący do pracy będzie obowiązkowo badany alkomatem. Do tej pory były to kontrole wyrywkowe - dodaje Ney.

W kabinie maszynisty nocnego pociągu znaleziono puste puszki i butelki po alkoholu. Trwa dochodzenie, w jaki sposób doprowadził się on do takiego stanu, skoro zmienił kolegę i wsiadł do pociągu na stacji we Wrocławiu. Przesłuchiwany jest także dyspozytor, który dopuścił maszynistę do pracy.

Po wypadku na wrocławskim Dworcu Głównym zapanował wczoraj chaos
Pociągi w kierunku Poznania, Szczecina, Trójmiasta, a także Warszawy, do godz. 7 rano nie jeździły w ogóle. Zamiast nich, kursowały autobusy zastępcze. Po godz. 7 otwarto jeden z torów w Szewcach i uruchomiono ruch wahadłowy. Spóźnienia pociągów sięgały 100 minut. Niestety, usuwanie skutków wypadku może potrwać nawet tydzień. A to oznacza opóźnienia i problemy dla podróżnych. Już wczoraj wielu z nich wściekało się i marzło na dworcu.

- Jestem bezradna - opowiadała Danuta Szober, która chciała jechać do Jeleniej Góry. - Stoję i marznę na peronie. Boję się stąd odejść, bo co będzie, jak nagle przyjedzie pociąg?
Kamil Wilczewski, student z Wrocławia, próbował się dostać do Poznania. Wściekł się, gdy usłyszał o opóźnieniu.
- Idę na PKS, może uda się złapać jakiś autobus - rzucił w biegu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska