Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy potrzeba nam szerszej perspektywy?

Jarosław Dudycz, felietonista portalu niedoczytania.pl
Jarosław Dudycz
Jarosław Dudycz Archiwum prywatne
Wyobraźmy sobie, że Włosi podejmują szaloną inicjatywę i postanawiają rozliczyć... wojny punickie.

Że nad Tybrem nawołuje się do nazwania winnych, do policzenia ofiar i wznoszenia pomników. Parlament w Rzymie przygotowuje uchwałę potępiającą Hannibala, oddaje hołd pomordowanym, po imieniu nazywa zbrodniarzy. Jednocześnie podnosi się wrzask świętego oburzenia, bo opozycja akurat nie chce mówić o ludobójstwie, przyjmuje postawę niezbyt patriotyczną. W tym czasie Kościół włoski modli się za rozliczenie przeszłości, a instytucje na-ukowe gromadzą przepastne tomy dokumentów, organizują statystyki, dążą do skrupulatnego wymierzenia skali zbrodni. Główne wydanie czołowego włoskiego programu informacyjnego jest nadawane z miejsca, gdzie to piekło się zaczęło.

Bawi Państwa taki scenariusz? Proszę mi jednak powiedzieć, skąd wynika przekonanie, że ofiary sprzed tysięcy lat znaczą mniej niż te sprzed siedemdziesięciu, niż zabici w drugiej wojnie światowej? Z jakich to wypływa porządków ontologicznych i aksjologicznych, że trup ze starożytności nie jest tak godny uwagi jak pomordowani przez nazistów i czerwonoarmistów? Na jakiej obiektywnej wartości opiera się przekonanie, że Katyń jest szczególniejszy od ofiar Świętej Inkwizycji, że żołnierze z Westerplatte muszą być bardziej czczeni od Inków wyrżniętych w pień w epoce konkwisty?

Dlaczego próbuje się nas wprzęgnąć do, powiem wprost, durnej licytacji i skłonić do przyjęcia wulgarnej matematyki? Jak ktoś zginął w XX wieku, to trzeba o nim bardziej pamiętać niż o krzywdzonych w zamierzchłych czasach? Przecież każda śmierć znaczy tyle samo. Każda krzywda, która się w historii stała, ma takie samo znaczenie i tak samo wymaga troski, każdy ból - ukojenia, każda ofiara - modlitwy.

Polska polityka historyczna jest mała, ciasna i politycznie zmanierowana.

Zło nie zaczęło się w Związku Radzieckim ani w III Rzeszy. Żadna epoka nie ma monopolu na tragedie, każda przeżywa własne, wszystkie świadczą o tym, że człowiekowi żyje się na świecie ciężko. Kościół katolicki powinien efektywniej nauczać, że Chrystus nie przychodzi na Ziemię tylko ze względu na II wojnę światową. Odkupienie obejmuje wszystkie pogmatwania ludzkiego losu. Żadnego nie wyróżnia. Gdzie jest ten głos Kościoła, że człowiek zawsze duchowo był w kiepskiej dyspozycji, bez względu na czasy?

Polska polityka historyczna tych prawd nie dostrzega. Jest mała, ciasna i politycznie zmanierowana. Brakuje jej metafizycznego tonu. Za dużo w niej dziennikarzy, za mało wolnomyślicieli. Nie dostrzega się filozoficznej perspektywy: historia człowieka trwa tysiąclecia i zawsze niesie te same napięcia, od lat ludzkość ma się źle, od lat potrzebuje pomocy. Kain nie zabił Abla w Katyniu, a rzezi niewiniątek nie dokonali nacjonaliści ukraińscy. Człowiek jest słaby, potrzebuje wsparcia i pamięci. Owszem. Ale każdy człowiek, od zawsze, odkąd istnieje ludzkość.

Pytając szczerze: czym jest Polska w kontekście historii świata, człowieka, w odniesieniu do kondycji całej ludzkości? Czy nie jest tylko drobnym punktem?
Potrzeba zdecydowanie więcej kosmopolityzmu i bardziej uniwersalnego oceniania dziejów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska