Gimnazja skończyły dziesięć lat. To udany eksperyment?
Na takie pytanie nie można odpowiedzieć zupełnie jednoznacznie, jednak uważam, że w sumie był to udany pomysł.
Udany, bo?
Po pierwsze, skrócenie podstawówki i stworzenie oddzielnych szkół dla 14-, 15-latków oceniam jako rozsądne rozwiązanie. Po drugie, stwarza się szansę na wyspecjalizowanie się nauczycieli w nauczaniu uczniów w dosyć kluczowym i trudnym wieku, jakim są dla nastolatków lata miedzy 13. a 16. rokiem życia. I, według mnie, wrocławscy nauczyciele w coraz większym stopniu tę umiejętność opanowują.
A gdzie w tym wszystkim łyżka dziegciu?
Przerzuca się na gimnazja winy związane ze zmianami cywilizacyjnymi.
To znaczy?
Problemy związane z agresją w szkole, brakiem szacunku dla nauczycieli, zarzuty związane z negatywnymi konsekwencjami feminizacji zawodu nauczyciela, wielkość szkół.
A druga grupa zarzutów?
Druga sfera związana jest, w moim przekonaniu, z niedokończeniem reformy. Przez wiele lat - dopiero teraz Kasia Hall to porządkuje - programy gimnazjalne i licealne nie widziały się. Konieczność powtarzania za wszelką cenę trzyletniego cyklu z historii, literatury w gimnazjum i liceum uznawałem za zły pomysł.
Licealista nie będzie się po raz trzeci uczył o starożytności?
Tak to będzie. Są ludzie, którzy mówią, że to coś strasznego, iż po raz ostatni uczeń ma do czynienia ze starożytnością w wieku 14 lat. Ale tak naprawdę istotne jest to, żeby w programie szkolnym była szansa, że uczeń otrze się o pewną terminologię, będzie umiał zlokalizować w epoce historycznej np. narodzenie Chrystusa. Większa dawka wiadomości będzie przeznaczona dla tych, którzy chcą się w historii specjalizować.
Tak ma wyglądać model wykształcenia ogólnego?
Myślę, że tak powinien wyglądać model ogólnej edukacji. Zamiast tego było tak, że w ogólniakach nie nadążano z programem i nie wchodziła współczesność. A to uważam za bardzo duży minus.
Jeszcze jest coś do skrytykowania?
Tak, obwiniam za to właściwie Handkego. Pomysł na gimnazja był egalitarny, a wyszło, że są one egalitarno-elitarne. A więc wszystko się rozmyło. I albo powinniśmy zdecydować, że gimnazja nie są szkołami selekcjonującymi uczniów na lepszych i gorszych, albo trzeba było tę selekcję wprowadzić. A u nas jest takie udawanie - z jednej strony wiązanie gimnazjum z miejscem zamieszkania, z drugiej z wybieraniem gimnazjów i dostawaniem się do tych najlepszych. To potwierdza zarzut, że w wielkich miastach nie ma szkół wspomagających.
Wspomagających? Czyli?
Istotne jest nie tylko, jakiego ucznia gimnazjum wypuszcza. Może być on dość słaby. Ważne jest także, jaki uczeń do tej szkoły trafił i jakie postępy udało mu się zrobić. I wtedy widać, jaka jest wartość dodana, ile nauczył się w przedmiotach matematycznych, a ile w humanistycznych.
A więc trzeba poprawić pracę ze słabymi uczniami?
Według międzynarodowych badań udało się podciągnąć najsłabszych polskich uczniów. Niepokoi mnie to, że Polska jest jednym z najsłabszych krajów w UE, jeśli chodzi o 25 procent najlepszych polskich uczniów. Są i tak najsłabsi w porównaniu z najlepszymi uczniami w Unii Europejskiej. Jeśli dalej tak będzie, okaże się, że nasze elity są słabe. A to
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?