Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agenci CBA zatrzymali lekarzy za branie łapówek od przestępców

Zygmunt Mułek
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w ostatnim czasie był stawiany za wzór w redukowaniu gigantycznego długu
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w ostatnim czasie był stawiany za wzór w redukowaniu gigantycznego długu Piotr Krzyżanowski
Troje lekarzy fałszowało dokumentację. W legnickim szpitalu wszyscy są zszokowani.

Środa, około godz. 16, legnicki Wojewódzki Szpital Specjalistyczny. Agenci CBA nakładają kajdanki trójce lekarzy. Najbardziej znanym z nich jest dr Tadeusz K., ordynator oddziału neurologicznego.

Kolejni zatrzymani to Ewa S., także neurolog, która wynajmuje w szpitalu gabinet i prowadzi tutaj własną praktykę, oraz chirurg Marian M., zatrudniony na kontrakt w poradni chirurgicznej. Podczas zatrzymania mężczyzna nie wytrzymuje stresu.

Zamiast do aresztu, trafia do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, gdzie lekarze stwierdzają u niego ostrą niewydolność serca. Karetka zawozi go do lubińskiego szpitala, tam są lepsze warunki do leczenia tego schorzenia. Marian M. prawdopodobnie pozostanie tam na obserwacji przez tydzień. Nie może być przesłuchany do czasu, gdy pozwolą na to lekarze.

W legnickim szpitalu zawrzało.

14 miesięcy więzienia w zawieszeniu: taką karę ma zasądzoną wcześniej jeden z zatrzymanych.

- Nie wierzę, żeby taki autorytet, jak dr K., połakomił się na dwieście złotych łapówki - broni ordynatora Dariusz Dębicki. K. to jeden z najwybitniejszych fachowców na Dolnym Śląsku. Wychował wielu lekarzy.

Temistokles Brodowski z CBA potwierdza tylko, że lekarze zostali zatrzymani.
- Sprawa ma związek z wystawianiem fałszywych zaświadczeń lekarskich za łapówki - ujawnia Brodowski i odsyła do legnickiej prokuratury, która prowadzi śledztwo.

Nieoficjalnie dowiadujemy się, że śledztwo trwało od maja minionego roku.
- Zatrzymani są podejrzani o przyjęcie kilkunastu łapówek, od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych - zdradza Joanna Sławińska-Dylewicz z prokuratury.

Za co?
- Za fałszowanie dokumentacji lekarskiej, mającej pomóc w uniknięciu odpowiedzialności karnej i odroczeniu wykonania kary. Wystawiano lewe zwolnienia - mówi prokurator.
Wczoraj Tadeusz K. i Ewa S. byli przesłuchiwani w legnickiej prokuraturze. Dzisiaj śledczy zdecydują, czy wystąpić wobec nich z wnioskiem o areszt tymczasowy.

Rzecznik prokuratury nie zdradza więcej szczegółów tej sprawy.
- Dowody są mocne. Za tego rodzaju przestępstwo grozi kara do 10 lat więzienia - zapewnia.

Naszych rozmówców, znających doskonale środowisko lekarskie, najbardziej dziwi zatrzymanie Ewy S. O ordynatorze K. mówią, że był bardzo zamożny i lubił wystawne życie.

Gorzej jest z Marianem M. Przed sześciu laty wpadł podczas przyjmowania koperty z pieniędzmi . W 2006 r. sąd skazał go prawomocnym wyrokiem na 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Ale wciąż pracował w szpitalu.
- Mam o nim dobre zdanie, bo to fachowiec z 35-letnim doświadczeniem - mówi wicedyrektor Dębicki. - Nie ferujmy jeszcze wyroków, bo lekarze mogli zostać pomówieni przez przestępców.

Gdyby jednak sąd aresztował Tadeusza K., szpital miałby poważny problem. Zatrzymany ordynator stworzył na początku roku pododdział udarowy na neurologii. Tutaj leczy się bardzo ciężkie przypadki po wylewie.

- Dłuższa nieobecność doktora spowoduje spore kłopoty - martwi się dyrektor Dębicki.
W Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej powiedziano nam, że werdykt w sprawie lekarzy wydaje się po zapadnięciu wyroku sądowego.

To niejedyna taka sprawa na Dolnym Śląsku. Kilkanaście dni temu w Głogowie zatrzymany został 50-letni ginekolog Wiesław M. Usłyszał zarzut przyjmowania łapówek od ciężarnych kobiet.


Inni też brali

Do Sądu Rejonowego w Wałbrzychu trafiło jedenaście aktów oskarżenia w sprawie gigantycznej afery korupcyjnej w ZUS-ie.
Dotyczył on ośmiu znanych w regionie lekarzy. Medycy mieli za łapówki (od 200 zł do 2000 zł) wystawiać nieprawdziwe zaświadczenia dotyczące rzekomej choroby osób, które na tej podstawie ubiegałyby się potem o renty. Lekarze byli tak bezczelni, że podpisywali się nawet pod papierami poświadczającymi wypadki przy pracy w kopalni, które nigdy nie miały miejsca. Dzięki temu udający poszkodowanego mógł dostawać nawet kilka tysięcy złotych odszkodowania.

Współpraca: SYIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska