Wielkie turnieje piłkarskie powinny trwać przez cały rok. Najpierw mistrzostwa świata, później Europy, a na koniec igrzyska olimpijskie. Pewnie, że to nierealne. Ale pomyślcie, jak by było fajnie.
W sobotę rozpoczęło się Euro 2008. Grali Czesi ze Szwajcarią, a Turcja z Portugalią. Wrocławskie ulice tętniły życiem, w knajpach zbierali się ludzie, jedli, pili, rozmawiali. Żadnych awantur - na twarzach banany uśmiechów, a z wokół stolikowego gwaru łatwo można było wyłuskać kilka języków obcych. Niemcy, Anglicy, Portugalczycy, Hiszpanie. Razem z Polakami, przy piwku.
Ta atmosfera towarzyszy mistrzostwom od kilku dni. Wszechobecne flagi i chorągiewki nie pozwalają zapomnieć, że za chwilę nasi piłkarze zagrają mecz z Niemcami. Lecz to, co najważniejsze, wcale nie jest związane z samą piłką.
Chodzi mi o to, że wszyscy staliśmy się jacyś tacy radośniejsi. Rzadziej słychać standardowe słowo na "k", używane przez rodaków w każdej sytuacji, niezależnie od miejsca czy otoczenia. Zwracamy się do siebie uprzejmie, z uśmiechem. Nie skaczemy sobie do oczu z byle powodu, nieznajomi wymieniają pozdrowienia i uściski dłoni. Nagle wszyscy znaleźli milion tematów do rozmowy, choćby wcześniej byli milczkami czy po prostu gburami.
Futbol. To działa, czy nam się to podoba, czy nie. Dlatego powinniśmy go pielęgnować. Śląsk Wrocław po prostu musi być silną drużyną i grać w europejskich pucharach. Jeśli będzie na szczycie, taka atmosfera zagości w mieście na stałe. Słaby Śląsk będzie wciąż generował frustratów. Głównie na ulicach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
