Czuł się Polakiem, będąc Żydem

Anita Czupryn
Myślał o tych, którzy mu byli bliscy, był czujnym, uważnym człowiekiem. Uważnym w chwilach, gdy działo się coś złego, uważnym na potrzeby innych - tak Marka Edelmana wspominają przyjaciele.

Gdy na początku 1990 roku przyjechał do Kanady na zaproszenie organizacji zrzeszającej Żydów i Polaków, w synagodze wygłosił przemówienie po Polsku. - Wówczas jeden z Żydów uniósł się, dlaczego Edelman w synagodze mówi po polsku - mówi Krzysztof Topolski, jeden z emigrantów, którego w 1968 roku wyrzucono z Polski, a który wrócił do kraju po 1990 roku. - Marek Edelman wówczas powiedział: "Kim pan jest, aby mnie uczył demokracji i mówił, w jakim języku ja mam
mówić?"

Był lekarzem Jacka Kuronia i leczył go do samego końca. Kuroń tylko jego słuchał i jemu ufał. Marek Edelman w ubiegłym roku jesienią przyjechał na odkrycie kamienia, jaki stanął na grobie Kuronia. Był wiecznym buntownikiem i wojownikiem - mówią o nim ludzie, którzy go znali. - Socjalista, który wierzył w sprawiedliwość. Związany z Tadeuszem Mazowieckim. Po rozpadzie Unii Wolności, przyjechał na spotkanie partii hotelu Gromada na Okęciu powiedział: - Nie patrzcie w kierunku prawicy. Tam nie ma porządnych ludzi. Na pytanie, dlaczego nie wyjechał z Polski po 1968 roku mówił: Nie mogą wyjechać wszyscy. Ktoś musi doglądać grobów. W Oświęcimiu, w Majdanku.
Czuł się Polakiem, będąc Żydem.

Danuta Kuroń, żona Jacka Kuronia: - Marek opiekował się Jackiem i opiekował się całą naszą rodziną. Był nam bardzo bliski i nie chodziło tu nawet o relacje lekarz-pacjent. On był po prostu przyjacielem Jacka, pracowali razem począwszy od KOR-u, a skończywszy na Sarajewie. Chodziło im o to samo. O to, żeby nie godzić się na zło, żeby pracować nad tym, aby świat był po prostu lepszy. Marek był troskliwy, opiekuńczy, czuł się odpowiedzialny, bardzo dbał o nas, mieliśmy poczucie, że zawsze można było go zawołać, ale nawet nie trzeba było go wołać. On myślał o tych, którzy mu byli bliscy, był czujnym, uważnym człowiekiem. Uważnym w chwilach, gdy
działo się coś złego, uważnym na potrzeby innych. Wiadomość o jego śmierci... Nigdy się nie odbiera dobrze takiej wiadomości. W takim momencie pojawia się myśl, że ludzie zawsze umierają za wcześnie.
Paula Sawicka, jedna z najbliższych osób, opiekująca się Markiem Edelmanem od trzydziestu lat, żona byłego ministra oświaty Mirosława Sawickiego, prezes Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, współautorka z Markiem Edelmanem książki "I była miłość w getcie": - Nie jestem w stanie rozmawiać, to stało się pzed chwilą. Gdy umiera ktoś tak bliski... nie umiem nic powiedzieć. Nie jestem gotowa do takiej rozmowy. Niech mówią o nim wielcy ludzie, bo Marek był wielkim człowiekiem. Proszę mi dać szansę na przeżycie osobistej żałoby, bo to dla mnie zbyt bolesne. Proszę rozmawiać z lekarzami, którzy byli jego uczniami, z pielęgniarkami, ja nigdy nie widziałam takich więzi, jakie istniały w medycynie między Markiem a jego pracownikami, uczniami. Przyjeżdżali ostatnio każdego dnia z Łodzi do Warszawy, byli z nim. To było coś wyjątkowego.

Na początku tego roku, podczas promocji książki "I była miłość w getcie" Marek Edelman mówił: "Miłość nie jest do publicznej rozmowy. Sytuacje są różne: czasem miłość zabija, czasem ratuje. Osoby opisane w tej książce nie żyją, ale miały swój czas - powiedział Marek Edelman.
Jak zauważył, jedynie Nałkowska w Medalionach pisze o uczuciach ludzi z getta. I Brandys. Reszta autorów opisuje, jak ludzie ginęli, umierali z głodu na ulicy. - A to nie jest cała prawda - byli tam też ludzie, którzy przeżyli piękne chwile. Czy to nie jest wielkie? Działy się piękne rzeczy w nieludzkich
warunkach. To tylko zależy od człowieka - mówił autor I była miłość w getcie.

Pytany czy miłość w getcie różniła się od tej przeżywanej na co dzień, w warunkach diametralnie różnych Marek Edelman odpowiedział, że ważne jest tylko to, co człowiek czuje. - W takich czasach ludzie lgnęli do siebie, bo samotność była trudna. Miłość jest wszechogarniająca, bez niej nie można żyć. To widzi się dopiero w sytuacjach ekstremalnych - powiedział.

- Nie mam wymarzonego czytelnika. To książka dla ludzi delikatnych, którzy wiedzą, że miłość jest wielka. Polska jest przeszyta Oświęcimiem, gettami, dlatego trzeba mówić o tym, co jest piękne - mówił Marek Edelman pytany, do jakiego czytelnika chce dotrzeć ze swą książką. - To książka o pięknych uczuciach, nie o faktach - mówiła Paula Sawicka. Dodała, że w każdym fragmencie książki nacisk kładziony był właśnie na uczucia. Uniwersalne uczucia w getcie, w sytuacji granicznej, nabierają bowiem jeszcze większej wartości. Napisał: "Jestem już ostatni, który znał tych ludzi z imienia i nazwiska, a pewnie nigdy nikt ich już nie wspomni. Trzeba, żeby został po
nich jakiś ślad."Marek Edelman miał poczucie, że był tym ostatnim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

p
polo
Kuroń, Michnik, Mazowiecki, Sawicka, Geremek, Weiss i wielu innych "patriotów".
By stawiać stalinowców i trockistów na równi z Janem Pawłem 2 - to trzeba mieć nieźle p… w głowie.
P
Piotr S
Świat polskich Żydów coraz mniejszy

Szkoda..................
m
marekk
Umarł porządny człowiek, nie Żyd, nie Polak, tylko Człowiek.
Ten fakt jest wystarczającym powodem do ogłoszenia żałoby narodowej. Słońce Andów pewnie dużo będzie gadać, inni też, a czterdzieści milionów Polaków, powinno opłakiwać porządnego Człowieka.
Z
Zibi Kit
Mówi się że niema ludzi niezastąpionych. Ależ są Marek Edelman jest tego przykładem. Tak jak Leszek Kołakowski czy też papież Jan Paweł 2. Polska ubożeje tracąc takie osoby, które za życia godne były umieszczenia ich na pomnikach. I oby nie zostały tylko na pomnikach, ale również w naszych sercach i umysłach.
Wróć na i.pl Portal i.pl