Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straż ratuje dzieci przed nałogiem

Magdalena Kozioł
Maciej Dudzik
Strażnicy chcą pomóc uczniom w walce z nałogiem. Zamiast kar mają być rozmowy z psychologami.

Wrocławska straż miejska, wspólnie z Młodzieżowym Punktem Antytytoniowym i Informacji o Uzależnieniach, chce walczyć z paleniem wśród uczniów. W jaki sposób?
- Zamiast płacenia 100 złotych mandatu, uczniowie zostaną skierowani do punktu antynikotynowego. Będą tam przebadani przez pedagoga, psychologa i z zaświadczeniem od nich mogą przyjść do nas. Wtedy mandat zostanie anulowany - wyjaśnia inspektor Paweł Pilski ze straży miejskiej.

Ale na tym akcja się nie zakończy. Złapany przez strażników młody palacz dowie się, czy jest uzależniony i zobaczy film o szkodach, jakie w organizmie wyrządzają papierosy.
Strażnicy liczą na to, że taki wstrząs będzie skuteczną metodą walki z paleniem. Pod warunkiem jednak, że włączą się w to wrocławskie szkoły i rodzice.
- U nas to walka z wiatrakami - wzdycha Piotr Lusar, dyrektor Zespołu Szkół nr 18 przy ul. Młodych Techników. - Ręce mi opadają, kiedy wzywam opiekunów ucznia, który pali, a oni pytają, jaki mam problem. Mówią wprost, że pozwalają na to dziecku.

Szkoły najczęściej są bezradne i tak naprawdę mogą niewiele. W ZS nr 18 notoryczni palacze dostają nagany, w Gimnazjum nr 38 przy ul. Powstańców Śląskich nauczyciele i pedagodzy skupiają się na pogadankach o szkodliwości palenia. Kontrolują też na przerwach wszystkie toalety. Dyrektor szkoły Elżbieta Gembicka zauważyła, że uczniowie wychodzą "na dymka" w plener. Mają swoje ulubione miejsce w parku Południowym. Tam władza szkoły już nie sięga...

Jerzy Łysiak, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr II przy ul. Parkowej, znalazł oryginalną metodę zawstydzania młodych z papierosem w ustach. - Masz dziewczynę, chłopaka? - pyta ucznia. - Gdybym ja był na ich miejscu, to byśmy się szybko rozstali, bo jak tu pocałować popielniczkę?
Zdaniem pedagogów, żadnego skutecznego lekarstwa na ściganie palaczy w szkołach jeszcze nikt nie wymyślił.
- Uczniowie palili, palą i palić będą - ocenia Piotr Lusar.
Agnieszka jest gimnazjalistką. Z koleżankami "na dymka" umawia się w toalecie albo w szatni. Mówi, że czasem, gdy jest krótka przerwa, zaciągają się tylko jednym.
- Na zmianę stoimy na czatach i patrzymy, czy ktoś nie idzie - przyznaje dziewczyna. Nie robią na niej wrażenia pogadanki o nowotworach. Mówi, że w jej grupie papierosy są modne. Ona akcji strażników miejskich się nie boi.

Pierwsze doświadczenia z nikotyną w szkole miał satyryk Stanisław Szelc. Pamięta, że miejscem spotkań towarzyskich z kolegami były toalety.
- Tylko nie zostawiało się tam papierosów. Chowało się je w skarpetkach - przypomina sobie.
Nałogowi nie oparł się też znany muzyk Lech Janerka. Zaczął w ogólniaku i też w WC.
- To była partyzantka. Choć oficjalnie w szkole obowiązywał zakaz palenia, to nauczyciele ścigali uczniów zwłaszcza pierwszej i drugiej klasy. Na starsze roczniki spoglądali raczej z przymrużeniem oka - opowiada Janerka, palacz od 40 lat.

Artyście pomysł wrocławskich strażników miejskich przypadł do gustu. Dlaczego? Bo większość uczniów pali okazjonalnie i bardziej po to, by zaimponować kolegom. Ich da się uratować. - Nie są na straconej pozycji - uważa Janerka.
Stanisław Szelc: - Ta akcja nic nie da. W naszym społeczeństwie panuje przyzwolenie na takie zachowanie. Wystarczy przejść się po Rynku, gdzie można spotkać dziecko z tornistrem i papierosem. Kto mu zwróci uwagę?
Dyrektorzy i strażnicy zastanawiają się nad jeszcze jedną sprawą - skąd młodzież ma pieniądze na papierosy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska