Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław-Ruch Chorzów 0:0 (ZDJĘCIA)

Mariusz Wiśniewski
Kolejny remis, czyli czas zacząć myśleć o transferach.

- Graliśmy dobrze, ale nie stwarzaliśmy sytuacji bramkowych. Było ich zdecydowanie za mało. A bez stwarzania sytuacji nie można wygrywać meczów - podsumował spotkanie z Ruchem Sebastian Dudek, środkowy pomocnik Śląska.

Ponieważ Ruch zaprezentował się podobnie, kibice obejrzeli przeciętne widowisko, w którym najwięcej było walki. Andrzej Niedzielan, napastnik zespołu gości, podsumował: - Sytuacji nie było wiele z obu stron, ale gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Nie ukrywam, że czekaliśmy, co będzie robił Śląsk, i szukaliśmy szans w szybkich atakach. Remis jest sprawiedliwy.

Trener Ryszard Tarasiewicz z konieczności musiał przemeblować skład na niedzielny mecz. Pod nieobecność braci Gancarczyków na skrzydłach wystawił Tomasza Szewczuka i Sebastiana Milę. Pierwszy to nominalny napastnik, a drugi znacznie lepiej czuje się na środku pola. Chociaż obaj zawodnicy walczyli z dużym poświęceniem, akcje Śląska skrzydłami nie były tak groźne, jak w poprzednich spotkaniach.

Trener Tarasiewicz z konieczności musiał przemeblować skład na niedzielny mecz.

Wrocławianie, pozbawieni swojej głównej broni, w całym spotkaniu praktycznie tylko trzy razy poważnie zagrozili bramce rywali. W pierwszej połowie raz, kiedy głową ładnie strzelał Tomasz Szewczuk, ale zmierzającą do okienka piłkę zdołał sięgnąć Krzysztof Pilarz, i po przerwie dwa razy - z rzutu wolnego mocno uderzył Dudek, a kilka chwil wcześniej sytuacji sam na sam nie wykorzystał Kamil Biliński. I to byłoby wszystko.

Marna pociecha, że podopieczni Ryszarda Tarasiewicza byli stroną przeważającą i potrafili ładnie operować piłką w środku pola. Z przedarciem się w obrębie pola karnego Ruchu mieli olbrzymie problemy i stąd też tak niewiele bramkowych okazji.

Na tę chwilę ofensywnie Śląsk nie ma wiele do zaoferowania. Zwłaszcza gdy nie może skorzystać z podstawowych zawodników i szansę pokazania dostają zmiennicy. Łukasz Madej musi być w wyjątkowo słabej formie fizycznej, skoro na boisku pojawił do dopiero w samej końcówce meczu. Wcześniej do gry został wprowadzony Patryk Klofik, ale tradycyjnie już rozczarował.
Wszystko to prowadzi do jednego wniosku - w Śląsku potrzebne są wzmocnienia. Oczywiście, nie mówimy o sprowadzeniu piłkarzy teraz, w trakcie trwania rundy, piłkarza, bo to szukanie igły w stogu siana. Piłkarze, którzy pozostali na rynku bez kontraktów, to co najwyżej przeciętni gracze, a takich Tarasiewicz nie potrzebuje. Chodzi o wzmocnienie zespołu zimą. Co prawda, do okienka transferowego pozostało kilka miesięcy, ale by nie zostało przegrane tak jak letnie, działacze muszą zacząć pracować już teraz. Inaczej sezon będzie dla Śląska stracony. I to zarówno pod względem i sportowym, jak i organizacyjnym.

Stracony, bo działacze muszą zdać sobie sprawę, że wrocławski zespół w środku tabeli nie jest produktem przyciągającym kibiców. Świadczy o tym frekwencja. Poza spotkaniem z Legią Warszawa kameralny stadion przy Oporowskiej w tym sezonie ani razu nie zapełnił się do ostatniego miejsca. W meczu z Ruchem na trybunach zjawiło się około 7 tysięcy kibiców. A przecież już za dwa lata Śląsk przeniesie się na nowy stadion na Maślicach, który będzie mógł pomieścić 40 tysięcy fanów. I trzeba te trybuny zapełnić.

W meczu z Ruchem na trybunach zjawiło się około 7 tysięcy kibiców.

Liczenie, że w 2012 roku, kiedy mają przyjść wielkie pieniądze z galerii handlowej powstałej obok nowego stadionu, zespół zostanie wzmocniony i zacznie nagle odnosić sukcesy, a tym samym przyciągnie kibiców, jest błędem. Po pierwsze, drużyny piłkarskiej nie buduje się w ciągu kilku miesięcy. Po drugie, modę na Śląsk trzeba wprowadzać teraz, aby późniejsze zainteresowanie meczami tak naprawdę nie wynikało tylko z zainteresowania nowym obiektem, a było prawdziwym przywiązaniem do zespołu.

Ciche trybuny
W pierwszej połowie na Oporowskiej panowała piknikowa atmosfera. Nie chodzi jednak tylko o słoneczną pogodę i grę piłkarzy, ale o atmosferę, a właściwie jej brak. Kibice Śląska, na znak jedności z fanami Lechii Gdańsk, nie prowadzili dopingu, a na płocie oddzielającym boisko od trybun zawisła flaga z hasłem: "Lechio, jesteśmy zawsze razem z Wami. Chcemy wolności słowa".

Odnosiło się to do sytuacji, kiedy dwa tygodnie temu, podczas meczu w Gdańsku, miejscowi fani wywiesili transparent upamiętniający 17 września 1939 roku i napaść wojsk radzieckich na Polskę. Obserwatorowi PZPN nie spodobało się, że hasło nie było do niego wcześniej zgłoszone, jak wymagają tego przepisy, i piłkarska centrala na łożyła na Lechię karę finansową. To samo groziło Ruchowi za to, że tydzień temu wywiesił transparent upamiętniający ofiary wypadku w kopalni Wujek-Śląsk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska