Można więc chyba zaryzykować tezę, że gdyby nie ów rzetelny junior, nie byłoby już wrocławian w ekstralidze.
Skąd się wziął we Wrocławiu Madsen? Z Danii, najprościej rzecz ujmując. A konkretniej?
- Rozmawiałem z ludźmi, którzy przekazali mi, że to dobry chłopak i coś może z niego być. A że przed sezonem 2008 chciał podpisać z nami kontrakt za darmo, to nie było co się zastanawiać - przypomina trener Marek Cieślak. I dziś widzi w Madsenie czołową postać przyszłorocznego składu. - W tym momencie to podstawowy facet, porównując go z innymi seniorami. Bo w nowym sezonie też już będzie seniorem - dodaje.
Nie jest Madsen ani żadnym brylancikiem, który dał się poznać światu w wieku 16 lat - jak choćby Australijczyk Darcy Ward - ani też synem byłego wielkiego mistrza. Musi jednak mieć w sobie nieco talentu. Typowy przykład jeźdźca, który rośnie w oczach z wolna, lecz systematycznie. Dzięki pracy i dzięki temu, że ktoś dał mu się wykazać.
- To biedny chłopak, na pewno nie było mu łatwo. Ale on jest chyba utalentowany, choć początkowo wiele na to nie wskazywało. Wcześniej był w Grudziądzu, lecz złapał kontuzję. Miał połamane ramię i mówił, że nie zrobił wyniku dlatego, że się leczył. We Wrocławiu zaczął się już ścigać lepiej niż niektórzy sądzili - zaznacza Cieślak.
Madsen już w czerwcu zaczął wysyłać sygnały, że coś w nim jest. Trzeba tylko to wyzwolić, zwyczajnie dać szansę, nie wycofywać po jednym biegu. 7 oczek w Zielonej Górze i 6 w Toruniu miało swoją wymowę. To przecież trudne tereny.
Te wyniki zaczął osiągać jeździec na klubowym sprzęcie.
- Zgadza się, a jak! Na klubowym motorze, na którym jeździły McGowany i inne. I mówiły, że jest do d... A to silnik robiony u nas przez Alka Krzywdzińskiego. Ja zmuszałem Leona, żeby jeździł na swoim, a on mówił, że nie potrzeba, bo ten jest dobry - zdradza Cieślak.
Szczęśliwie mocną stroną Madsena są szybkie wyjścia spod taśmy. Bez nich wiele by w naszej ekstralidze nie ugrał.
- Ale i na trasie radzi sobie dość bojowo, tak rozsądnie. Nie bazuje wyłącznie na startach - mówi szkoleniowiec WTS-u.
Postępy Duńczyka dało się zauważyć nie tylko z wrocławskiej perspektywy. W końcu Madsen znalazł zatrudnienie i w brytyjskiej Elite League - w barwach Poole Pirates, i w szwedzkiej Elitserien - w Indianernie Kumla. Menedżer Piratów widzi już w jeźdźcu najbliższą klubową przyszłość. W Szwecji też nie może być inaczej.
We wtorkowy wieczór, w pierwszym meczu półfinałów play-off, Indianie pokonali Lejonen Gislaved 52:44. Bo Madsen, na własnym motocyklu, wykręcił czysty komplet - 15 (3,3,3,3,3). Szkoda tylko, że ani razu nie spotkał się z najlepszym wśród gości Nickim Pedersenem - 15 (2,2,2,3,3,3). Daveya Watta - 7+1 (1,1,0,2,1,2), kolegę z Atlasa, przywiózł z kolei za tylnym kółkiem czterokrotnie.
Krótko mówiąc, nie brakuje teraz Madsenowi i jazdy (cztery ligi - Polska, Dania, Szwecja, Anglia), i chęci do niej. Wreszcie zaczął na siebie zarabiać. Choć w połowie sezonu nie czuł jeszcze rosnącej wartości przy swoim nazwisku.
- Kontrakt na 2010 rok? Przedłużył go za silnik. W sumie niebywała rzecz, patrząc jakie pieniądze kryją się za kontraktami innych obcokrajowców. Zapytałem go, czemu na starych jawkach jeździ, czemu GM-a nie spróbuje. Powiedział, że nie ma pieniędzy. To ja mu powiedziałem, że załatwię tego GM-a. Za pół godziny przyszedł z podpisaną umową na kolejny sezon. I dostał z klubu ten silnik - opisuje kontraktowe negocjacje Cieślak. To on postawił w pewnym momencie na Duńczyka, rezygnując częściowo z usług Bena Barkera.
Jako że Madsen kończy wiek juniora, jego pozostanie w WTS-ie nie musi kolidować ze sportowym rozwojem Macieja Janowskiego. Zresztą, wrocławianin i tak by sobie poradził. W wieku 18 lat jest już dwukrotnym drużynowym mistrzem świata w kategorii młodzieżowców. Przed nim jeszcze, zapewne, trzy kolejne takie osiągnięcia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?