Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk - Legia 0:0 (ZDJĘCIA)

Mariusz Wiśniewski
Śląsk Wrocław podejmował Legię Warszawa na stadionie przy ul. Oporowskiej.

Pojedynek Śląska z Legią pokazał, że wcale nie muszą padać bramki, aby kibice obejrzeli emocjonujące widowisko. Nie było goli, nie było też zbyt wielu sytuacji podbramkowych, było za to dużo walki. Ale przede wszystkim oba zespoły grały do przodu, dążąc do wygranej, i przez to emocji na Oporowskiej nie brakowało.

Obie drużyny zagrały pięcioma pomocnikami w środkowej linii i stąd też tam działo się najwięcej. W pierwszej połowie w tej strefie nieco lepiej radzili sobie gospodarze i uzyskali przewagę. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza dokładnie wymieniali między sobą podania i starali się szybko wyprowadzać piłkę z linii defensywy do ataku.

Wrocławianom udało się jednak tak naprawdę tylko dwa razy poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Jana Muchę. Najpierw po koronkowej akcji z prawej strony, podobnie jak w meczu z Lechią Gdańsk, w okienko przymierzył Marek Gancarczyk, ale minimalnie chybił. Tuż przed przerwą na strzał z ok. 30 metrów zdecydował się Krzysztof Ulatowski. Uderzył bardzo mocno i piłka zmierzała w górny róg bramki Legii, ale nie bez powodu Mucha uznawany jest za jednego z najlepszych bramkarzy w naszej lidze.

- Nie spodziewałem się, że Śląsk będzie grał tak trochę na wydrę, szukając kontrataku - komentował po meczu trener Jan Urban. - Boisko było bardzo szybkie, bo polane zostało wodą. Śląsk wiedział, że gramy piłką w środku pola i tam jest łatwo o stratę, przejęcie piłki i wyprowadzenie ataku - dodał szkoleniowiec gości.

Co ciekawe, na mokrą murawę narzekał też trener Tarasiewicz:
- Popełniliśmy w tym meczu dużo błędów technicznych. Mogły one wynikać z mokrej murawy.
W tej części gry goście praktycznie tylko raz zagrozili bramce Śląska. Piotr Giza przedarł się środkiem pola, ale jego strzał bez problemów obronił Wojciech Kaczmarek.

Po zmianie stron obraz gry się zmienił. Legia zaczęła grać agresywniej, uzyskała przewagę i częściej gościła pod polem karnym Śląska. Dużo ożywienia w poczynania warszawian wniósł Takesure Chinyama. Być może, gdyby w kilku sytuacjach - zamiast próbować podawać - zdecydował się na strzał, jego ataki dałyby wynik bramkowy.
- Być może za szybko próbowaliśmy doskoczyć do Legii. Brakowało w naszej grze spokoju. Staramy się zawsze grać piłką, a w drugiej połowie za często zagrywaliśmy do ataku z pominięciem linii pomocy - oceniał po meczu Krzysztof Wołczek.
Obrońca Śląska był bohaterem akcji z 65 min. Wówczas Maciej Iwański dokładnie dośrodkował w pole karne do Gizy. Zawodnik Legii był niepilnowany i już szykował się do strzału, gdy jak spod ziemi wyskoczył mu zza pleców Wołczek i zdołał wybić piłkę na róg.
- Cieszy mnie, że po stracie piłki szybko potrafiliśmy zorganizować grę obronną i nie dawaliśmy rywalom okazji do strzelenia gola. Gdyby legioniści trafili na gorzej poukładany zespół, na pewno by wygrali. My im na to nie pozwoliliśmy i jestem zadowolony z postawy moich piłkarzy - ocenił po spotkaniu Tarasiewicz.

Maciej Iwański natomiast komentował:
- W poprzednich meczach mieliśmy sytuacje bramkowe, ale brakowało skuteczności. Dzisiaj Śląsk był dobrze zorganizowany i nie mieliśmy nawet sytuacji bramkowych. Typowy mecz walki.

Piłkarz meczu
Krzysztof Ulatowski - zagrał bardzo walecznie, ambitnie i nie oszczędzał nóg rywali, czyli zaprezentował się w swoim stylu. Był wszędzie - walczył w defensywie, aby za chwilę uczestniczyć w akcjach ofensywnych.
- Będę częściej próbował strzelać z dystansu - zapowiadał kilka tygodni temu. I tak też czyni. Z Legią Warszawa próbował dwa razy. Za drugim był bardzo bliski szczęścia i zapewne gdyby w bramce stał ktoś inny niż Jan Mucha, piłka wpadłaby do siatki rywali.

Małe rozczarowanie
Brak goli - tak naprawdę w meczu z Legią Warszawa na Oporowskiej brakowało tylko goli. Była walka, gra do przodu obu zespołów i dążenie do zwycięstwa. Duża w tym zasługa doskonale spisujących się defensorów Śląska Wrocław i Legii Warszawa. Jeżeli zdarzały się błędy, to niewielkie i nic groźnego z tego nie wynikało. Gdyby mecz zakończył się remisem bramkowym, byłby długo wspominany. A tak? Na koniec sezonu nikt zapewne nie będzie już pamiętał meczu Śląsk - Legia.

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:0
Widzów: 7000.
Sędziował: Mirosław Górecki (Katowice).
ŚLĄSK: Kaczmarek - Wołczek I, Celeban, Spahić, Pawelec - M. Gancarczyk I, Łukasiewicz, Ulatowski, Dudek, J. Gancarczyk - Szewczuk (87. Biliński).
LEGIA: Mucha - Szala, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Radović, Borysiuk (90. Smoliński), Giza, Iwański, Rybus - Mięciel (46. Chinyama).

Relacja z meczu TUTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska