Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kayah: Nie jestem twarda jak skała

Robert Migdał
Kayah
Kayah Kayax
Do Wrocławia ma sentyment. Tu ma przyjaciół, ulubione sklepy i tu miała swojego chłopaka.

Pani najnowsza płyta nosi tytuł "Skała", a pierwsza w karierze, w pełni autorska - "Kamień". Zamierzona zbieżność nazw. A być może interesuje się Pani... minerałami i stąd ten tytuł?

Rzeczywiście można mnie podejrzewać o słabość do minerałów. Być może to wpływ poezji Wisławy Szymborskiej, to przecież ona rozmawiała z kamieniem, dając nam do zrozumienia, że to żywa istota, choć pozory mówią co innego. Może i mnie odpowiada taka interpretacja. Nie zawsze należy ufać temu, co się widzi.

Zamyka Pani tą płytą pewien okres w swojej karierze, a może wraca do korzeni?

Zdecydowanie "Skała" i "Kamień" mają wspólny mianownik. Obie płyty są niezwykle liryczne i akustyczne. Obie to bardzo osobiste wycieczki, obie powstały w zupełnym odłączeniu od panujących trendów, obie robiłam, pozostając sobie bezgranicznie wierna. Artystycznie z pewnością zatoczyłam koło.

Jaka jest ta nowa płyta? Przypomina Pani poprzednie brzmienia czy też Kayah zaskoczy nas czymś nowym?

Nie mam ochoty nikogo niczym zaskakiwać. Robię swoje, nie spełniam niczyich oczekiwań. Na swoich płytach opowiadam o tym, co mi w duszy gra i w taki sposób, w jaki mi się podoba. Jeśli już musiałabym porównywać brzmienia "Skały" do jakiejkolwiek mojej płyty, z pewnością byłby to "Kamień".

Na najnowszej płycie postawiła Pani na naturalne brzmienia, bez przesadnej elektroniki, dużo grania "bez prądu". Czym to jest spowodowane? Nagraniem dla MTV?

Od czasu koncertu MTV Unplugged, a także dzięki cyklowi koncertów "Prestige Tour", mój apetyt na akustyczne, żywe granie wciąż rósł. Znalazło więc to odzwierciedlenie przy pracy nad tą płytą. Czuję się dojrzała, ale i czuję się pewniej muzycznie, fajerwerki więc nie są nie-zbędne. Stawiam na rzetelność i kunszt, a tego moim muzykom nie brak. Moja następna płyta, roboczo nazwana "Kayah + Royal String Quartet", którą właśnie ukończyłam, również będzie akustyczna - tylko klasyczny kwartet smyczkowy i mój głos... Nie znaczy to, że za jakiś czas nie zatęsknię do elektroniki. Nie stawiam sobie żadnych granic.
Pani teksty są zawsze bardzo bliskie życia. Prawie każdy znajduje w nich kawałek siebie, kawałek swojego życia. O czym opowiada Pani na najnowszej płycie? Teksty kobiety zakochanej? Kobiety dojrzałej? Kobiety smutnej? Kobiety matki?

Pewnie jestem trochę monotematyczna. Piszę o miłości prawie zawsze. Czasem jest to miłość do mężczyzny, czasem do dziecka, czasem do drugiego człowieka, a czasem do siebie samego. Czas nas uczy pogody i pokory, więc na każdej z płyt śpiewam o tym z coraz to innej perspektywy. Dziś czuję się dojrzała, choć nie zjadłam wszystkich rozumów. Pisząc teksty, zdarzało mi się na "Skale" trochę moralizować, wtedy dawałam sobie po łapach. Mam przede wszystkim nadzieję, że to są mądre teksty, dające wiele refleksji i wzruszeń. Jeśli tak będzie, to spełniły swoje zadanie.

Dlaczego musieliśmy tak długo czekać na Pani nową płytę? Czy jest to spowodowane tym, że jednocześnie wydaje Pani krążki innych artystów? Czy też wychodzi Pani z założenia, że nie musi się spieszyć, że jest Pani pedantką, która chce każdy dźwięk doprowadzić do perfekcji?

Ostatnich pięć lat nie próżnowałam. Wydałam i promowałam swoje płyty "The Best and the Rest" i "MTV Unplugged", bardzo intensywnie koncertowałam w kraju i poza nim. Do tego grałam koncerty z cyklu "Prestige Tour", a także równocześnie rozpoczęłam projekt z Kwartetem Royal, dając wiele przejmujących, akustycznych koncertów z towarzyszeniem jedynie kwartetu smyczkowego. W Kayaxie wydałam ponad 30 płyt takich artystów, jak Smolik, Marysia Peszek, Zakopower, Krzysztof Kiljański i wielu innych debiutujących artystów, a chciałabym jeszcze pożyć w domu z rodziną... Moje płyty tworzę sama, piosenek nie wybieram z banku utworów, tylko muszę je sama skomponować, napisać, zaaranżować. Do napisania piosenki pobudzają refleksje na temat zdarzeń. To wszystko wymaga czasu. Poza tym czuję się bardzo odpowiedzialna za każdy dźwięk. Nie widzę powodu, by wydawać płyty co roku. Lepiej pozostawiać niedosyt.

Czy w życiu prywatnym też jest Pani taka dokładna, pedantyczna? Ręczniki w łazience powieszone równo, a słoiczki w szafce kuchennej poustawiane od najmniejszego do największego?

Jestem bałaganiarzem. Nie wiem, co to systematyczność. Dom prowadzę chaotycznie i impulsywnie. Moje wyjście z domu to na ogół gonitwa, szukanie przedmiotów, które złośliwie diabeł przykrywa ogonem, to gorączka, lej po bombie w garderobie i wieczne spóźnienia. Typ choleryczny.
A jaka jest Kayah prywatnie, w domu, kiedy wraca z pracy?

Jestem normalnym człowiekiem. Lubię książki, muzykę, taniec, dobrze zjeść, napić się dobrego wina, spotkać z przyjaciółmi, których aż dziw, że jeszcze mam, tak mało poświęcam im czasu. Sprawdzam lekcje syna, umyte zęby i czytam na dobranoc. A kiedy już naprawdę muszę się zresetować, idę na zakupy (śmiech).

Jak Pani odpoczywała po nagrywaniu "Skały'"?

Jeszcze nie odpoczywałam. Miałam co prawda w międzyczasie wakacje, ale były dość intensywne i odpoczynkiem bym tego nie nazwała.

Co daje Pani "kopa" do życia?

Oczywiście miłość.

Czy ma Pani czas na bycie "gwiazdą"? Czy też bycie mamą - gotowanie, sprzątanie, odrabianie lekcji z dzieckiem - tak bardzo Panią zajmuje, że pod wieczór pada Pani ze zmęczenia?

Nie bardzo wiem, co znaczy być gwiazdą. To chyba mieć jacht na Lazurowym Wybrzeżu, dom w Saint-Tropez, apartament w Nowym Jorku i nie móc robić zakupów w Społem. To nie ja. Nie żyję w złotej klatce, chodzę normalnie po bułki do sklepu i prowadzę zwykłe życie matki i gospodyni domowej. Z tą tylko różnicą, że czasem muszę założyć cekiny i stanąć przed wielotysięczną publicznością. Ale to moja praca. Poza nią mam najprawdziwszą prywatność, z której nie dam się ogołocić, bo mam do niej jak najbardziej prawo.

Wiele osób mówi: "Kayah? Jezu, jaka ona cudna".

Znam też takich, którzy mówią, jaka ona wstrętna! Wszyscy jesteśmy narażeni na oceny innych, w przypadku osób publicznych są one często jeszcze bardziej surowe. Dla niektórych paniuś najlepszą na mnie zemstą będzie fakt, że się kiedyś zestarzeję. No pewnie, że się zestarzeję, bo jestem człowiekiem i dotyczą mnie wszystkie uniwersalne prawa, takie choćby, jak grawitacja. Nie mam zamiaru ścigać się z młódkami, ulec modzie na wieczną młodość za każdą cenę, ale też nie mam ochoty się poddać i nie walczyć o dobrą kondycję. Ćwiczę, staram się mądrze odżywiać i pielęgnuję pozytywny stosunek do ludzi. Pamiętam o właściwej pielęgnacji skóry. Czasem robię sobie święto i korzystam ze SPA, a także z nowinek kosmetycznych. To nie grzech. Grzechem jest sferę cielesną zaniedbywać. W niej mieszka przecież nasza dusza.
Patrzy Pani w lustro i co się Pani nie podoba w wyglądzie?

Nie podoba mi się we mnie mnóstwo rzeczy, ale niekoniecznie tych, które można by zmienić skalpelem. Jedynie ciężka praca nad charakterem i pokonywanie ludzkiej ułomnej natury mogłoby przynieść rezultaty. Cóż, jak każda kobieta mam kompleksy. 10 lat temu pozwoliłam sobie na korekcję nosa, o czym dumnie napisałam felieton. Kiedy moja ulegająca czasowi twarz zacznie wywoływać więcej emocji niż najbardziej emocjonalne piosenki z mojego repertuaru, być może zastanowię się, co z tym zrobić. Na razie się trzymam, także wobec głupich plotek dotyczących mojego wyglądu. To tylko mnie wzmacnia.

A ostatnio było głośno - po festiwalu opolskim - że Kayah oddała się pod nóż chirurga. Ile jest w tym wszystkim prawdy? Co tak naprawdę się Pani stało?

A co mi się stało? Wyrosła na scenie antenka z czoła, czy może trzecia noga spod sukienki? Z czego mam się tłumaczyć? Z tego, co pamiętam, dałam razem z kwartetem Royal fantastyczny występ. Wyglądałam tak, że mnie "Glamour" skomplementował. To dla mnie większy autorytet niż codzienny tabloid czy plotkarski portal żyjący z tego, ile sprzeda, wymyślając krzywdzące innych sensacje. Rzeczywiście było głośno. Szkoda, że nie na temat naszego występu i interpretacji. To żałosne.

Nie ma Pani dość kolorowych pisemek i portali plotkarskich, które wywlekają różne "ciekawostki" o gwiazdach?

Mam dość. Dlatego w ogóle nie wchodzę na takie portale ani nie kupuję głupich gazetek. To dobre dla umysłowo ograniczonych ludzi, którzy lepiej się czują dopiero, gdy czytają, że ktoś ma gorzej. Nie słucham plotek i ich nie komentuję. Jeśli jednak mają one reperkusje naruszające moją reputację lub bezpośredni wpływ na życie zawodowe, sprawę zgłaszam do adwokata. Mecenas, który mnie reprezentuje, to wybitny prawnik i człowiek wielkiej klasy, wszystkie nasze wspólne sprawy miały happy end. I choć nie czyści to smutku, czy uczucia upokorzenia, jest, mam nadzieję, jakimś sygnałem hamującym tego rodzaju bezeceństwa u jego źródła. Przynajmniej na jakiś czas.

Jaka jest Pani zdaniem granica prywatności, granica, której Pani by nie przekroczyła?

Ja wyraźnie ją określiłam. Rzeczy intymne przestają być nimi, gdy się dzielisz nimi z całym światem. Nie pełnię żadnej funkcji publicznej, jestem tylko osobą publiczną, a więc moja praca jest na scenie i tylko z niej powinnam być rozliczana. Reszta to moja osobista sprawa. Chyba że uznam, iż pewne emocje są na tyle istotne, by opisać je w piosenkach.
Jest Pani twarda jak skała? Kayah - supermenka? Czy też bardziej Kayah - romantyczka, której zdarza się płakać?

Jeśli płaczę, to na ogół ze wzruszenia albo z bezsilności. Ostatnio, bo wydawało mi się, że kogoś zawiodłam. Nie jestem twarda, choć można na mnie polegać. Nie jestem silna, choć umiem pomóc. Nie jestem najmądrzejsza, choć czasem daję właściwą odpowiedź. Jestem niedoskonała, jak każdy z nas. A może nawet jeszcze bardziej niedoskonała, bo rozedrgana tak bardzo, że z tego rodzi się sztuka. Na co dzień, jak każdy, mam humory, czasem chce mi się śmiać, a czasem mam zadumę. A wtedy na ogół tworzę. Zranić mnie można jak każdego: nożem, złym słowem, niegodziwością i niesprawiedliwością. Wzmacnia mnie przeciwność losu, z którą trzeba się zmierzyć i walka o pozytywną zmianę. Nawet plotki mnie wzmacniają, dziwne, prawda?

No, dziwne. Komponowanie, pisanie tekstów, produkcja muzyczna, koncerty, dom, dziecko.... Doba to za mało dla Pani?

Od dawna mi nie wystarcza, stąd ciągły deficyt snu, porządków, podróży i spotkań towarzyskich. Bo obowiązki rodzicielskie i praca mają pierwszeństwo, a na inne rzeczy często po prostu nie starcza mi już sił. Ale nie skarżę się, bo żyję ciekawym życiem, robię to, co lubię i jeszcze mi za to płacą (śmiech).

Kiedy znów Panią zobaczymy w filmie? Miała Pani grać zakonnicę i chyba nic z tego nie wyszło. Czy ma Pani plany filmowe?

Film nie jest raczej moją wymarzoną historią, to strasznie mozolna praca, a efekt finalny wcale nie zależy od ciebie, tylko od producenta, reżysera, operatora, montażysty, świetlika itd. Wolę robić płyty, bo nad tym mam pełną kontrolę.
Żyje Pani z dnia na dzień, chwyta Pani życie garściami, słysząc w tyłu głowy: "Kaśka, nie ma na co czekać, trzeba żyć pełnią życia, bo nic wiecznie nie trwa"?

Często rozpamiętuję przeszłość i boję się o przyszłość, a to błąd. Trzeba żyć teraźniejszością, bo ona jest pewna. Z przeszłości trzeba czerpać jedynie nauki, najlepiej, jak wiadomo, z błędów, a w przyszłości nie wolno się bać popełniać nowych. To wszystko.

Nie myślała Pani, żeby rzucić cały show-biznes i zająć się czymś nowym? Gdyby nie muzyka, śpiewanie, to co mogłaby Pani robić w życiu?

Milion rzeczy i nie powiedziałam jeszcze, że nie zamierzam się zająć czymś innym. Mam wiele pomysłów i wiele zainteresowań. Na razie, w ramach odskoczni od mojej pracy twórczej, wydaję płyty innych artystów.

Zna Pani Wrocław?

W czasach strasznej powodzi biegałam po warszawskiej starówce ze skarbonką i zmuszałam ludzi do wrzucania na pomoc dla Wrocławia ogromnych kwot. Jeszcze przed renowacją, widząc linię wysokiej wody na wrocławskich kamienicach, zwyczajnie płakałam. Dziś Wrocław podziwiam, bo nie tylko pięknie wygląda, ale i atmosfera jest godna pozazdroszczenia, twórcza, miejska i wielce europejska.
Poza tym mam tu mnóstwo przyjaciół, kiedyś miałam nawet chłopaka, mam wierną od lat fankę i ulubione sklepy (śmiech). Szkoda, że Wrocław jest tak daleko...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska