Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemność widzę...

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Kiedy teraz Państwo rzucili z uprzejmości okiem na ten felieton, jądro tematu, czyli koszykarska karawana z Wrocławia, przeniosło się do Łodzi.

Tam nasze żubry powalczą o ćwierćfinały w ten weekend. Żubr jest maskotką trwających na polskiej ziemi mistrzostw Europy w koszykówce, gdyby ktoś nie zauważył. Intryguje mnie, czy żubra oddającego polski charakter wybrano ze względu na sławę żubrówki, czy też Białowieżę, ale nie będę dalej dociekał.

Wszystkich mieszkańców Dolnego Śląska informuję, że ich stolicę przez trzy dni wypełniały pokrzykiwania kibiców. Głównie litewskich i polskich. Hałas kumulował się głównie w Hali Ludowej, gdzie odbywały się mecze, oraz wokół Hali i, już tradycyjnie przy takich okazjach, w Rynku i dziesiątkach knajp z piwem, bo ich właściciele zainstalowali telewizyjne ekrany. Miasto żyło sportem, czego doświadczyłem osobiście, siedząc w ogródku na wrocławskim Rynku obok Ośrodka Kultury i Sztuki, kibicując z liczną gromadą prawdziwych Litwinów.

Komu? Otóż polskim... siatkarzom męczącym się z Hiszpanami w dalekim Izmirze, co było dokładnie widać na telewizyjnych ekranach. Nasza jedność litewsko-polska skończyła się, gdy na tych samych ekranach dwa piwa (no, może trzy) później pojawili się litewscy i polscy koszykarze. Temperatura, a zwłaszcza głośność wyrażająca emocje, znacznie wzrosła. Atmosfera wspólnej biesiady trwała jednak dalej. Kibice siatkówki czy koszykówki to nie durni i prymitywni kibole, znani ze stadionów z biegającymi po boisku kopaczami. W ogródku było przyjaźnie i przyjemnie.
Tak na marginesie pomyślałem sobie, że mistrzostwa obojętnie w czym warto robić, gdy ma się mocną własną reprezentację. Przez parę dni podglądałem via Eurosport, też w mijającym tygodniu, mistrzostwa Europy w piłce nożnej kobiet. Kiedy gospodynie turnieju, Finki, odpadły, stadiony zaświeciły kolorowymi, ale prawie kompletnie pustymi trybunami. Nie odkrywam Ameryki, bo też wszyscy sportowi maniacy takie obrazki oglądają często w sportowych relacjach.

Z EuroBasketu nie tylko we Wrocławiu najbardziej cieszą się knajpiarze, bo knajpy z telewizorami będą dalej pełne, póki nasi nie odpadną. Wydaje mi się, że czasami łaskawość losu jest przesadna. Patrz w minioną środę (9 września). Jak zasiedli przy pierwszym kuflu piwa o godzinie 16.30, by oglądać śmigającą nad siatką piłkę w meczu Polaków ze Słowakami, to już potem ciurkiem oglądali bój naszych z Turkami w Hali Ludowej i mecz naszych kopaczy w Mariborze ze Słoweńcami. Kto policzył, po ilu piwach wyszli trochę przed północą?

Na łamach różnych zagranicznych, ale i polskich gazet ironicznie, a nawet złośliwie komentowano polskie organizacyjne niedociągnięcia w EuroBaskecie. Wrocławiowi wytykano najbardziej trzy minuty ciemności w Hali Ludowej. "Ćwiczenia" organizacyjne przed Euro 2012 nie wypadły imponująco także w stolicy Dolnego Śląska. Ale my nie lubimy być pouczani.

Przypominają mi się słowa Maksa Paradyza, wspaniale granego przez Jerzego Stuhra w "Seksmisji":
- Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę...
W różny sposób przechodzi się do historii i legendy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska