Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wycieczka w przeszłość

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Fot. Marek Grotowski
Nie jestem tak obsesyjnie podejrzliwy, jak znani w Polsce bracia, nie wietrzę wszędzie podstępu, zdrady i przekrętu, więc z entuzjazmem podszedłem do szlachetnego i... drogiego wrocławskiego klubu Rotary.

Do klubu należy trochę zamożniejszych i chętnych do prospołecznych szaleństw wrocławian.

Paru z nich dobrze znam od lat. Nie będę wypisywał im laurki, boby dostali torsji, ale nie ukrywam, że zaskoczyła mnie ich darowizna dla Muzeum Miejskiego, a dokładnie zamku królewskiego. Podarowali dwa obrazy Isidora Aschheima. Bardzo wczesne martwe natury, po których obejrzeniu można nabrać obrzydzenia do ryb. W rewanżu zamek królów pruskich przy ulicy naszego króla Kazimierza Wielkiego, który swój zamek Wawel miał w Krakowie, darczyńcy mieli obejrzeć tysiącletnią historię Wrocławia zaklętą materialnie w muzealne eksponaty.

W zwiedzaniu w charakterze przewodnika zamek przy Kazimierza Wielkiego personifikował Maciej Łagiewski, dyrektor miejskiej przeszłości. Ten rewanż obdarowanego darczyńcom też nie był taki zwykły. Żeby choć pobieżnie przefrunąć przez pieczołowicie odrestaurowane sale, nadziane różnymi skarbami, trzeba poświęcić pięć godzin z hakiem.

Nie będę ukrywał, że do udziału w tym rewanżystycznym spotkaniu skłonił mnie znany wrocławski kardiochirurg i mój stary znajomy, Krzyś Wronecki. Pardon, pan profesor Wronecki, współzałożyciel pierwszego we Wrocławiu klubu Rotary i też prezydent elekt na następną kadencję. Krzyś ma słynną w mieście komórkę, która tak wita dzwoniącego: "Na pewno masz dla mnie dobrą wiadomość. Chętnie jej wysłucham".

Wszyscy wiedzą, czym jest światowa "sitwa" Rotary, która bezinteresownie czyni dobro?

No i mam dylemat. Czy wszyscy wiedzą, czym jest światowa "sitwa" Rotary, która bezinteresownie czyni dobro, czy też może więcej osób nie ma pojęcia, kto to był Isidor Aschheim? Od razu odpowiem na drugie pytanie. Był to utalentowany wrocławski Żyd, który studiował malarstwo w latach dwudziestych ubiegłego wieku pod okiem najprawdziwszego breslauera i polskiego profesora Fryderyka Pautscha.

Te dwie martwe natury są dziś cenne, bo to pierwsze próby późniejszego reprezentanta ekspresjonizmu, który założył we Wrocławiu Związek Artystów Śląskich. Po zwycięstwie Hitlera w roku 1933 zakazano temu "wstrętnemu" Żydowi pokazywania swoich prac. Wyemigrował z Wrocławia tuż przed wybuchem II wojny światowej. Po jakimś czasie osiadł w Jerozolimie. Jego pracami szczyci się Fine Arts Museum w San Francisco.

Cicerone Łagiewski w trakcie tego długiego wieczoru pokazał nam, gdzie powiesi jedno z płócien Aschheima, zanim zdarł gardło, opowiadając z wielką swadą rzeczy nieprawdopodobne. Przy okazji okazało się jeszcze, że nie chwaląc się, moja pisanina może być... eksponatem muzealnym. Otóż w sali teatralnej, w finale wędrówki przez trzy piętra i trzy tysiące metrów kwadratowych, prześlizgując się oczami przez ponad trzy tysiące eksponatów, znalazłem przyklejony do stołu album fotograficzny pokazujący wszystkie premiery, wydany z okazji jubileuszu Wrocławskiego Teatru Pantomimy - z moją bardzo osobistą historią tej legendarnej sceny. Można to sprawdzić. Normalny bilet kosztuje tylko 15 złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska