Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magiczne rytuały gwiazd

Mariusz Wiśniewski
Bramkarz Śląska Ivo Vazgeč modli się w bramce przed meczem
Bramkarz Śląska Ivo Vazgeč modli się w bramce przed meczem Paweł Relikowski
Nie golą się, chodzą w tym samym swetrze, rozmawiają z motorem - wszystko, by dopomóc szczęściu.

Aby zwyciężać, potrzebne są nie tylko wysokie umiejętności i forma, ale jeszcze szczęście - pod tego typu stwierdzeniem podpisują się niemal wszyscy trenerzy i sportowcy. Nie raz i nie dwa grymas szczęścia sprawiał, że pewny kandydat do złota, do wygranej, w nieprawdopodobnych do wytłumaczenia okolicznościach przegrywał. Jak mantra pada wówczas twierdzenie: zabrakło szczęścia. Dlatego sportowcy, jak chyba nikt inny, hołdują przesądom, aby fortuna uśmiechnęła się właśnie do nich, a nie do rywala. Przesądów jest mnóstwo...

W 1950 roku w finale mistrzostw świata w piłce nożnej gospodarze Brazylijczycy spotkali się z Urugwajem. Zdecydowanym faworytem była reprezentacja Canarinhos. Na słynnej Maracanie zjawiło się 200 tys. brazylijskich kibiców, którzy byli świadkiem największej tragedii swojej reprezentacji w historii. Gospodarze prowadzili 1:0, byli zdecydowanie lepsi, ale Urugwajowi udało się jakimś cudem zdobyć dwa gole i wygrać.

Rozpacz w Brazylii nie miała końca i równocześnie wszyscy zadawali sobie pytania: Co się stało, jak to możliwe? Odpowiedzi nie znaleziono. Tak się przynajmniej wydaje. Warto bowiem dopowiedzieć, że w tym pamiętnym meczu Brazylia zagrała w białych koszulkach. Już nigdy więcej Canarinhos nie wybiegli na boisko w białych trykotach. Efekt? Pięć mistrzostw świata.

Przesądów z koszulkami jest kilka. Większość drużyn ma swoje ulubione barwy i takie, co przynoszą pecha.
- Był taki moment, że przegraliśmy ze dwa mecze pod rząd, mimo iż graliśmy dobrze, i ktoś wtedy rzucił w szatni, że to może przez białe koszulki, bo właśnie w takich graliśmy - opowiada Sebastian Dudek, piłkarz Śląska Wrocław. - Później wróciliśmy do naszych zielonych strojów i gdzieś o tych białych zapomnieliśmy - dodaje.

Już nigdy więcej Canarinhos nie wybiegli na boisko w białych trykotach. Efekt? Pięć mistrzostw świata

Ale są też zabobony, którym hołdują wszystkie zespoły. Na przykład podczas rozgrywania jakiegokolwiek finału nie wolno wnosić do szatni koszulek przygotowanych do celebrowania zdobycia danego trofeum. Zakaz ten złamali piłkarze AC Milan w finale Ligi Mistrzów z FC Liverpool w 2005 r. I wszystko szło dobrze, ale do czasu. Po pierwszej połowie prowadzili 3:0, ale później w niesamowitych okolicznościach Liverpool doprowadził do remisu, a następnie wygrał po serii rzutów karnych.
Znacznie jednak popularniejsze są przesądy indywidualne. Podczas ostatnich mistrzostw świata w Niemczech reprezentant Włoch Gennaro Gattuso miał zwyczaj nosić ciągle ten sam sweter. Jego drużyna radziła sobie bardzo dobrze, ale ponieważ było bardzo ciepło, cierpiał okropnie. Było jednak warto się poświęcić, bo Włosi sięgnęli po złoto.

Bardziej ekscentryczny był Sergio Goycoachea, bramkarz reprezentacji Argentyny, który w 1990 roku doprowadził swój zespół aż do finału mistrzostw świata. Wierzył on, że jego gra i skuteczne parady podczas serii rzutów karnych zawdzięcza sikaniu na boisko. Przed rozpoczęciem spotkania koledzy otaczali go na środku pola gry, a on robił swoje. Podobnie było w 1993 roku w czasie mistrzostw Ameryki Południowej, które Argentyna wygrała.

Jednym z częstszych zabobonów jest wiara piłkarzy, że szczęście przynosi wychodzenie z szatni na boisko jako ostatni. Przykładem jest Kolo Toure. W jednym z ligowych meczów był jednak z tym problem, bo jego kolega z zespołu William Gallas był opatrywany przez masażystów i nie mógł wyjść na boisko. Mimo wszystko Toure za skarby świata nie chciał opuścić szatni. W końcu jednak ustąpił, bo został ukarany przez sędziów żółtą kartką, którzy ostrzegli go, że jeżeli nie wyjdzie na boisko, obejrzy kolejny kartonik, tym razem czerwony.

Rekordzistą pod względem liczby magicznych czynności wykonywanych przed meczem jest John Terry. W sumie jest ich kilkadziesiąt, począwszy od zaparkowania samochodu w tym samym miejscu, przez siedzenie w klubowym autokarze w tym samym miejscu po obwiązywanie getrów w taki a nie inny sposób.

Goycoachea sikał na boisko, bo wierzył, że to przynosi szczęście Argentynie

Ale przesądy nie są tylko specjalnością piłkarzy. Na przykład skoczek wzwyż Tom Parsons nie podchodzi do rozbiegu dopóki nie założy szczęśliwej skarpetki w barwach swojego ukochanego klubu Aston Villa. Jeden z najlepszych motocyklistów na świecie Valentino Rossi przed każdym wyścigiem rozmawia ze swoją maszyną. Natomiast Tom Rothrock, amerykański panczenista, podczas rozgrzewki zakładał prawą łyżwę na lewą nogę i na odwrót.
- Ja nie mam takich przesądów - zaczyna rozmowę Paweł Rańda, wicemistrz olimpijski z Pekinu i brązowy medalista ostatnich mistrzostw świata w wioślarstwie. Później jednak wyznaje: - Był taki przesąd, aby podczas zawodów się nie golić. Ale na ostatnich mistrzostwach świata ogoliłem się przed półfinałem i nic złego się nie stało. Poszło dobrze, awansowaliśmy do finału i zdobyliśmy medal.

Golenie, a właściwie niegolenie też jest częstym przesądem. Najpopularniejszym zwolennikiem tego rytuału był trener Kazimierz Górski. Efekt był rewelacyjny - polska drużyna pod jego wodzą stała się jedną z najlepszych na świecie.
Są jednak tacy sportowcy, którzy nie hołdują żadnym zabobonom.

Sebastian Dudek, piłkarz Śląska, analizuje:
- Nie mam zabobonów, bo gdybym jakieś miał, to w dniu meczu myślałbym tylko o tym, aby ich przestrzegać, a nie o samym meczu.

Golenie, a właściwie niegolenie też jest częstym przesądem

I gdyby się zdarzyło, że czegoś tam zapomniałem zrobić, pewnie na boisko wyszedłbym w przekonaniu, iż pójdzie źle. A takie nastawienie to prosta droga do porażki.

Paweł Rańda jest bardziej dosadny:
- Mój tata mi powtarzał: Nie wiesz w gusła, aby ci dupa nie uschła. Dlatego staram się niczego takiego nie mieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska