To historyczne wydarzenie w Wałbrzychu. Takata Petri - pierwsza firma, która 10 lat temu zaczęła działać w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej - zakończyła pracę. Produkcja została przeniesiona do Rumunii. I, jak zapewnia szefostwo firmy, decyzja o likwidacji była spowodowana tym, że działalność w Wałbrzychu przestała być opłacalna.
- Czuję się wprowadzony w błąd - oceniał Piotr Kruczkowski, prezydent Wałbrzycha.
Kiedy w czerwcu spotkał się z zarządem Takaty, ten zapowiadał, że zakład w Wałbrzychu pracuje normalnie, ma zamówienia i jest ekonomiczne uzasadnienie funkcjonowania fabryki. Niedługo po tym okazało się, że sprawdził się najczarniejszy scenariusz, o którym już wcześniej mówili związkowcy. - Jak tylko doszły do nas pogłoski, że firma może się wynieść z Wałbrzycha, od razu poprosiliśmy o spotkanie z zarządem. Wówczas też nas uspokajano - mówi Janusz Kowalski, szef związków zawodowych w Takacie.
11 lipca firma oficjalnie ogłosiła, że będzie działać w Wałbrzychu do końca sierpnia.
11 lipca firma oficjalnie ogłosiła, że będzie działać w Wałbrzychu do końca sierpnia. W efekcie ponad 570 osób zostało bez pracy. Tak jak Krzysztof Dziedzic i Grzegorz Lawryk z Wałbrzycha, którzy w Takacie pracowali ponad rok. Pomocną rękę do pracowników wyciągnęła wałbrzyska Toyota MMP, która w ostatnich miesiącach zwiększała zatrudnienie. Już teraz pracuje w niej jedenaście osób, które wcześniej były zatrudnione w Takacie.
- Kilka innych również spełniło wymagania i czeka na liście rezerwowej - wyjaśnia Grzegorz Górski z Toyoty MMP.
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Wałbrzychu zapewniają, że dla chętnych zajęcia nie zabraknie i do faktu zamknięcia zakładu podchodzą ze spokojem.
- Na 570 osób, które straciły tam pracę, dokładnie 308 pochodzi z powiatu wałbrzyskiego. Niedługo okaże się, ile z nich zarejestruje się u nas - mówi Jolanta Glapiak, dyrektor PUP. Dodaje, że wcale nie musi być ich dużo, bo mogą najpierw na własną rękę próbować szukać pracy.
Urząd też może im w tym pomóc, bo zgłaszają się tam już firmy gotowe zatrudnić zwolnionych pracowników Takaty. Jeśli jednak ich oferta nie będzie im odpowiadała, dostaną szansę na przekwalifikowanie się.
W najbliższym czasie zaczną się bowiem kursy: spawania, pracownika biura podróży, kelnera-barmana, recepcjonisty, portiera-konserwatora, a także prawa jazdy różnych kategorii. - Jeśli będzie potrzeba, to w przyszłym roku zorganizujemy szkolenia pod kątem zwolnionych z Takaty - wyjaśnia Glapiak.
Urząd ma już rozeznanie co do oczekiwań pracowników zlikwidowanego zakładu, bo rozprowadzał wśród nich ankietę, w której mieli określić, jakie mają plany. Wypełniło ją 400 osób, w większości kobiet o niskich kwalifikacjach zawodowych. Duża część deklarowała, że zależy im na szybkim podjęciu pracy. Jest jednak sporo osób, które chcą wziąć udział w kursach zawodowych.
Jak wynika z najnowszych danych Dolnośląskiego Urzędu Pracy, do końca roku zajęcie ma stracić 758 osób.
Dolny Śląsk: 758 do zwolnienia
Jak wynika z najnowszych danych Dolnośląskiego Urzędu Pracy, do końca roku zajęcie ma stracić 758 osób. Taką liczbę pracowników zatrudnionych w firmach na terenie całego Dolnego Śląska mogą objąć zwolnienia grupowe, które zakłady mają obowiązek zgłaszać do urzędów pracy. Najwięcej osób straciło zajęcie właśnie w wałbrzyskiej Takacie - na koniec sierpnia 523 (pozostałym pracownikom umowy kończyły się wcześniej).
Aż 130 osób straciło pracę w związku z upadłością Fabryki Wykładzin i Dywanów w Kowarach.
Mniejsze zwolnienia dotkną również Przedsiębiorstwo Przemysłu Chłodniczego w Legnicy. W październiku bez pracy zostanie 16 osób. Zwolnienia grupowe zgłosiła też Odratrans-Stocznia z Wrocławia - dotyczą 69 osób.
Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?