18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz przebiegnę maraton

Wojciech Koerber
Paweł Rańda, brązowy medalista wioślarskich MŚ
Paweł Rańda, brązowy medalista wioślarskich MŚ Tomasz Hołod
Rozmowa z Pawłem Rańdą, brązowym medalistą wioślarskich MŚ.

Przed igrzyskami w Pekinie zdążyliście z formą za pięć dwunasta. Teraz, przed MŚ w Poznaniu, było podobnie.

Tak, choć tegoroczny sezon chcieliśmy rozpocząć nieco inaczej. Mieliśmy jednak trochę perypetii, doszło do zmiany w łodzi i zawody Pucharu Świata kończyliśmy na siódmym czy ósmym miejscu. Ale nie martwiliśmy się specjalnie. Mieliśmy świadomość, że do czołówki brakuje nam niewiele i trzeba robić swoje. Poza tym nie podporządkowaliśmy wszystkiego pod PŚ, lecz pod MŚ.

I skończyło się na najniższym stopniu podium. To chyba spory sukces, bo można przegrać złoto, ale i wygrać brąz. Wy ten swój wygraliście, wydarliście tuż przed kreską.
Dokładnie. Ja się cieszę, choć jestem też trochę zawiedziony. Bo w półfinale była świetna jazda i równie świetnie się po nim czułem. Trochę nam jednak przeszkadzała fala. Nie mogę powiedzieć, że gdyby nie ona, to byśmy wygrali. Ale pewnie byłoby zdecydowanie lepiej.

Inni też musieli pływać na fali.

Tylko że my w obecnym składzie startujemy od miesiąca, tymczasem umiejętność pływania na fali trzeba wytrenować. Im więcej kilometrów całością osady, tym lepiej. Tym łódka jest stabilniejsza. Nam tego opływania zabrakło, dopiero ostatnie dwa tygodnie były takie, że łódka zaczęła w miarę dobrze stać. Choć też nie tak, jak powinna. Bujała się na boki, a to są te niuanse techniczne, które przeszkadzają.

Mieliśmy świadomość, że do czołówki brakuje nam niewiele i trzeba robić swoje.

Po tym, jak Łukasz Siemion zastąpił Bartłomieja Pawełczaka, jest Was pięciu, a miejsc w łodzi tylko cztery. Co z tym fantem zrobić?
Bartek na pewno wróci i podejrzewam, że do nowego sezonu będziemy się szykowali w pięć osób. Powstaje tylko pytanie, czy znów zacznie wiosłować jak przed Pekinem, czy może tak, jak po Pekinie. Jeśli w tej drugiej wersji, to nie ma o czym mówić i Bartek zdaje sobie z tego sprawę.

Pan miał już jeden medal MŚ - wywalczony w 2003 roku z Robertem Syczem. Też brązowy, a jednak zupełnie inny od tego zdobytego na poznańskiej Malcie.

Zgadza się. W Gifu starałem się niczego nie zepsuć, a teraz byłem za całość odpowiedzialny. To przecież ja nadaję rytm, a to są nerwy. Bo łatwo można go zgubić przez nadmierne emocje. W Poznaniu mogłem się więc poczuć prawowitym właścicielem osady. Choć w obu przypadkach chciałem coś udowodnić.
Przed laty to, że Rańda jednak nadaje się do dwójki, bo wiele osób twierdziło inaczej. Tym razem trzeba było pokazać, że jednak potrafimy się przyszykować do głównej imprezy i że stać nas na dużo. Zresztą, wczoraj zadzwonił z gratulacjami Kajetan Broniewski i uświadomił mi jedną rzecz. Że była taka czwórka bez sternika, która na igrzyskach w Barcelonie zdobyła brąz, a rok później na MŚ srebro. I zdarzył się wypadek samochodowy, w którym Maciek Łasicki złamał rękę. Oni już się nie pozbierali. My tak.

To już koniec sezonu?

Koniec. Zostały już tylko wakacje i zabawa. Lubię sobie powędkować, więc wody nie zamierzam unikać. Jeśli żona poukłada swoje sprawy w pracy, może gdzieś wyjedziemy. A na pewno wystąpię 13 września w 27. HascoLek Maratonie Wrocław. Zawsze chciałem przebiec tak długi dystans, który sprawia, że człowiek pokornieje, a sama odległość jest dość przerażająca.

Po zawieszeniu kariery Lance Armstrong pokonał ją kilkakrotnie. Zszedł nawet poniżej 2 godzin i 50 minut. Pan też ma jakiś plan?

Najdłuższy dystans, jaki do tej pory pokonałem, to około 18 km.

Tak. Nie chcę trasy przemaszerować, tylko pokonać w jakimś rytmie. A jednocześnie uszanować swoje zdrowie i za bardzo go nie uszczerbić. Nie chcę ostro walczyć z sobą. Tego mam wystarczająco w torze, gdzie muszę pokonać ból i różne bariery. Wystarczy takich zmagań. To ma być zabawa. Od MŚ nie upłynie wiele czasu, więc postaram się nie nabrać za dużo wagi. A zatrzymać chcę się dopiero za metą.

W ramach treningu wioślarskiego sporo biegacie?

W okresie startowym, gdy trenujemy już na wodzie, mamy jedne takie zajęcia tygodniowo. Półtorej godziny biegu non stop. A najdłuższy dystans, jaki do tej pory pokonałem, to około 18 km.

A co po maratonie?

Poczekam, co zaplanuje trener. Nie myślę jeszcze o tym, kiedy zabrać się do roboty. Na razie laba. Ale wiadomo, że takim odległym celem są igrzyska w Londynie, gdzie trzeba powalczyć o złoto, a po drodze potwierdzać przynależność do światowej czołówki. No i może wreszcie uda mi się złapać jakiegoś sponsora. Jeśli zacznę chodzić za nim już teraz, to może coś wychodzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Teraz przebiegnę maraton - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska