Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sos z proszku

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Wakacje sprawiają, że siłą rzeczy człowiek zagląda do jakichś miłych miejsc na świecie, które z kanikułą kojarzą się najprzyjemniej. Zajrzałem do Hiszpanii, a właściwie do kuchni hiszpańskiej, gdzie trwa awantura o różne ekstrawaganckie pomysły w przyrządzaniu dań.

Awantura nieprzypadkowo wybuchła teraz, bo na Półwysep Iberyjski ściągają miliony turystów i oni też próbują lokalnych specjałów. Hiszpańska paella nigdy nie osiągnęła popularności włoskiej pizzy czy francuskiego pasztetu z gęsich wątróbek foie gras. To cudo iberyjskiej kuchni warzone na bazie ryżu przyprawionego szafranem, z którym miesza się pokrojone na kawałki filety z kurczaka, owoce morza, bardzo pikantne kiełbaski chorizo, duszonego królika, jarzyny z papryką i pomidorami na czele oraz czarnymi oliwkami pozwala na dużą improwizację i innowację.

Jeden z najpopularniejszych hiszpańskich mistrzów patelni, Santi Santamaria, u siebie bardziej znany nawet niż nasz mistrz Robert Sowa, zbeształ eksperymentujących kucharzy w swoim kraju. Stało się to przy okazji, gdy odbierał nagrodę za swoją najnowszą książkę "La Cocina al Desnudo" ("Kuchnia obnażona"). Autorytet uważa, że dobry kucharz powinien gotować ze świeżych, naturalnych składników bez jakichkolwiek ulepszaczy, zwłaszcza chemicznych. Szczękościsku dostaje, gdy widzi na telewizyjnym ekranie takie wynalazki jak śnieg z parmezanu, zimne sosy "wrzące" w suchym lodzie czy zielone oliwki z soku. Toż to chemiczne paranoje, wykrzykuje.

Szczerze wyznam, że jestem całym podniebieniem za Santamarią, ale paradoksalnie obaj jesteśmy w porażającej mniejszości.
Ja też dostaję wysypki, gdy na talerzu znajduję teraz w środku sezonu mrożony zielony groszek, a świeży kusi ze straganów. Nie cierpię sosów robionych z puszki albo jeszcze gorzej, z jakiegoś podejrzanego proszku. W wielu polskich restauracjach jesteśmy takimi "specjałami" karmieni, bo po pierwsze kucharzom nie chce się nad dobrym sosem popracować, a po drugie, taki sproszkowany sos jest tańszy od naturalnego.

Restauracje używają coraz więcej gotowców, które dodają nawet do drogich dań. Krótko rzecz ujmując, jesteśmy wrednie nabijani w butelkę. Te podróbki są tak sugestywne, że nawet zdeklarowani smakosze mają kłopoty z rozpoznaniem. U nas nikt awantury nie robi, bo najpopularniejsi kucharze w reklamach wciskają nam najróżniejsze świństwa. Przekonują, jak to chemiczne cudo ułatwi nam życie, ba, ile czasu zaoszczędzimy, biorąc podejrzany koncentrat czy proszek.
Chyba od wyznawców łacińskiej maksymy pecunia non olet wolę zwykłych żarłoków, choć jednym i drugim brakuje dobrego smaku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska