Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetka jak czołg

Alina Gierak
W dzieciństwie bawili się resorakami. Jako dorośli mężczyźni postanowili skonstruować ambulans, w którym pacjenci nie będą cierpieli na każdym zakręcie i wyboju.

Jest taki typ facetów, co przy piwie opowiadają o koniach mechanicznych, hamulcach i osiągach. Ci postanowili, że na rozmowach się nie skończy. Że swoją wiedzę i zapał wykorzystają z pożytkiem. By zostawić coś dla potomnych. Niektórzy faceci sadzą drzewa. Oni budują ambulans.

Pamięci Katheriny Ibsen
Nazwali się Human Transport. Chcą skonstruować taki pojazd, którym można będzie w komfortowych warunkach przewozić rannych. Teraz chorzy w karetce odczuwają każdy kamyk, ostrzejszy zakręt, większą prędkość. W nowym ambulansie pacjent będzie bezpieczny jak w kokonie. Żadne niedogodności zewnętrzne do niego nie dotrą.

Grupa konstruktorów liczy 45 mężczyzn. Ich przywódcą jest70-letni Claus H. Ibsen, Niemiec, mający przodków w Norwegii, wybitny mechanik. Dzieli się swoją historią. Swoim nieszczęściem, które nie może okazać się daremne.
- Clausowi dwa lata temu zachorowała żona Katherina Ibsen - opowiada o początkach Paweł Olejnicki, przedstawiciel grupy na Polskę, jeden z trzech naszych rodaków, którzy są wśród konstruktorów.

Pani Kati była psychologiem, specjalistką od rodzinnych konfliktów i terapii. Gdy zachorowała na raka mózgu, jej mężowi ziemia usunęła się spod nóg. Jak ostatniej deski ratunku uchwycił się myśli o operacji. Lekarz specjalista, który się jej podjął, był w Wiedniu. A rodzina Ibsenów mieszkała w Hanowerze. Jak dowieźć żonę na operację? Czas gonił. Śmigłowiec nie wchodził w grę, bo lekarze odradzali ten środek transportu. Pozostała karetka. Świetnie wyposażona, nowoczesna, szybka. Podczas jazdy Claus trzymał Kati za rękę i czuł, jak zaciska na nim swoją dłoń, gdy auto pokonywało kolejne kilometry. Każdy kamyk wydawał mu się wielkim wybojem, zakręt - ostrym wirażem. Kati zmarła w karetce. Claus postanowił zbudować pojazd, w którym chory nie będzie odczuwał trudów transportu. Cokolwiek by się działo z samochodem, pacjent będzie leżał na noszach. Nieruchomo, sztywno, bez wibracji i podskoków.

- Jazda karetką jest dla chorego odczuwalna. Zawłaszcza na długich dystansach - przyznaje Piotr Kosikowski, lekarz ze Świdnicy, od 16 lat jeżdżący w pogotowiu. Często ze Świdnicy wozi się chorych do Wałbrzycha na tomograf komputerowy. Nawet najlepsza karetka nie pokona płynnie trasy z wybojami.
- Słuszne jest szukanie rozwiązań, by cierpiący pacjent nie odczuwał niedogodności transportu - chwali Kosikowski pomysł Human Transport.

Łóżko jak lufa czołgu
By zbudować ambulans, Claus Ibsen zebrał kilku znajomych z branży motoryzacyjnej. Ci zaprosili swoich kolegów i tak grupa rozrosła się. Każdy w niej odpowiada za inny szczegół projektu. Nad całością czuwa Ibsen. Ingo Rausch, 40-kilkuletni, sympatyczny Niemiec zajmuje się hydrauliką. W tej branży działa od 25 lat. Ma ogromne doświadczenie. Jego zadaniem jest wprowadzić takie systemy, by nie trzeba było podnosić noszy z chorym, by opuszczała się klapa kabiny, by można było swobodnie nią sterować. To opis laika, bo panowie operują technicznymi nazwami. Starają się obrazowo wytłumaczyć.

- Tak jest np. w czołgu leopard- pokazuje Ingo. Lufa cały czas jest w poziomie, a czołg pokonuje różne przeszkody. Ręka Ingo to lufa. Nie może drgnąć, tak jak łóżko z chorym podczas jazdy. Wychyla się całe: raz w prawo, raz w lewo. Jak biegnie zakręt.
- Łóżko jest też szersze od standardowego, by bez trudu transportować otyłych ludzi. Ponadto ma większe koła - tłumaczy Ingo.

Manuel Niemann, wysoki, szczupły Niemiec z Nielhauss, jest mechanikiem. Wraz z innymi odpowiada za silnik. Napęd planują na wodę destylowaną. Tani w eksploatacji, bez spalin. W tym roku auta na wodę wchodzą do masowej produkcji niektórych koncernów motoryzacyjnych. Gdy powstanie ich ambulans, napęd na wodę nie będzie już żadną nowością.
O tym, że ambulans powstanie, mówią z dużą pewnością. Są przekonani do pomysłu. Reszta to czas i pieniądze.
- Najdroższe i najdłuższe są badania. 3 lata i 3,5 mln euro to minimum - wylicza Paweł Olejnicki. Tyle trzeba, by powstał prototyp. Gdy auto będzie miało zezwolenia i homologacje, wdrożenie produkcji powinno zająć pół roku.

Jacek Tomińczyk z Wytwórni Ambulansów Samochodowych z Lubicza daje grupie Human Transport szansę powodzenia.
- Budowa karetek to jest nowa branża motoryzacyjna - tłumaczy.- Tworzy się specjalistyczny rynek.
Obecne ambulanse produkuje się na podwoziach znanych marek samochodowych. Na nich stawia się kabinę w zależności od tego, jaka ma być karetka: przewozowa, wypadkowa czy ratunkowa. Auta kosztują od 150 tys. złotych do nawet 500 tys. zł. Cena zależy od przeznaczenia i wyposażenia. Karetki oczywiście spełniają wymagania unijne, NFZ oraz transportowe.

- Ale użytkownicy i tak mają swoje dodatkowe wymagania- mówi pan Jacek. - Nie każde z nich można jednak spełnić - dodaje.
Bo na przykład auta o miękkim zawieszeniu, jakie chcieliby mieć pacjenci i lekarze, są mniej trwałe. Pojazd, gdzie lekarz ma więcej miejsca do pracy i na sprzęt, jak to sugeruje personel medyczny, nie będzie ważył 3,5 tony, a 5 ton. I kierowca karetki z prawem jazdy kategorii B nie poprowadzi takiego auta.
- Technologiczne możliwości kłócą się z pragnieniami użytkowników - kwituje pan Jacek.

Zabawili się w konstruktorów
Dla projektantów z Human Transport nie ma takich przeszkód. Oni robią zupełnie inne auto niż obecnie produkowane.
Paweł Olejnicki jest mechanikiem, pracuje w Niemczech, tam ma żonę i synka. Opowiada o projekcie, pocąc się od upału i z wrażenia. Jeszcze trochę, a kamery i mikrofony przestaną go peszyć.
- Zobowiązałem się rozpropagować pomysł w Polsce - tłumaczy Paweł. W Lubiechowej, u przyjaciół (oczywiście maniaków motoryzacji i wyścigów enduro), prezentuje model auta pomniejszony pięciokrotnie. Zbudowanie go wymagało ogromnej precyzji. W Niemczech nikt nie chciał się tego podjąć. Model wykonali bracia Sławek i Jarosław Gołuchowie z Lubiechowej. Na co dzień robią zabawki z metalowych śrubek i innych elementów. Łączą je ze sobą i powstają auta, samolociki, roboty. Tu zabawili się w prawdziwych konstruktorów. Z dumą prezentują, jak opuszcza się klapa auta, jak mocuje się na szynach łóżko, jak podłączany jest kontener. Młodzi, bardzo otwarci, uśmiechnięci i przejęci swoim zadaniem.

Ambulans Human Transport podobny jest do trucka. Jest osobna kabina kierowcy, na haku mocowany jest kontener. W nim są urządzenia niezbędne do ratowania życia chorego.
- Kabinę można odczepić, zostawić w szpitalu i jechać z następną przyczepką do akcji - tłumaczą Sławek i Jarek.
- Model ambulansu pokazywaliśmy na targach medycznych. Było spore zainteresowanie - opowiada Paweł. Ponoć pojawił się chętny do kupna projektu.
- Ale on nie jest na sprzedaż - podkreślają konstruktorzy. Nie wezmą za niego ani grosza. To ich misja. By się zrealizowała, każdy co miesiąc wpłaca na konto grupy jedno euro.
Po prezentacji w Polsce model pokażą na uniwersytecie w Bremie. Studenci dołączą do nich ze swoimi ulepszeniami.
Gdy panowie manewrują modelem, wyjeżdżają z przyczepki łóżkiem z noszami, opuszczają i podnoszą kółka - przypominają chłopców bawiących się resorakami. Pasja z dzieciństwa przekształciła się w poważne zadanie. Choć wciąż wygląda to na zabawę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska