Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławska szkoła teatralna oblegana jak nigdy

Ewelina Oleksy
Przyszłych gwiazd nie zrażają ostre słowa krytyki. Jeśli nie uda się w tym roku, przyjdą w następnym
Przyszłych gwiazd nie zrażają ostre słowa krytyki. Jeśli nie uda się w tym roku, przyjdą w następnym Janusz Wójtowicz
Zachowuj się jak jajko, pokaż jakie z ciebie dobre krzesło, śmiej się i rozpaczaj równocześnie. O co chodzi? O trwające właśnie egzaminy do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu.

W czwartek kończy się pierwszy etap przesłuchań dla młodych śmiałków marzących o sławie i karierze w błysku fleszy. Na przesłuchania przyjeżdżają ze wszystkich stron Polski: Warszawy, Łodzi, Szczecina, Katowic. Na 800 chętnych osób w szkole czeka zaledwie 20 miejsc.
Dostaną się tylko najlepsi. Ale pomysły na przekonanie do siebie komisji każdy ma wyjątkowe.
- Powiem im, że jestem jedynym godnym następcą braci Mroczków - śmieje się Łukasz Pietrzak, maturzysta z Legnicy. - Ale w rękawie mam prawdziwego asa. Zaprezentuję gejowską wersję Telimeny z "Pana Tadeusza" - zapowiada.

Są tacy, co szczęścia próbują kolejny raz z rzędu. Katarzyna Mędryk z Trzebnicy w ubiegłym roku była o krok od sukcesu. Odpadła w ostatnim etapie.
- Krzyczałam, śpiewałam, aż w końcu straciłam głos i mnie odrzucili. Teraz się tak łatwo nie poddam - przekonuje z uśmiechem. Milena Aksamit na egzamin do Wrocławia przyjechała zaraz po tym w Krakowie. Tam musiała się wczuć w rolę prostytutki, tu bezbłędnie potrafiła pokazać, jak wygląda przepełniona winda i rower:
- Każdy udawał, że jedzie. A ja wyobraziłam sobie, że jestem siodełkiem i krzywiłam się na myśl, że zaraz zostanę zgnieciona wielkimi pośladkami - tłumaczy dziewczyna. Była na tyle przekonująca, że bez problemu przeszła dalej. W środę, 9 lipca, okaże się, czy równie dobrze pójdzie jej w drugim etapie.

Ale doskonała gra to nie wszystko. Trzeba mieć jeszcze prezencję. Dziewczyny obowiązkowo stawić się muszą w zwiewnych sukienkach. U chłopców wystarczą dżinsy i zwykła koszulka. Ale to dopiero podstawa. Bo wszystkich i tak czeka gruntowny przegląd. W do-słownym tego słowa znaczeniu.
- Aparycja to rzecz gustu, ale przypominam o korzystaniu z lustra. Często stają przed nami tacy, którzy chyba dawno z tym przedmiotem nie mieli do czynienia - mówi Jerzy Schejbal, wrocławski aktor i wykładowca.
- Zasada jest prosta: jeżeli kogoś oglądamy, to chcemy patrzeć na ładne buzie - zaznacza.

Przed srogą komisją najpierw trzeba się popisać śpiewem, a później zaświecić ząbkami i pokazać nienaganny zgryz. Oprócz tego: taniec, fikołki i prezentacja kilku tekstów wykutych na blachę.
- Większości wydaje się, że prezentacja tekstów to małe piwo, a doświadczenie zdobyte na szkolnych akademiach powali nas na kolana. Tak nie jest, dlatego zderzenie z rzeczywistością jest bardzo brutalne - tłumaczy Schejbal. I jednym tchem wymienia podstawową cechę idealnego kandydata na aktora:
- Przede wszystkim dykcja. Kiedyś te dzieciaki miały o wiele gorsze zęby, a mówiły o niebo lepiej. To, co wyprawiają teraz, nie mieści się w głowie. Wymowa z angielskim akcentem woła o pomstę do nieba - aktor nie szczędzi krytyki.
Przyszłych gwiazd nie zrażają jednak ostre słowa. Jeśli nie uda się w tym roku, przyjdą w następnym. Jak nie we Wrocławiu, to w Krakowie. I tak aż do skutku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska