Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rycerze, co służyli u Piasta

Grzegorz Chmielowski
Jan von Zedlitz był w XVI wieku dowódcą zamku Grodziec
Jan von Zedlitz był w XVI wieku dowódcą zamku Grodziec Fot. Mikołaj Nowacki
"Gdzie się nie obejrzysz, tam Zedlitz" - mawiają historycy zajmujący się Dolnym Śląskiem. Od kiedy bowiem kronikarze spisywali dzieje naszego regionu, zawsze na ich kartach pojawiała się postać z rodu Zedlitzów, obecnych w naszym regionie, począwszy od bitwy pod Legnicą, na II wojnie światowej skończywszy.

Najważniejsza w kartach historii jest dla Zedlitzów bitwa pod Legnicą: bitwa - symbol. Bo przecież właśnie wtedy rycerstwo polskie razem z niemieckim broniło Europy przed hordami ze Wschodu.

Zedlitzowie szczycą się swoim udziałem w bitwie 1241 roku. Pisze o tym także Franciszek Sikorski w swoich esejach historycznych ("Pomosty", 1993 r.). Właśnie po tym historycznym wydarzeniu powstała tzw. rodzina legnicka czy kuzynostwo legnickie - trwające nieformalnie do dziś stowarzyszenie znamienitych rodów niemieckich, których przodkowie walczyli ramię w ramię z rycerstwem polskim koło Legnicy z Tatarami.

Z kolei Andrzej Niedzielenko, dyrektor Muzeum Miedzi w Legnicy, bardziej przychyla się do opinii, że należy uznać udział Zedlitzów w zmaganiach z Tatarami za ich rodzinną legendę. Jednak nie ulega wątpliwości, że Legnickie Pole pozostanie symbolem polsko-niemieckiego współdziałania w obliczu wielkiego zagrożenia.

Zedlitzowie wywodzą się z Serbów łużyckich. Przybyli na Dolny Śląsk w XII wieku jako rycerze, zatrudniając się u książąt piastowskich. To ród o prastarych korzeniach, bo pierwsze informacje o nich pochodzą jeszcze z X wieku, kiedy to przedstawiciele Zedlitzów pojawili się na czeskim dworze królewskim. Na naszych ziemiach mieli swoje posiadłości głównie w Nowym Kościele (stąd gałąź rodu Zedlitz und Neukirch), Warmątowicach koło Legnicy, w Wojcieszowie i Lipie (Zedlitz und Leipe).

Ale na przestrzeni wieków byli właścicielami wielu zamków, pałaców, wsi i innych dóbr, bo zaznaczyli swoje ślady w wielu księstwach, od świdnickiego na południu po głogowskie na północy.
- Zajmowali tak wiele posiadłości, byli fundatorami tylu kościołów, różnych obiektów, że aż trudno kusić się na sporządzenie całej listy - mówi Zdzisław Kurzeja, legnicki konserwator zabytków.

- Z pewnością jest to m.in. zamek w Warmątowicach Sienkiewiczowskich koło Legnicy. Najbardziej charakterystycznymi zabytkami, pozostawionymi przez ten ród, są epitafia.

Legnickie Pole pozostanie symbolem polsko-niemieckiego współdziałania w obliczu wielkiego zagrożenia.

Rodowe grobowce i epitafia można napotkać m.in. w Koś-cielcu koło Legnicy i bazylice w Krzeszowie. Ponieważ jak na średniowiecze byli ludźmi wykształconymi, często z rycerzy, posługujących się herbem Szekla (rodzaj klamry ozdobnej), podejmowali funkcje urzędników na dworach piastowskich książąt. Jak Peter Zedlitz, który był kanclerzem u księcia Bolka I Świdnickiego (XIV w.), czy Konrad von Zedlitz - marszałek na dworze księcia Henryka Jaworskiego.

Do najbardziej znanych należał Jan von Zedlitz, doradca i dowódca wojsk księcia legnickiego Henryka (XVI w.). Książę ów wiódł burzliwe życie. To pretendował do korony polskiej, to znów, unikając dłużników, schronił się na zamku Grodziec, gdzie stał się rycerzem rabusiem. A dowódcą zamku mianował właśnie Jana von Zedlitza. Po śmierci Henryka nowym księciem legnickim został Fryderyk IV, a przy jego boku stanął kolejny Zedlitz - Wencel, czyli Wacław, który został radcą dworu. I to on właśnie zbudował pałac w Warmątowicach.

Zedlitzowie - szlachta, potem ziemianie, aspirowali do urzędów państwowych. Obejmowali stanowiska wysokich urzędników i ministrów Niemiec.
- Nie należeli do najbogatszych rodów na Dolnym Śląsku. Jednak z pewnością do najważniejszych. Bo ich przedstawiciele spełniali wiele istotnych funkcji społecznych - podkreśla Andrzej Niedzie-lenko. M.in. Carl Abraham Zedlitz (1731-93) był prezydentem Wrocławia, potem awansował na tajnego ministra państwa i sprawiedliwości i równocześnie był ministrem szkolnictwa Niemiec.

Przeprowadził reorganizację systemu oświaty, wprowadzając np. obowiązkową maturę jako warunek przyjęcia na studia wyższe. Państwowe stanowiska Zedlitzowie sprawowali aż do końca II wojny światowej. Henryk von Zedlitz był dyrektorem generalnym prowincji śląskiej we Wrocławiu.
Historia Zedlitzów na Dolnym Śląsku zakończyła się zimą 1945 roku, gdy rodzina Henryka von Zedlitza uciekała ze swoich posiadłości przed Armią Czerwoną w kierunku Niemiec i Czech, tracąc dobra i nawet to, co zdołali zmieścić w bagażu.

Nowy rozdział historii swojego rodu piszą Zedlitzowie, którzy po wojnie osiedli w Niemczech. I, co ciekawe, są w nim ważne wątki polskie. Syn Henryka - Zygmunt von Zedlitz, który w RFN robił karierę wojskową, a potem pracował w koncernie Volkswagena, jest uznawany za osobę, która buduje porozumienie ponad polsko-niemieckimi podziałami. Zaprzyjaźnił się m.in. z Tadeuszem Gumińskim, historykiem ziemi legnickiej. Za swoją działalność został uhonorowany odznaką "Zasłużony dla Legnicy".

"Pan Sigismund von Zedlitz od 1971 r. organizował charytatywne przesyłki dla Śląska. Swoją wiedzę o historii i kulturze Śląska szeroko propaguje, organizując spotkania, prezentacje, koncerty i odczyty. Pan Zedlitz od początku towarzyszy i aktywnie działa na rzecz partnerstwa Legnicy i Wuppertalu, a przede wszystkim na rzecz porozumienia między Polakami a Niemcami. Współpracuje nadal m.in. z Towarzystwem Przyjaciół Nauk, Towarzystwem im. Martina Opitza, Muzeum Miedzi, Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych, Młodzieżowym Centrum Kultury, Legnickim Centrum Kultury. Laureat wyróżnienia "Amicus Poloniae" - tak dyrekcja Muzeum Miedzi uzasadniała wniosek o nadanie odznaki.

"Pan Sigismund von Zedlitz od 1971 r. organizował charytatywne przesyłki dla Śląska.

Zygmunt von Zedlitz przyjeżdżał do Polski za żelazną kurtynę dość często. Czy było to możliwe dzięki zabiegom ministra spraw zagranicznych RFN Hansa-Dietricha Genschera, który miał prosić o względy dla potomka dolnośląskiego rodu samego Edwarda Gierka? Tak sugeruje Zdzisław Kurzeja, który był świadkiem wizyt Zedlitza w latach 70.

W każdym razie w 1976 roku Zedlitz opublikował niezwykły artykuł w "Szkicach Legnic-kich" (wydawnictwo Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Legnicy). To historia jego dziadka, Alfreda Olszewskiego, który pod koniec swojego życia, mimo że był niemieckim ziemianinem, pozostawił niezwykły testament, świadczący o jego fascynacji polskością.

Otóż przepisał on swój majątek dzieciom (w tym matce Zygmunta). Jednak pod warunkiem, że zdadzą one egzamin z języka polskiego i historii Polski. W przeciwnym przypadku majątek przejdzie na rzecz Henryka Sienkiewicza, popularnego wówczas autora patriotycznych powieści. Taki egzamin nigdy się nie odbył. Rodzina Olszewskiego uzyskała od Sienkiewicza zrzeczenie się praw do Warmątowic i innych włości. Jednak sam fakt bardzo poruszył Zygmunta Zedlitza. Omawia szeroko tę historię, z sympatią dla dziadka, którego korzenie tkwiły w Polsce. Bo protoplasta rodu Olszewskich, oficer pruskiej armii Ludwik Serafin, przybył do Jawora, a potem do Warmątowic pod koniec XVIII wieku. Alfred Olszewski zmarł w1909 roku.

W 36 lat lat później wola Olszewskiego wypełniła się w inny sposób. Pod koniec drugiej wojny światowej Warmątowice wraz z całym Dolnym Śląskiem znalazły się w polskim władaniu - kończy swój tekst w "Szkicach" Zygmunt von Zedlitz. Niemiecki baron, który nie kryje swojego sentymentu do Dolnego Śląska i wspólnej, polsko-niemieckiej historii tej ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska