Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubinowi brakuje tożsamości

Agata Grzelińska
Marek Zawadka, historyk, dyrektor Centrum Kultury Muza, organizator festiwalu "Muzyka z oblężonego miasta"
Marek Zawadka, historyk, dyrektor Centrum Kultury Muza, organizator festiwalu "Muzyka z oblężonego miasta" Fot. Piotr Krzyżanowski
Rozmowa z Markiem Zawadką, historykiem, dyrektorem Centrum Kultury Muza, organizatorem festiwalu "Muzyka z oblężonego miasta".

Jest pan dyrektorem Centrum Kultury, ale również historykiem. Modne jest teraz nowe spojrzenie na historię, mówienie o niej w atrakcyjny, szczególnie dla młodzieży, sposób. Muzeum Powstania Warszawskiego i inne podobne instytucje przyciągają tłumy. Festiwal rockowy to też tego typu narzędzie edukacji historycznej?

Za dużo mamy rocznic w smutnym tonie, ze składaniem wieńców, nudnymi przemówieniami. Tymczasem historia jest szalenie ciekawa, trzeba o niej mówić w sposób nowoczesny, jeśli ma być żywa. Ponadto, takie spojrzenie wynika z nowych mediów i innego niż dawniej przekazu społecznego. Wszelakie akademie, nagradzanie, składanie kwiatów pod pomnikami jest oczywiście zasadne, ale nie trafia do młodych ludzi. A do nich należy trafić: w końcu naród bez historii nie jest narodem.

Stąd pomysł na festiwal "Muzyka z oblężonego miasta"?

Pomysł ewoluował przez kilka lat. Pierwsze koncerty nie nawiązywały do rocznicy zbrodni lubińskiej. Potem uznaliśmy, że ten termin jest dobrą okazją do połączenia sztuki komercyjnej i tematu lokalnej tożsamości. Lubinowi brakuje tradycji, ciągłości pokoleniowej. Stawiamy na różnorodność stylów muzycznych, które łączą Lubin.

Lubinowi brakuje tradycji, ciągłości pokoleniowej. Stawiamy na różnorodność stylów muzycznych, które łączą Lubin.

Trzy dni oddaliśmy do zagospodarowania zespołom z tego miasta. Świnka Halinka zaprosiła Dikandę oraz Zespół Folklorystyczny Lubin, poza tym zaproszono wielu gości. Percival Schuttenbach zaprosił wojów i zespół Żywiołak, Liverpool zespoły grające covery AC DC, Presleya i Fahrben Lehre w programie coverowym. W ramach festiwalu zaplanowaliśmy też przegląd orkiestr górniczych oraz występ Renaty Przemyk wraz z zacnymi gośćmi na 20-lecie działalności artystycznej.

W takim mieście jak Lubin - górniczym - trudno buduje się tożsamość?

Trudno, ale to nie jest kwestia tylko górniczego charakteru miasta. To raczej sprawa krótkiego związku z ziemią, na której się mieszka. Ten problem dotyczy wszystkich ziem zachodnich, które przed 1945 rokiem nie były polskie. Dlatego tutaj tak ważna jest współczesna historia. Tu można budować tożsamość tylko na wydarzeniach, które ludzie pamiętają. I na sporcie. Na wspólnych emocjach. Dla Lubina ważna jest piłka nożna, klub Zagłębie Lubin, który łączy ponad podziałami. Ważne jednak, żeby tymi emocjami sterować w dobrym kierunku.

Historia pomaga w tym sterowaniu emocjami?

Tak. Jeśli się akcentuje to, co ludzi łączy. Przecież to miasto w sierpniu 1982 roku było zamknięte przez dziesięć dni. Nikt nie mógł tu wjechać, ani stąd wyjechać. Potem 20 procent mieszkańców wyszło na ulice.

Ważne, by przypominać tę jedność, a z drugiej strony promować Lubin i pokazywać, że nie tylko Radom i Ursus potrafiły się postawić władzy, ale że w takim małym Lubinie ludzie też się zbuntowali. Na przykładzie Lubina, który miał być miasteczkiem socjalistycznym, świetnie widać opór klasy robotniczej, która zbuntowała się, gdy nie wiadomo dlaczego została przez władzę zaatakowana.

Muzyka też pomaga sterować emocjami?

Muzyka jest dobra do tworzenia polityki historycznej. Tutaj warto podkreślić, że płyta "Powstanie Warszawskie" płockiego zespołu Lao Che spowodowała wzrost zainteresowania tą problematyką wśród młodych ludzi. Dobrym przykładem jest też niemal kronikarska twórczość Pawła Kukiza.
A nie obawia się Pan, że ważniejsze dla większości jest to, że takie masowe imprezy są za darmo?

Nie można patrzeć w tych kategoriach. Impreza jest darmowa, żeby była dostępna dla wszystkich, by nie tworzyć barier. Poza tym chodzi przede wszystkim o promocję lokalnej kultury. Szyld rocznicowy jest dobrym chwytem marketingowym. Nie mamy ambicji tworzenia kolejnego Openera czy OffFestiwalu. Chcemy robić nasz lokalny, ale dobry, mały festiwalik.

Impreza jest kierowana do młodych. Czy Pana zdaniem oni wiedzą, z jakiej okazji zagrają dla nich tak różni wykonawcy?

Chodzi o trafienie do młodych przez muzykę i mówienie im o historii miasta, w którym mieszkają. Można mówić o rzeczach poważnych i bawić się. Zbrodnia to wydarzenie tragiczne, ale trzeba się cieszyć, że ofiara zamordowanych nie poszła na marne. To dzięki takim smutnym wydarzeniom i oporowi społecznemu możemy cieszyć się dzisiaj mniejszą lub większą wolnością.
Zresztą, ja bym się nie bał o młodzież. To takie złudzenie, że oni niczym się nie interesują. Pewnie, że ciężar ich zainteresowań się przesuwa, ale też i my mamy skłonności do histerycznego życia historią.

Jako historyk specjalizuje się Pan w historii zagłębia miedziowego, zna Pan świetnie tutejszą mentalność. Czy dziś w razie zagrożenia ludzie też byliby tak zgrani, jak kiedyś?

Tak. Proszę zauważyć, że od kilku lat młodzi ludzie chodzą na mecze czy zawody sportowe ubrani na biało-czerwono. Odżywa nacjonalizm w dobrym wydaniu. Gdziekolwiek są młodzi, kibicują polskim sportowcom. Poza tym tu jest jeszcze inny mechanizm, który widać na stadionach: wspólny front przeciw władzy. Nawet najbardziej wrogo nastawieni do siebie kibice razem krzyczeliby "zostaw kibica", jeśli policja chciałaby mu coś zrobić. Tak samo reagowaliby na co dzień podzieleni ludzie, gdyby doszło do jakiejś pacyfikacji.

Odżywa nacjonalizm w dobrym wydaniu. Gdziekolwiek są młodzi, kibicują polskim sportowcom.

Trzy dni zarezerwowane dla zespołów lubińskich i ich gości, a niedziela to zespoły lubińskie i...?
I sensacyjna reaktywacja zespołu Mikrofony i Kaniony. Lubińska grupa, która w latach 80. podbiła Jarocin. Na początku miał być to koncert coverowy - młode zespoły lubińskie grają muzykę swoich starszych, zapomnianych kolegów. Muza wydaje płytę Mikrofonów, która nie ukazała się w 1986 roku, i to miało być przy tej okazji. Ale okazuje się, że zespół początkowo miał przyjechać i się pokazać, potem chciał zagrać trzy utwory, a kończy się na pełnym koncercie. Te wydarzenia oraz koncert Renaty Przemyk zostaną zarejestrowane. A co będzie później z tym materiałem? Któż to wie? Będzie dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska