I nie jest to wcale błąd urzędników odpowiedzialnych za ustalanie rozkładów jazdy. Błąd popełniają bowiem najwyższe szczeble władzy miejskiej. Zbrodnią - błędem nie jest bowiem to, jak wprowadzane są oszczędności. Fakt, że trzy linie autobusowe będą krótsze, a dalszych czternaście będzie jeździć rzadziej, to przecież tylko efekt, a nie przyczyna.
Błędem jest w ogóle szukanie oszczędności w komunikacji zbiorowej. Daruję sobie pisanie, że to wbrew uchwałom radnych, którzy nakazywali promowanie tej formy poruszania się po mieście. Nikt i tak nie zwraca na to uwagi. Ważniejsze jest, że tramwajami i autobusami do pracy wciąż jeździ we Wrocławiu codziennie co najmniej 250 tysięcy osób.
Jak tym ludziom, którzy codziennie stoją na przystankach i czekają na miejski środek lokomocji, wytłumaczyć, że utrudnia im się życie dla sześciu milionów złotych, podczas gdy opóźnienie remontu jednego tylko mostu Szczytnickiego kosztowało trzynaście milionów? Że tak bogate miasto musi oszczędzać akurat na autobusach, gdy biedniejsze Poznań i Kraków tego nie robią? Taki krok na rok przed wyborami jest co najmniej niezrozumiały. To właśnie coś gorszego niż zbrodnia. To błąd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?